Przy literze "J" zatrzymamy się na dłużej przy scenie politycznej gminy wiejskiej Brańsk, choć nie zabraknie też nawiązania do najbardziej wpływowego polskiego polityka. Będą również wzmianki dotyczące języka używanego przez brańszczan oraz tego jak to się u nas obchodzi lub nie obchodzi jubileusze.
Ja
Nie, tutaj wcale nie będzie wzmianki o autorze, który i tak o sobie za dużo opowiada (taka jest wręcz podręcznikowa cecha felietonu, dlatego musiałem przyjąć ją przy pisaniu alfabetu), ale zostanie poruszony problem egoizmu występującego wśród mieszkańców lub władz. Długo o tym nie trzeba pisać, bo to prosta zależność.
Cóż – w dziejach Brańska własne „ja” było często stawiane ponad interesem ogółu. Podpowiem tylko, że miasto zawsze na tym traciło i że powtarzanie takiej taktyki będzie niosło za sobą podobne skutki w przyszłości. Dlatego mniej „ja”, a więcej „my”, bo „ja to w wojsku d...” jak brzmi słynne powiedzonko byłych żołnierzy PRL.
Jarmark
Na przestrzeni lat bywały różne jak np. Jarmark 500-lecia w 1993 roku na targowisku miejskim. Obecnie te cykliczne, największe odbywają się w Brańsku 4 razy do roku – z okazji świąt organizują je szkoła i przedszkole, w celu zasilenia budżetu Rady Rodziców, co zawsze kończy się dużym powodzeniem. Szkoła dodatkowo prezentuje program artystyczny w hali, więc można mówić o pewnych rozmachu. Oczywiście zdarzają się kiermasze okolicznościowe np. w celu charytatywnym i takie odbywały/odbywają się np. w Klubie Seniora czy też wewnętrznie w szkole, nie zapominając też o stałej działalności parafialnej Caritas, KSM-u czy też Akcji Katolickiej.
Jarosław
Kaczyński. Tutaj będzie krótko o wizycie ówczesnego premiera w Brańsku w 2007 roku. Byłem wtedy w hali sportowej i muszę przyznać, że był to w naszym miasteczku najcieplej przyjęty gość za mojego życia. Zgromadzeni byli po prostu w ekstazie, przerywając jego przemówienie brawami chyba częściej niż Polacy papieżowi podczas pielgrzymek do Ojczyzny. Nie ma co się dziwić – wtedy PiS rządził po raz pierwszy i krótko, a Brańsk darzył tę partię ogromnym zaufaniem i poparciem. Dzisiaj jest ono mniejsze (latka lecą), ale nadal naprawdę wysokie. W Brańsku ciepło bywał też przyjęty o. Tadeusz Rydzyk, ale z pewnością nie aż tak.
Jawor i Jankiel
Tak mówi się o dwóch wójtach gminy wiejskiej Brańsk „epoki nowożytnej”. Są to ich pseudonimy pochodzące od nazwisk – Jaworowski i Jankowski. Nie będę bawił się w wycieczki personalne* (to trochę nieodpowiednie określenie, gdyż nie jestem do żadnego z tych panów uprzedzony), ale warto podać przynajmniej suche fakty na ich temat.
Krzysztof Jaworowski rządził gminą Brańsk przez większość lat 90. aż do 2014 roku. Jest to samorządowiec z krwi i kości kojarzony najpierw z Solidarnością, a następnie z Prawem i Sprawiedliwością. Po przegranych wyborach usunął się nieco w cień gminnej polityki, natomiast stało się o nim głośno w województwie, gdzie najpierw zarządzał regionalnym oddziałem KRUS-u, a następnie został dyrektorem biura administracyjnego urzędu marszałkowskiego w Białymstoku. W polityce taka sytuacja bywa nazywana „kopniakiem w górę”.
Jego najbardziej rzucającymi się w oczy dokonaniami są: budowa Orlika w Kalnicy i zbiornika retencyjnego w Otapach. Te inwestycje szczególnie irytowały mieszkańców miasta, ponieważ to co udało się wtedy gminie, nie udawało się Brańskowi, mającemu podobne aspiracje do posiadania własnego, profesjonalnego boiska dla dzieci (do dzisiaj nie powstało) oraz zalewu (ten powstał w Brańsku po dłuższym czasie). Wiadomo jednak, że tereny wiejskie bywały i bywają faworyzowane, ale czy to główna przyczyna takiego stanu rzeczy? Nie mi to oceniać. Na koniec dodam, że asfaltowe drogi na większości gminnych terenów Jaworowski również mógłby przypisać sobie za sukces.
Dojście do władzy w 2014 roku Andrzeja Jankowskiego było wielką niespodzianką. Jedni twierdzą, że był to efekt zmęczenia długoletnimi rządami ówczesnego wójta, a inni że jego niedostateczną aktywnością w kampanii wyborczej, gdzie zresztą trudno było zaskoczyć mieszkańców gminy nowym programem. Dla odmiany obóz Jankowskiego wtedy zaprezentował świeżość, co dodatkowo mu pomogło. Heh, a mało kto dzisiaj pamięta o tym, że kiedyś „Jankiel” był przez jakiś czas sojusznikiem „Jawora”.
Jankowski uprawiał politykę Donald Trumpa, zanim późniejszy prezydent USA sam wpadł na ten pomysł. Mianowicie kreował siebie w roli przedsiębiorcy, który wieloletnią, ciężką pracą zbudował sobie silną pozycję, dlatego może spróbować swoich sił w polityce, prowadząc gminę na wzór firmy. Rzeczywiście, ten model przyjął w swoim działaniu przede wszystkim poprzez budowanie dróg betonowych i odnawianie/budowę wiejskich świetlic. Czasami mam jednak wrażenie, że temat dróg owych betonowych, zapewniających mu ogólnopolskie uznanie, zbytnio go „nakręca”, a przecież w polityce trzeba umiejętnie akcentować po troszku wszystkie sprawy.
Prywatnie Jankowski znany jest ze swojej sympatii do zwierząt, a szczególnie ptaków, gdyż hoduje gołębie pocztowe. Na tym polu może się pochwalić wieloma sukcesami, także osiągniętymi za granicą.
Teraz o stronnictwach politycznych, jakie wymienieni panowie stworzyli w gminie Brańsk. Ich działalność niewątpliwie doprowadziła do polaryzacji elektoratu niemal fifty-fifty, ponieważ radni gminni dzielą się niemal wyłącznie na „Jankesów”, czyli sympatyzujących z urzędującym wójtem, bliskim PSL-owi (podkreślam bliskim, gdyż nie jest bezpośrednio zaangażowany w działalność tej partii) oraz nadal licznie obsadzających fotele na sali w Kalnicy „Jaworowych ludzi” (skojarzenie z piosenką dla dzieci), czyli współpracujących z byłym wójtem, bliskim PiS-owi. Proszę radnych, którzy czasami cechują się nadwrażliwością, by za wspomniane określenie się na mnie nie obrażali – to takie zasłyszane we gminie, więc nic na to nie poradzimy.
Słowem – na terenach wiejskich jest jasny podział polityczny, czego z pewnością nie można powiedzieć o bardziej rozbitym politycznie mieście. Niby jest to klarowne, ale prowadzi do niezdrowych zachowań typu dzielenie się na słynne „plemiona Tutsi i Hutu”, oczywiście w przenośni, bo tutaj walka nie idzie na noże, ale można zauważyć bardzo szkodliwe myślenie, że kto nie jest za Jankowskim, ten jest za Jaworowskim i vice versa. Jest to często błędne i chore rozumowanie, ale tak to bywa gdy na lokalnej scenie politycznej nie ma przynajmniej trzeciej silnej opcji, co przecież znamy doskonale na przykładzie sejmowej polityki, gdzie nikt z PO i PiS-u nie bierze jeńców.
* Na początku alfabetu przyjąłem zasadę pisać jak najmniej o osobach, nawet publicznych, ale później wskutek interakcji z Czytelnikami, gdzie to oni wybierają tematy, jakie mam poruszyć, padły m.in. takie propozycje.
Jedność
Bardzo budująca jest ofiarność brańszczan w sytuacji, gdy ktoś zbiera pieniądze na cele społeczne, kościelne lub charytatywne. Słyniemy z tego zwłaszcza w diecezji drohiczyńskiej, o czym już kiedyś wspominałem. Ogólnie to najbardziej jednoczymy się zwłaszcza w kościele, nawet jeśli 5 minut po wyjściu z mszy znowu się dzielimy. No a skoro parafia najbardziej nas jednoczy, to najważniejsze, aby podziałów nie podsycali księża. Na dzień dzisiejszy, przy aktualnym składzie personalnym jestem o to raczej spokojny.
Jedzenie
Cóż, jestem chodzącą antyreklamą jedzenia w nadmiarze. I dobrze, ku przestrodze - nie bierzcie ze mnie przykładu. Miłośnikom aktywnego stylu życia w pracy, dziennikarstwa lub pisarstwa też nie polecam, gdyż zdecydowaną większość czasu trzeba przesiedzieć przed komputerem (na dodatek właśnie wycieram z oczu łzy, bo zapodziałem gdzieś swoje okulary z filtrem), przy okazji co jakiś czas podjadając i nierzadko paląc „dla wytchnienia” lub szukając pomysłów (serio, wtedy przychodzą do głowy najlepsze). Tak więc do prac typowo siedzących, chcąc zachować zdrowie, potrzeba wielkiej samodyscypliny, a więc dodatkowych wypadów na siłownię lub basen, gdy posiada się wolny czas. Gorzej, gdy się go za wiele nie ma.
No właśnie – w Brańsku zjesz lub w jedzenie zaopatrzysz się w naprawdę wielu miejscach, ale gdzie potem to wszystko spalić? Owszem, można to zrobić na podwórku, ale jest się uzależnionym od pogody. Pod daszkiem mamy tylko jedną siłownię, a ta i tak nie jest zbyt często odwiedzana (a szkoda). Wiem, że przynajmniej kiedyś organizowano w Brańsku zajęcia z zumby.
Niby ta cisza w Brańsku w tej kwestii to nie mój problem, bo nie mieszkam tu na stałe, ale po ludzku mi szkoda dorosłych mieszkańców.
Uważam jednak, że „takie cuś” na wzór Klubu Kwadransowych Grubasów miałoby tu jednak rację bytu. Pewnie nie wszyscy wiedzą o co chodzi, ponieważ idea – bardzo popularna w latach 90. dzięki programowi „Kwadrans na kawę” - w kolejnej dekadzie stopniowo zanikała i wielka szkoda, że tak się stało (kluby upadły, program zdjęto z anteny). Takie kluby pomogły wielu osobom w walce ze zbędnymi kilogramami. Kluczem do ich sukcesu było to, że ludzie się w nich jednoczyli, w ramach grupy wsparcia. I wspólnie chudli, na bieżąco motywując jedni drugich. To o czym mówiłem – razem zawsze łatwiej. Ciekawi mnie bardzo czy rzeczywiście powołanie w Brańsku takiego klubu do istnienia (nazwa dowolna, idea podobna) zdałoby tu egzamin. Koło Gospodyń przecież też miało być porażką, a nie jest.
Jedziem!
Regionalizm zachęcający do wypadu poza miasto. Gdzie i po co taki brańszczanin lubi spontanicznie pojechać?
Na pewno są u nas koneserzy jedzenia poza Brańskiem – przyciąga ich np. McDonald's w Bielsku, a kiedyś była to pizza w Wysokiem Mazowieckiem (nie wiem jak jest z tym teraz, gdy mamy swoją pizzę). Wiele atrakcji zapewnia na pewno Ziołowy Zakątek w Korycinach (tu też można zjeść), ale miejsce to najbardziej cieszy przede wszystkim mieszkańców wielkich miast, którzy chcą odpocząć na łonie natury od wyniszczającej pracy w "korpo". Dla nas to po prostu wiejska sielanka, jaką znamy niemal z codzienności.
Bielsk Podlaski i Ciechanowiec zachęca na pewno swoimi czwartkowymi targami. Pamiętacie jak pisałem o dziadostwie na naszym placu targowym? Taki jest właśnie jego efekt, że ludzie potem jeżdżą poza miasto, często spontanicznie, bo w poniedziałek u siebie nic nie znaleźli.
Brańscy wędkarze szukają szczęścia na bardzo odległych i większych od naszych akwenach – to chyba grupa najbardziej zagorzałych słomianych emigrantów, gdyż jadą daleko, ale na krótko. Podobnie z zapalonymi grzybiarzami, którzy potrafią udać się z Brańska nawet pod białoruską granicę, gdzie lasy są naprawdę bogate w grzyby.
Hodyszewo – temat przerabiany wcześniej i ten słynny tekst (wcale nie mój, wbrew pozorom) „tam to chociaż zawsze jest gdzie usiąść i ławki większe”. Taka prawda, a wcześniej o tym nie wspominałem – ławki w naszym kościele są tragicznie wąskie i nie wiem dlaczego przez tyle lat nie uległy zmianie. Przecież słynne tabliczki z numerkami (rezerwacjami) już dawno zniknęły! Cóż, do takich „zawodników” jak ja są one kompletnie nieprzystosowane, ale i tak z reguły staram się większości mszy w Brańsku stać pod chórem (gdy jestem bardziej prywatnie, a nie służbowo) w ramach dodatkowej pokuty za grzechy (nie z pobożności), zwłaszcza za ciągłe narzekanie na brańszczan.
Język
Zaciągamy bardzo mocno, wielu z nas na pewno. Będąc we własnym sosie, nie odczuwamy tego, ale przyjezdni to zauważają, nie widząc z kolei swoich naleciałości. Było o tym więcej pod hasłem „Dla”, gdzie chyba nie wspomniałem o tym jak życie na Podlasiu przeszkadza mi w odpowiednim akcentowaniu wyrazów zwłaszcza typu: zrobiliśmy, pobiegliśmy itp. Z kartki przeczytam je poprawnie, ale w czasie luźnej rozmowy problem powraca, bo u nas mówi się za szybko. Ciekawe zjawisko, podobnie jak to, że starsi mieszkańcy (w sensie już nie młodzi) naszego regionu potrafią głosowo odróżniać „ch” (bezdźwięczne) i „h” dźwięczne. Mój tata tak np. umie, być może nieświadomy swoich zdolności. Pamiętam nawet, że pochodzący z Drohiczyna Daniel Olbrychski robił nawet na ten temat mini wykład dzieciom w jednym z programów w telewizorni. Jak więc widać, polska ortografia w tym przypadku jest logiczna – po prostu kiedyś powszechnie wymawiano i odróżniano „ch” i „h”.
Dodam jeszcze, że Brańsk i okolice mają swoje wyjątkowe wyrażenia:
Tołodzie (można zapisać też oddzielnie) - słowo wytrych, słowo zastępcze, słowo przerywnik, które powinno zostać wpisane na listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego UNESCO. Pochodzi prawdopodobnie z okolic ul. Binduga, ale przesiąknął nim cały Brańsk. Dzisiaj archaizm. Używało się go wtedy, gdy mówiącemu w luźnej rozmowie brakowało odpowiedniego słowa, by coś określić. Dzisiejsza młodzież (młodsza i starsza) w takich sytuacjach zwykła używać wyrażeń takich jak ten teges czy też ogółem całe te (jak zwykł mawiać kolega Krzysztofa Kononowicza).
O tak o! - jego znaczenie to: zgadza się; dokładnie tak. Wyrażenie spotykane raczej tylko w naszych stronach, prawdopodobnie w Bielsku też.
Jubileusz
Coś, w czym jesteśmy słabi!
Mamy w Brańsku obecnie rok jubileuszowy, jeśli każdą okrągłą rocznicę można tak nazywać. 530-lecie nadania praw miejskich naszemu miastu z pewnością wlicza się do tego grona. Na dzień dzisiejszy nie wiadomo, jak tegoroczny „jubel” będzie obchodzony, a przecież przed nami i pod samym nosem data 18 stycznia. Dlatego (i niezależnie od tego, co odbędzie się w czerwcu na BDK) dobrze by było, gdyby przedstawiciele władz już jutro pofatygowali się przed zapomniany pomnik (obelisk) 500-lecia miasta i złożyli tam kwiaty. Zawsze zastanawiałem się dlaczego zapomina się o tym małym, ale ważnym geście (a może wcale nie zapomina?) Dziwne, że kwiaty składa się u nas niemal tylko przy pomniku Konstytucji 3 Maja, który nie odnosi się do lokalnej historii, ale do dziejów narodu. Brańsk jest dumnym miastem, dlatego powinno się w nim pamiętać o pomniku nawiązującym do swoich własnych złotych czasów.
Za rok swoją „trzydziechę” będzie obchodził UKS Pionier Brańsk. Niech chociaż on doczeka się jubileuszu w godnej oprawie, w przeciwieństwie do Urzędu Miasta, o którego reaktywacji po 30 latach zapomniano w 2022 roku (dlaczego Gmina Rudka to świętowała, a my nie?) czy też LO, które również nie świętowało swojej – a jakże – trzydziestki, również w ubiegłym roku. Może i ogólniak jest w słabej kondycji, ale swoją dumę zawsze powinien mieć i ją okazywać, niezależnie od okoliczności. Jubileusze, rocznice, święta zawsze wzmacniają morale całej społeczności, dlatego naprawdę szkoda tak łatwo z nich rezygnować.
Dla pozytywnej odmiany pochwalę MOK za udany jubileusz 40-lecia Brańskich Dni Kultury, gdyż wtedy po dłuższym czasie w Brańsku zagrał jakiś znany wykonawca. Wiem, że brano pod uwagę właśnie ten fakt. A Skowronki swoją rocznicę świętują niemal co roku i chwała im za to.
Jutro
Na tapet wezmę bardzo bogatą w treści literę „K”. Zapraszam do lektury.
Kamil Pietraszko
"Brańsk od A do Z" - pozostałe litery: