Dlaczego Brańsk nieustannie jest porównywany do Ciechanowca? Czy w mieście jest drogo czy tanio? Co z tym Cashem? Zapraszamy do trzeciej odsłony brańskiego alfabetu. Dzisiaj oczywiście litera C.
CASH
To hasło widnieje alfabetycznie na szczycie słów na literę C, ale trafiło tu przez przypadek. Chcąc dodać jeszcze jedną wzmiankę, zacząłem szukać frazy „Brańsk C...” i wujek Google podpowiedział mi, że z miastem związany jest Cash. Matty Cash. No tak, o wnuczku brańszczanki w kontekście naszego miasta było swego czasu głośno i to w całym kraju.
Reprezentant Polski w piłce nożnej nigdy nie był w Brańsku, a jego babcia od swojego wyjazdu stąd w latach 60. odwiedziła Ojczyznę bodaj tylko jeden raz, przynajmniej w ciągu ostatnich 20-30 lat. Jeśli uczestnik MŚ w Katarze, który w 1/8 finału dzielnie powstrzymywał słynnego "Mekambe" rzeczywiście interesuje się rodzinnym miastem swoich polskich przodków, to zapewne niegdyś zawita do Brańska. Tak przynajmniej zadeklarował.
Z pewnością miasto chciałoby mieć takiego ambasadora i przyjaciela – nie ma co ukrywać, że jest to przecież najbardziej znana osoba łączona w jakikolwiek sposób z Brańskiem.
Na pewno w jego osobie chcą mieć mentora zawodnicy Pioniera Brańsk, którzy w czerwcu br. wraz z burmistrzem wzięli udział w sympatycznym spotkaniu na zgrupowaniu reprezentacji Polski w Warszawie. Były przemówienia, wymiana uprzejmości oraz prezenty prosto z Podlasia. Miło by było, gdyby doszło do rewizyty – Matty, teraz Twój ruch, bo w końcu ile razy można Cię zapraszać. Czekamy ;-)
CENY
Mieszkań w Brańsku jest za mało, co widać po tym jak wiele osób szuka tutaj bezskutecznie lokum, a to wpływa na ich wysoką cenę. Z kolei na zakup działek budowlanych w niektórych częściach małego podlaskiego miasteczka trzeba wziąć niemały kredyt, a niektórych na to nie stać za Chiny Ludowe. Przeniesienie się do Brańska na stałe, zaczynając od kompletnego zera (bez działki) naprawdę słono kosztuje.
Tanie nie są też koszty wynajmu lokali pod działalność gospodarczą, ale skoro te cieszą się zainteresowaniem przedsiębiorców i w większości nie stoją puste, to oznacza, że jednak jakoś musi im się to opłacać.
Mało płaci się w Brańsku za usługi. Kto przyjeżdża tutaj z Warszawy lub zza zachodniej granicy np. by naprawić samochód lub skorzystać z fryzjera, ten może być bardzo zadowolony z zaoszczędzonych kwot, dlatego bardziej skorzystają z takiej łaskawości miasteczka przyjezdni niźli tutejsi. W Brańsku jednak żyje się po pańsku, a takie życie musi przecież odpowiednio kosztować.
CERKIEW
A więc prawosławie. To wyznanie chrześcijańskie jest w Brańsku reprezentowane przez nieliczną grupę kilkudziesięciu osób należących do parafii w Maleszach-Brańsku, ale już w Bielsku, Hajnówce czy Siemiatyczach czy też ogółem na Podlasiu w niektórych miejscowościach prawosławni stanowią liczną wspólnotę, czasami nawet są w większości.
Relacje prawosławnych z katolikami na przestrzeni wieków były w Brańsku różne. Czy teraz są dobre? A może neutralne? Tak właściwie, przynajmniej dla mnie są one całkowicie nieistotne. W sensie – cieszę się, że wyznawana wiara nie odróżnia nas od siebie w codziennym życiu. Na tym właśnie polega tolerancja, że nie wspomina się o naszej odmienności. W sumie to jakiej odmienności, skoro jesteśmy chrześcijanami, więc wierzymy w Jezusa Chrystusa i praktykujemy sakramenty. Istotnych różnic jest naprawdę niewiele.
Czasami tylko i aż dzieli nas tylko interpretacja historii i polityki. A zwłaszcza tej drugiej powinno być jak najmniej zarówno w kościele jak i w cerkwi.
(Pozdrawiam naszego ultramaratończyka - ks. Marka)
CIECHANOWIEC
Miasto, które w Brańsku często bywa punktem odniesienia z racji na podobną liczbę mieszkańców, a więc co za tym powinno iść - podobne możliwości rozwoju. I tutaj ciekawostka - na początku lat 90., gdy reaktywowano Polskę samorządową, pojawił się nawet pomysł powstania powiatu brańsko-ciechanowieckiego. Oczywiście idea ta nie została zrealizowana, więc skorzystały: Bielsk Podlaski i Wysokie Mazowieckie.
Nie jestem biegły w szczegółowej historii Ciechanowca, ale wystarczy przytoczyć najczęstsze porównania do tego miasteczka padające z ust mieszkańców Brańska:
- Posiadanie przynoszącego mu sławę Muzeum Rolnictwa. Jakie muzeum lub choćby izbę pamięci posiada Brańsk?
- Rozwinięta targowica, na którą w czwartki tłumnie zjeżdżają się brańszczanie, nie mający zbytnio czego szukać w poniedziałki u siebie.
- Zbiornik retencyjny - my mamy nowy akwen tego typu, a ciechanowiecki w czasie budowy naszego przechodził już rewitalizację, bo został wybudowany dawno temu. (Warto dodać przy okazji, że nasze miasta łączy rzeka Nurzec).
- Szkoła średnia w Ciechanowcu ma się dobrze, a przynajmniej działa stabilnie, a nasze LO trzeba było ratować przed zamknięciem.
- A nawet w przypadku nieistniejącego już dziś szpitala, Ciechanowiec również bronił się zdecydowanie dłużej od Brańska przed "zwinięciem tego interesu".
Wymieniając te rzeczy, nie chciałbym zabrzmieć jak piewca potęgi sąsiedniego miasta kosztem własnego. Nie o to w tym wszystkim chodzi. Po prostu widać, że Ciechanowiec miał więcej szczęścia do społeczników. Ci którzy się tam pojawiali, byli w swoim działaniu bardzo konsekwentni, co przyniosło wyraźne profity dla miasta. Wielu z tych zasłużonych ludzi już nie ma lub za jakiś czas nie będzie na tym świecie, ale pamiątka po ich życiu pozostanie jeszcze przez długie lata i ku zyskowi dla kolejnych pokoleń.
Z drugiej jednak strony co stoi na przeszkodzie, by nasza targowica lub szkoła średnia odzyskały dawny blask? W tych dwóch sprawach wielokrotnie słyszałem bezsensowne tłumaczenia różnych osób w stylu jednego z polskich piłkarzy, który żalił się, że mecz mu nie idzie, bo... gra w niedzielę o 17:00.
Szkoła jest pod obserwacją, bo może nastąpić tam pozytywny „efekt nowej miotły”, dlatego zatrzymam się przy targowicy. Prawda jest taka, że nie można wiecznie wszystkiego zwalać na brak kasy, bo tu nie chodzi o żadne kokosy, tworzenie od razu nowoczesnych hal targowych. Nie zawsze można trafić na taką okazję i to zrozumiałe. Ciechanowiec też nie posiada takowych.
Na dobry początek warto zacząć od spraw podstawowych takich jak zbicie kilku drewnianych stoisk. Czy na tak drobne wydatki trzeba od razu robić przetarg lub pisać wnioski? Nie, można to spokojnie wykonać ze środków własnych miasta. Deklaruję w tym miejscu, że jeśli ktokolwiek z Urzędu Miasta pójdzie za tym pomysłem i postanowi go zrealizować, to przyjdę na miejsce (być może z innymi osobami) i w czynie społecznym pomogę robotnikom w takiej pracy. Warto oddolnie zrobić coś dobrego dla naszej targowicy, poprawiając nieco komfort pracy sprzedawców. Naprawdę szkoda żeby historyczny poniedziałkowy targ umarł śmiercią naturalną, a właściwie głodową, z powodu zaniedbania. Błagam, koniec już z tymi ciągłymi wymówkami, że się nie da!
CISZA
Jak już wspominałem, Brańsk w opinii większości mieszkańców jest miastem cichym i spokojnym. Ten rodzaj ciszy jest jego niewątpliwą zaletą, bo jak śpiewał Dave Gahan z Depeche Mode - „Enjoy the silence”.
Niestety cisza może mieć też to smutne, a czasami wręcz negatywne oblicze. Mowa o milczeniu w sprawach ważnych dla miasta. Gdy trzeba się wypowiedzieć, skonsultować w większej grupie, często (choć nie zawsze) mieszkańcom brakuje odwagi, by oficjalnie wyrazić, co myślą, a przecież do urn z reguły chodzą tłumnie. Wybory to jednak wydarzenia, które odbywają się od wielkiego dzwonu, raz na kilka lat. Nie chodzi mi wcale o polityczne wojenki, ale o zwykłą potrzebę dialogu, bo po prostu jakiś temat jest bardzo ważny dla zwykłego brańszczanina, a nierzadko bezpośrednio, personalnie go dotyczy. Potem, gdy coś pójdzie nie po myśli mieszkańca, ten żałuje swojego braku zaangażowania.
Dlaczego o tym piszę, zarazem narażając się na krytykę? No ja akurat do milczących nie należę. My, brańszczanie nie lubimy być pouczani przez kogokolwiek, ale ja też nie jestem zupą pomidorową, żeby mnie wszyscy lubili.
Uznałbym taką ciszę za zwyczajny element tutejszej mentalności, gdyby nie fakt, że w Brańsku o najważniejszych sprawach rozmawia się nieoficjalnie, prywatnie, po cichu. Tisze jedziesz, dalsze budiesz – po co mówić o pewnych sprawach głośno, gdy ktoś z rodziny może mieć przez to kłopoty w pracy? Przecież najlepiej się nie odzywać i mieć święty spokój. W tym miasteczku niektórzy zastanawiają się dwa razy zanim... nic nie powiedzą.
CIEKAWOŚĆ
Jeszcze jedna nieco gorzka refleksja, co do tego jacy często bywamy.
Powiedziałbym o wielu osobach, że ich ciekawość to pierwszy stopień do piekła, ale wyszedłbym chyba na hipokrytę, gdyż bez bycia „panem ciekawskim” sam nic bym nie wskórał w pracy dziennikarskiej. Ciekawość tak jak wspomniana już cisza, ma jednak różne oblicza. Zdrową i niezdrową. Ciekawość dotycząca spraw społecznych, jawnych, oficjalnych nijak ma się do ciekawości polegającej na wtykaniu nosa w nie swoje sprawy (tzw. wścibstwo). Cóż – charakter małych społeczności jest taki, a nie inny, że czasami nie musisz się kimś interesować, by do twojego ucha same napływały plotki na temat czyjegoś życia prywatnego.
Wścibstwo ma jednak też pozytywną cechę – czasami potrafi rozbawić człowieka. Na pewno każdy z nas spotkał się z tym, że informacje o czyjejś śmierci były - jak mawiał Mark Twain - „mocno przesadzone”, a ktoś wystrychnięty na dudka w rzeczywistości wydudkał kogoś na strychu (aluzja do pewnego słynnego dowcipu).
Zapadła mi w pamięć szczególnie sytuacja, gdy kiedyś przyjechałem do Brańska zaraz po nocnym dyżurze w białostockim szpitalu, w którym wówczas pracowałem. Usłyszałem od jednego z mieszkańców o wypadku pod Białymstokiem, w którym pod naczepą TIR-a zginęła kobieta w ciąży. Rzecz w tym, że po tym „śmiertelnym wypadku” woziłem tę panią na badania, rozmawialiśmy, żartowaliśmy, bo zwyczajnie sama wraz ze swoim maleństwem wyszła z niego bez szwanku. Mąż też. Także tego - skończyło się na obserwacji i na plotkach.
Mistrzowie w plotkarskim fachu mogliby więc pracować w mitycznym Radiu Erewań, gdzie produkowano słynne anegdoty:
Słuchacze pytają: Czy to prawda, że na Placu Czerwonym rozdają samochody? Radio Erewań odpowiada: tak, to prawda, ale nie samochody, tylko rowery, nie na Placu Czerwonym, tylko w okolicach Dworca Warszawskiego i nie rozdają, tylko kradną.
Bądźmy jednak poważni. Powielanie nieprawdziwych informacji na czyjś temat grozi nawet odpowiedzialnością karną. Plotkarz z reguły jest bezkarny (heh, no chyba, że zostawimy to sądowi ostatecznemu), ale dziennikarz czy polityk musi się czasami kilka razy zastanowić nad użyciem odpowiedniego słowa w zdaniu, tak by nie zaszkodzić i komuś i sobie.
Do tego, by prostować powielane plotki, nie każdy plotkarz ma jaja, czyli odwagę cywilną. W Brańsku niestety wielokrotnie można się spotkać z tym smutnym zjawiskiem braku sprostowań, ale czy tylko tu, czy to po prostu jest takie... ludzkie?
CIERPIENIE
W swoich dziejach wiele wycierpiał nasz kraj, wiele wycierpieli Polacy jako naród i nie inaczej było w przypadku Brańska i brańszczan. W hołdzie ofiarom II wojny światowej z terenu Brańska wypada wspomnieć o żołnierzach – tych oficjalnie zorganizowanych jak i tych walczących w partyzantce, ale i cywilach, którzy tracili życie w różny sposób. Jedni pozostając w mieście, inni jak np. brańscy Żydzi wskutek wywózki do obozu zagłady w Treblince.
Sam noszę w pamięci relacje świadków z wstrząsających wydarzeń, egzekucji jakie miały miejsce wobec mieszkańców ul. Binduga i to w najbliższym sąsiedztwie mojego późniejszego domu rodzinnego – nie wiem czy są one gdziekolwiek utrwalone w formie pisemnej, ale na pewno są one przekazywane z pokolenia na pokolenie, m.in. by podkreślić jak wielkim złem jest wojna i do jakich tragedii ludzkich prowadzi.
I tutaj znów wypada wspomnieć o monografii pióra Pana Zbigniewa Romaniuka, tyle że jej drugi tom jest w trakcie powstawania, a więc na więcej opowieści z czasów wojennej zawieruchy z lat 40. XX wieku musimy jeszcze trochę poczekać.
Dzisiaj pojawiło się trochę krytyki, ale jeśli piszę o Brańsku i brańszczanach krytycznie, to zawsze z troski.
Kamil Pietraszko
CZYTAJ TEŻ: