Przetarg na sprzedaż majątku Spółdzielni Mleczarskiej Bielmlek zakończył się w piątek 29 kwietnia. Tak jak w poprzednich przetargach nie wpłynęła żadna oferta.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Rozstrzygają się losy Spółdzielni Mleczarskiej Bielmlek
Co dalej?
Syndyk zamierza ogłosić kolejny przetarg. Ponownie wystąpi do rady wierzycieli o obniżenie ceny wywoławczej.
- To konieczność w sytuacji, gdy rynek nie jest zainteresowany kupnem majątku w dotychczasowej cenie - wyjaśnia Józef Gliński, syndyk masy upadłości SM Bielmlek.
Syndyk obniżenie ceny proponował już przy tym przetargu. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, proponował kwotę 87 mln zł. Na propozycję tę przystało jednak jedynie dwóch z pięciu członków rady wierzycieli. Dwóch kolejnych było przeciw, a jeden się wstrzymał. Ostatecznie ustalono, że syndyk pozostawił cenę z poprzedniego przetargu.
Rada wierzycieli skłąda się z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, Banku Ochrony Środowiska (obie te instytucje podległe rządowi i były za obniżeniem ceny), Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa (podległy ministerstwu rolnictwa, był przeciw), spółki Trans-Ser (spółka prowadziła działalność m.in. na terenie bielskiej mleczarni i posiada tu swój odrębny majątek), siedzibę ma w Młynarach - była przeciw), Banku Spółdzielczego w Brańsku (wstrzymał się)
Taka decyzja była w jakimś stopniu uzasadniona. Bo między poprzednim a właśnie zakończonym przetargiem na plus zmieniło się kilka rzeczy. Prokuratura zamknęła śledztwo w sprawie pożaru w proszkowni i uznała to za wypadek losowy. W tej sytuacji ubezpieczyciele zobowiązali się do pokrycia kosztów usunięcia strat. Odszkodowanie mogło zostać wypłacone już nowemu nabywcy. Z końcem kwietnia, czyli jeszcze przed rozstrzygnięciem przetargu, kończy się umowa dzierżawy Bielmleku przez Laktopol. Spółka ta traci wszelkie prawa do majątku i prawo jego pierwokupu.
Jedno i drugie mogło zachęcić potencjalnych nabywców.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Jak się, również nieoficjalnie, dowiedzieliśmy Laktopol był bardzo zainteresowany obniżeniem ceny Bielmleku i kupnem majątku na koniec dzierżawy. Jego szef zabiegał o to i u syndyka, i u wierzycieli.
Jeszcze przed pierwszym przetargiem na sprzedaż mleczarni Bielmlek proponował cenę 80 mln zł, pomniejszoną o poniesione kosztu i wypłacaną w ratach rozłożonych na 7 lat. Wówczas jednak, przy wycenia majątku na poziomie 150 mln zł cena ta była zbyt niska, a pozostałe oczekiwania nawet dziś są nie do przyjęcia.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Obecnie Laktopol musi przekazać majątek syndykowi, bo upłynął okres dzierżawy. Prawa pierwokupu nie miał już nawet w tym przetargu, bo ten byłby rozstrzygany w maju, czyli po upływie okresu, na który była zawarta umowa dzierżawy.
Podczas pożegnalnego spotkania z załogą szef Laktopolu poinformował pracowników, że ich umowy wygasają w połowie maja. I do tej pory wszystko powinno się rozstrzygnąć. Spotkanie odbyło się tuż przed zakończeniem przetargu i już wtedy informował, że spółka swojej oferty nie złoży.
Właściwie sprawa już jest rozstrzygnięta, do połowy maja, syndyk nie zdąży ogłosić kolejnego przetargu, a bez przetargu majątku sprzedać nie może.
Możliwe, że Laktopol wystawi swoją ofertę, gdy cena będzie niższa. Możliwe jednak, że wówczas nie będzie jedynym oferentem. Jak się dowiedzieliśmy, majątek Bielmleku oglądali przedstawiciele jednej z lokalnych firm spoza branży mleczarskiej, ale działającej w sferze przemysłu spożywczego. Widocznie dotychczasowe ceny również uznawała za wysokie, ale po ich obniżeniu, kto wie...
(azda)