Co wyróżnia brańskich parafian? Słów kilka o "Dniach Brańska". Drzewa - ciąć czy nie ciąć? Hołownia krzyczący: "Dyskoteka w Brańsku!" O tym wszystkim w czwartej części naszego cyklu "Brańsk od A do Z".
DEBATA
Nie pamiętam za swojego życia, czyli świadomie przez ostatnie ćwierć wieku, aby kandydaci na burmistrza Brańska skonfrontowali się ze sobą w obecności mieszkańców lub przynajmniej było to relacjonowane przed media. Z reguły zawsze ktoś musiał się wykręcić lub po prostu nikt nie wykazywał takiej inicjatywy i w kampanii wyborczej działano na własną rękę. Skutkowało to tym, że na spotkaniach z każdym kandydatem pojawiali się z reguły jego sympatycy, przez co nierzadko wiało tam nudą lub przesadnym uwielbieniem. Fakt, nie opinia.
Jeśli wiosną 2024 będę nadal pracował jako dziennikarz, to postaram się zaprosić wszystkich kandydatów do takiej debaty o różnych wizjach przyszłości miasta. Brańszczanie tego potrzebują, nawet jeśli jeszcze nie zdają sobie z tego sprawy.
DIECEZJA, DUCHOWNI, DROHICZYN
Przy literze C było kilka zdań o prawosławiu, a teraz pora na rzymski katolicyzm, czyli wyznanie dominujące w Polsce i w Brańsku. Piszę o Kościele akurat w Wigilię świąt Bożego Narodzenia, ale to już czysty przypadek.
Parafia Brańsk, w skład której wchodzi miasto i 15 pobliskich wsi jest stolicą jednego z dekanatów diecezji drohiczyńskiej. Tutejszy proboszcz jest więc dziekanem i ma pewien – być może niewielki, ale jednak – wpływ na sąsiednie parafie.
Jak ma się katolicyzm w Brańsku? Z pewnością jako wierni, nie jesteśmy już tak silną wspólnotą od strony organizacyjnej jak dawniej. Złote lata brańskiej parafii to przełom wieków, gdy szkoła średnia była w bardzo dobrej kondycji, a duchowni na dodatek stworzyli złoty skład, istny „dream team” bo śp. ks. prał. Roman Wodyński dawał wikariuszom dużą swobodę działania, dbając zarazem o dobrą atmosferę oraz tworząc plebanię otwartą dla wiernych.
W tamtych latach młodzi księża byli ze sobą zgrani, a duszpastersko wykazywali się dużym zaangażowaniem, przez co młodzież czuła się jako istotna w ich oczach. Dobrym przykładem brańskiego zgrania była piesza pielgrzymka do Częstochowy. Osób pielgrzymujących co roku z Brańska na Jasną Górę było tak wiele, że organizatorzy myśleli nawet nad stworzeniem „grupy brańskiej” (wydzielonej z grupy bielskiej, czyli Bielska Podlaskiego i Hajnówki). W 2011 roku uczestniczyłem w takiej pielgrzymce z grupą zaledwie kilku brańskich parafian. Heh, można powiedzieć, że tym razem postawiliśmy na jakość, a nie liczbę. Działalność scholi i ministrantów w tamtym okresie też jest warta odnotowania w jak najbardziej pozytywnym świetle.
Jednym z ówczesnych wikarych proboszcza Wodyńskiego (zarządzał parafią w latach 1988-2005) był obecny proboszcz – ciekawi mnie bardzo jakie zmiany po latach dostrzegł, a co według niego pozostało na podobnym poziomie.
Niezmienna pozostała na pewno hojność brańskich parafian. Jeśli jakikolwiek ksiądz miał – nazwijmy to delikatnie - „zamiłowanie do pieniędzy”, to na pewno chciał tutaj trafić na placówkę. Znam nawet przypadek, że pewien młody wikary wręcz wybłagał przeprowadzkę konkretnie do Brańska, niczym piłkarz chcący przenieść się do lepszego klubu.
Tymczasem w najmniejszych parafiach diecezji proboszczowie żartują, że nie jedzą suchego chleba, gdyż jest on pokropiony łzami. Brańsk natomiast o swoich duchownych zawsze dbał, ale nie tylko o nich. Wszelkie zbiórki na tacę i do puszek na cele charytatywne spotykają się w Brańsku z dużym odzewem tutejszych wiernych jak też i firm.
Nie chcę oczywiście pomijać aktualnych starań wiernych, bo naprawdę widać, że grupy parafialne są dość aktywne - niektóre są po udanej przebudowie, inne po reaktywacji, ale pojawiły się także i zupełnie nowe jak np. Odnowa w Duchu Świętym.
Jestem przekonany, że stan brańskiej parafii zawsze będzie zależał w pierwszej kolejności od dobrej woli, przychylności duchownych, a dopiero potem zaangażowania wiernych. To drugie występuje u nas wręcz naturalnie, bo nasi aktywni parafianie są niczym „samograj”. Tak w terminologii piłkarskiej zwykło się określać silną drużynę uzdolnionych zawodników, których trener nie musi za mocno uświadamiać i nimi kierować – najważniejsze i kluczowe jest to, żeby nie przeszkadzał, nie psuł atmosfery.
Hasło brzmi „diecezja drohiczyńska”, a więc jeszcze kilka zdań o samym mieście Drohiczyn.
Drohiczyn. Ponad 2-tys. miasto, które na tle Brańska prezentuje się zdecydowanie gorzej niż Ciechanowiec. Pięknie położone nad rzeką Bug, pełne wielu serdecznych ludzi, ale w pewien sposób nie wykorzystujące swojego potencjału, za wyjątkiem turystyki i kultury. Gdy nie ma letnich turystów, w stolicy najmniejszej diecezji w Polsce jest bardzo, bardzo smutno. Praktycznie nie ma tutaj rolników, przedsiębiorców jest tylu, co kot napłakał, chyba żadnego dużego pracodawcy (najwięcej jest tutaj... księży w kurii), dlatego mieszkańcy miasteczka pracują najczęściej w niedalekim Sokołowie Podlaskim, jeszcze bliższych Siemiatyczach oraz na emigracji w Belgii. Wielka szkoda, bo kibicuję mieszkańcom Drohiczyna, z których wielu dość dobrze znam. Brańsk i brańszczanie mają więcej szczęścia, ale i potrafią też tworzyć własne biznesy, co bez wątpienia mocno wpłynęło na rozwój naszego miasteczka.
Foto: Kościół parafialny w Brańsku
DLA
Wybitnie podlaski przyimek spotykany w mowie codziennej mieszkańców Brańska i okolic. Nasz ogólnopolski znak charakterystyczny. Dobro regionalne. Przez to dobro ludzie z innych regionów Polski nie mogą czasami rozszyfrować naszej mowy, bo u nas wyrażenie „ukradli dla mojego brata rower” oznacza, że brat został okradziony, z kolei dla reszty Polski, że brat zapewne ma już dwa rowery, dzięki swoim kolegom o lepkich dłoniach.
W dorosłym życiu trochę potrwało zanim oduczyłem się podlaskiego „dla”, z kolei zaciągać mogę do końca życia, bo "sledzikowanie" dla mnie się podoba.
W Białymstoku spotykamy się czasami z przykładami hiperpoprawności językowej, która wręcz zatoczyła koło i stała się chyba znowu błędem, bo wyrażenia „szatnia studentom” czy „parking mieszkańcom” brzmią dziwnie lub komicznie niczym niektóre nowoczesne feminatywy, które potrafią odbierać powagę słowu zamiast ją nadawać. I mówię to jako ogółem ich zwolennik – po prostu trzeba używać języka rozumnie oraz zgodnie z ogólnie przyjętymi zasadami.
DNI KULTURY
Najważniejsze wydarzenie kulturalne w mieście, z ponad 40-letnią historią, gdy w czasach PRL-u gminy masowo tworzyły takie swoje cykliczne święta. Stałym punktem każdych BDK (lub jak większość osób mówi - po prostu Dni Brańska) jest otwierający je korowód przebierańców. Na jego czele kroczą król i królowa - najczęściej nastolatkowie, a przebierańcy to uczniowie podstawówki.
Niemal stale brańszczanom i ich gościom podczas Dni Brańska towarzyszy też nieobliczalny czerwcowy deszcz. Po prostu organizatorzy zawsze biorą pod uwagę, że owa impreza plenerowa (obecnie na placu miejskim) może mieć nawet kilkugodzinne przerwy lub niemal zerową frekwencję z powodu iście angielskiej pogody. Obyśmy w Brańsku doczekali się sali widowiskowej typu BDK (kino) w Bielsku Podlaskim, by móc awaryjnie przenieść tam imprezę, którą bardzo lubi deszcz.
Przez wiele lat wydarzenie to lubili też wykonawcy disco polo, gdyż jest to ulubiona muzyka brańszczan, Podlasian, a może i większości Polaków. Też ją lubię, ale tylko okazyjnie, heh - bo mieszać ją na co dzień z kawałkami Pink Floydów to jednak pewne ryzyko. Można się dziwnie poczuć.
Gwiazdy Brańskich Dni Kultury występują w niedzielę wieczorem, czyli na zakończenie dwudniowej imprezy. W ostatnich latach były to zespoły Afromental i Big Cyc, niegdyś m.in. VOX (na 500-lecie miasta), Andrzej Rybiński, Skaldowie czy Norbi. Lepsze nazwiska pomagali tutaj ściągać sponsorzy - podejrzewam, że teraz jest z tym pewien problem i więcej musi płacić za organizację miasto, a na dodatek z wydzielonego budżetu na kulturę (MOK), który to chcą obcinać niektórzy radni. Czy słusznie? To zależy. Moim zdaniem brańszczanie raz do roku zasługują na jakiś ciekawy koncert znanego wykonawcy, bo płacą na to podatki. Chociaż oczywiście oby robić to w granicach rozsądku, bo wiadomo że przynajmniej na razie nie zaszalejemy jak takie porównywalne przynajmniej ludnościowo Michałowo, które na swoje święto potrafiło ściągnąć jednego wieczora m.in. Dżem, Bajm (zapewniam, że było to idealne zestawienie) i tłumy zadowolonych gości. Wiadomo, że w tego typu sytuacjach największą rolę odgrywa kasa, zamożność gminy.
Co do gwiazdy BDK, to w ostatnich latach wybierają ją mieszkańcy w internetowym głosowaniu. Ma to swoje zalety jak i wady, bo z jednej strony MOK chce dać głos wszystkim zainteresowanym, ale z drugiej strony, nie oszukujmy się - np. w mijającym roku zagrał tu Afromental - zespół dobry artystycznie, z ciekawym wizerunkiem scenicznym i dobrym kontaktem z fanami, ale też z muzyką przeznaczoną dla określonej grupy odbiorców, z pewnością nie dla mas. Podejrzewam, że sporo osób oddało po prostu głos na jurorów programu The Voice of Poland (Tomsona i Barona), nie znając ich muzyki. Potem nierzadko czuli się zaskoczeni lub zawiedzeni gatunkiem muzyki, który owi panowie grają.
WIDEO: Brańskie Dni Kultury 1991
DRZEWA
Element krajobrazu miasta, który stopniowo był z niego usuwany – co najgorsze także na rzecz tzw. betonozy. Kiedyś drzewa świetnie zasłaniały szarzyznę niektórych budynków – dzisiaj widocznie już nie muszą, bo elewacje prezentują się przyzwoicie. Gdyby brańszczanin wybudził się ze śpiączki po 20 latach z obrazem swojego miasteczka w pamięci, to zapewne przeżyłby szok, bo drzewa zniknęły z ul. Armii Krajowej, chodników przy ul. Sienkiewicza i Kościuszki, placu miejskiego oraz znad rzeki Nurzec w centrum miasta i Zamczyska. Łącznie do wycinki poszło kilkaset drzew (oczywiście bliżej liczby 200-300 niż 900). Pytanie ile z nich z konieczności, a ile z niepotrzebnej nonszalancji i nadgorliwości. Ja tam lubię drzewa.
Foto: Wycinka drzew w parku pod budowę placu miejskiego
DZIECI
Nasze oczka w głowie, nasza przyszłość, przyszłość Brańska. Z myślą o nich działają przedszkole i szkoła. Wszyscy czekamy na powstanie żłobka lub tzw. klubu malucha. Bardzo dobrze, że udanie, z sukcesami działają złożone w dużej mierze z brańskich dzieciaków małe akademie piłkarskie Pioniera i Skorpiona Kalnica, harcerze „Inki” czy też młodsze „Skowronki” itd.. Brawa dla ich opiekunów!
DZIELNICA
Brańsk jest zbyt mały, by złożyć go oficjalnie z dzielnic, dlatego stworzono przynajmniej komitety osiedlowe. Tych jest 4. Przewodniczący komitetów są odpowiednikami sołtysów.
Z kolei podział nieformalny miasta to: ul. Binduga z przyległościami, rynek, czyli centrum, osiedle „Piaski”, przedmieście, bloki (ul. Armii Krajowej/Jagiellońska), „Makiełek” (koło cmentarza katolickiego), kolonia Brańsk. Są też tereny, których nie przydziela się nigdzie konkretnie, więc mówi się, że ktoś mieszka np. niedaleko szkoły, dlatego żeby nikt nie został pominięty, trzeba też wspomnieć o ulicach: Kopernika, Błonie, Szkolna, Mickiewicza i Krótka, które nie są ani „bindugowe”, ani „piaskowe” oraz o części mieszkańców ul. Armii Krajowej. Ci po prostu mieszkają przy szosie.
DZIENNIKARZ
[Przyjąłem zasadę, że o osobach będę pisał jak najmniej, ale od każdej reguły są przecież wyjątki]
W powojennej historii Brańska słyszałem o trzech osobach, które zajmowały się lokalnym dziennikarstwem: Zenonie Lenardzie, Zbigniewie Romaniuku oraz Jarosławie Usakiewiczu. Pierwszy zapisał się w pamięci mieszkańców przede wszystkim jako charyzmatyczny dyrektor brańskiego MOK-u, drugi jest cenionym historykiem i nauczycielem, a trzeci również jest nauczycielem, ale myślę, że Pan Jarek chyba najbardziej jest kojarzony właśnie jako dziennikarz, bo przez długie lata był tutaj jedyną osobą piszącą regularnie do „Gazety Współczesnej” czy podlaskiej „Niedzieli”. Zwłaszcza tej drugiej redakcji kiedyś naprawdę trzeba było dostarczać dłuuugie teksty. Wiem, bo współtworzyłem kiedyś o niej wystawę o przy okazji trochę się naczytałem wywodów i relacji Pana Jarka. Pisanie w papierze to był niezły wycisk, sam jeszcze zdążyłem tego doświadczyć – liczenie znaków, by dokładnie zmieściły się w słupku, przegapione literówki nie do poprawienia czy też presja czasu, stres bo drukarnia się niepokoi. Ogółem – kawał dobrej roboty, starszy Kolego!
Foto: Jarosław Usakiewicz
DROGI
Stan brańskich dróg jest bardzo dobry. Większość ulic jest pokryta równym asfaltem, mniejsza część polbrukiem, a najmniejsza trylinką. Utwardzone nie są tylko najmłodsze ulice, choć niedługo i to ma się zmienić. A na starszych jak np. na ul. Senatorskiej - chyba wzorem Tykocina - pozostawiono z kolei zabytkowy bruk, czyli tzw. kocie łby. Chodniki też są w dobrym stanie. Nie możemy narzekać - po prostu pod tym względem - "dzięki Bogu i partii" - jest w większości przypadków bardzo dobrze, bo przecież każda władza (w tym powiatowa, wojewódzka i krajowa - administratorzy części ulic) swoją cegiełkę do tego sukcesu dołożyła.
DRUHOWIE
Strażacy ochotnicy z brańskiej OSP. Lubię naszych druhów, bo raz, że to dobre i szczere chłopy, a dwa że z nimi jest zawsze konkretna gadka - w lewo albo w prawo, nigdy pośrodku. No i wesoło też bywa.
Oprócz akcji przy pożarach, wypadkach czy likwidacjach gniazd os, druhowie zabezpieczają też imprezy (a ostatnio nawet organizują), kierują ruchem czy wspomagają cykliczne akcje krwiodawstwa. Są więc w Brańsku bardzo przydatni, bardzo potrzebni. Nigdy nie wiesz czy kiedyś nie będziesz potrzebował ich pomocy, więc powinieneś darzyć ich szacunkiem i to niewymuszonym.
WIDEO: Strażacy w akcji
DYSKOTEKA
"Świeckiej pamięci" dyskoteka Kolorado była w regionie niewątpliwie jedną z wizytówek miasta. Młodzi ludzie z Podlasia niegdyś kojarzyli Brańsk głównie z tym miejscem. Wszystko działo się w ostatniej dekadzie XX i pierwszej XXI wieku, gdy tzw. tancbudy powstawały jak grzyby po deszczu, a Podlasie przodowało w promocji muzyki disco polo, przeżywającej wówczas istny boom. Znamy przecież opowieści o tym, że z powodu emisji programu Disco Relax w niedzielę rano na Polsacie, proboszczowie wiejskich parafii na wschodzie kraju potrafili - na prośbę wiernych - przesuwać godziny mszy świętych.
Do Kolorado przybywały praktycznie wszystkie gwiazdy disco polo na czele z Zenkiem Martyniukiem i Marcinem Millerem, a z innych miejscowości nawet autokary dowożące uczestników imprez. Pan Zenek zresztą do dzisiaj bardzo ciepło wspomina Brańsk.
Z powodu upadku klubu jedni rozpaczali, drudzy odetchnęli z ulgą. Wspomnienia imprez na brańskim Makiełku pozostaną jednak w pamięci wielu osób na długie lata, tym bardziej, że część dyskotek utrwalono na zdjęciach i filmach.
"Dyskoteka w Brańsku!" wróciła na chwilę i to w stacji TVN, gdy tak właśnie krzyczał kilkukrotnie Szymon Hołownia, prowadzący program "Mam talent" w odcinku z udziałem brańskiego duetu Neon. Ryszard i Grzegorz Korzeniewscy z pewnością przypomnieli pochodzącemu z Białegostoku prezenterowi, z czym kojarzy się Brańsk w kontekście dobrej zabawy.
WIDEO: Benefis zespołu Boys w 2003 roku.
DZIEŃ DOBRY I DZIĘKUJĘ
Przyjęło się w Polsce, że raczej nie kłaniamy się osobom, których nie znamy lub do których nie mamy jakiejś sprawy (jak np. w urzędzie). Jakby nie mówić, Europejczykom w końcu trochę brakuje spontaniczności, amerykańskiego "yeah", otwartości - są z reguły smutasami.
Słów powitania lepiej w Brańsku nie szczędzić. Sam nikomu ich nie żałuję, staram każdemu się ukłonić, ale często mówię „dzień dobry” do osób, których kompletnie nie znam. Nawet tak wypada, bo często oni mnie akurat znają lub znają moich rodziców, co przekładało się kiedyś na „uprzejmie donoszę, że syn jest niewychowany/zadziera nosa, bo nie mówi ludziom dzień dobry”.
Tak więc, mówmy sobie zawsze „dzień dobry”. To nie tylko powitanie, ale i pozdrowienie zarazem, gdyż zwyczajnie życzymy komuś w tej sposób miłego dnia. Pewien brańszczanin nauczył mnie też wyrażenia: „Wesołej nocy”, co nie powiem, jest ciekawe, a nawet inspirujące.
Słowo „dziękuję” też jest w Brańsku ważne. Narzekamy, że komuś za dużo się dziękuje, a innemu w ogóle nie podziękowano. Podobnie z publicznymi powitaniami – lepiej nikogo nie pominąć, dlatego czasami prawie pół uroczystości to czas na powitania każdej z zaproszonych osób - z imienia i nazwiska oraz pełnionej funkcji.
DZIWAK
Najdziwniejszy dzisiejszy wpis. W Brańsku mianem dziwaków dość często określa się osoby, które się czymś wyróżniają na tle społeczeństwa – niezależnie czy pozytywnie czy negatywnie. Takim objawem dziwactwa może być tutaj nawet codzienny jogging czy regularne spacery po mieście, czyli widok zupełnie zwyczajny dla mieszkańców dużych miast. To nie jest mój wymysł, moja przesada – naprawdę trochę się o takich osobach nasłuchałem, a sam zazdroszczę im konsekwencji i dobrej formy. Chodzenie z kijkami po ścieżce przy szosie przez grupę pań też było przez pewien czas opatrzone odpowiednim komentarzem tubylców. Jednemu wręcz odpowiedziałem, że w Brańsku osoby przejmujące się zdaniem innych, powinny - dla świętego spokoju - chodzić na spacery z psem, bo o to już naprawdę trudno się przyczepić.
Pozytywni "dziwacy" – róbcie swoje!
CZYTAJ TEŻ:
Kamil Pietraszko