Tak jak zapowiadaliśmy syndyk masy upadłości wznowił wysyłanie wezwań do wyrównania kwoty udziałów w Spółdzielni Mleczarskiej Bielmlek w Bielsku Podlaskim.
Od kilku rolników otrzymaliśmy informacje o tym, że takie wezwanie do nich dotarło. Przerwa w rozsyłaniu wezwań do rolników wynikała ze skargi na ogłoszenie upadłości Bielmlkeu, jaka złożył zarząd spółdzielni z prezesem Tadeuszem Romańczukiem na czele. Skarga ta została jednak odrzucona i syndyk wrócił do swoich działań.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Syndyk coraz bliżej sprzedaży Bielmleku, a rolników zostawił w spokoju... na razie
Syndyk wzywa spółdzielców do wyrównania udziałów do 50 tys. zł. U jednych jest to kilka tysięcy, u innych niemal cała kwota, prawie 50 tys. zł.
Więcej do zapłacenia zazwyczaj mają właściciele małych gospodarstw, czyli też ci, dla których kwoty te wykraczają poza możliwości finansowe. Udziały w spółdzielni dostawcy mleka spłacali w ramach potrąceń od ceny za zdawane mleko. Większe gospodarstwa zarabiały więcej i szybciej spłacały udziały, małe odprowadzały mniejsze kwoty i teraz stają przed widmem ogromnych zobowiązań.
W rozmowach z rolnikami nieustannie pojawia się pytanie, czy płacić?
Trudno na nie jednoznaczne odpowiedzieć.
- Do nas też niedawno trafiło takie wezwanie od syndyka, mam zamiar mu odpisać sama. Oczywiście nie zapłacę - mówi Monika Łęczycka, przedstawicielka rolników, którzy od początku problemów w Bielmleku protestowali i sygnalizowali, że sytuacja zmierza w złym kierunku. -
Na razie wymianę pism z syndykiem będzie ona prowadziła sama, by nie wydawać niepotrzebnie pieniędzy na adwokatów. Jeśli przyjdzie taka konieczność, sięgnie po pomoc prawną.
Dowiedzieliśmy się także, że niektórzy rolnicy zdecydowali się na wytoczenie pozwy przeciw wezwaniom. Te jednak okazują się kosztowne, bo trzeba zapłacić koszty sądowe i wynająć adwokata. Dotarły do nas informacje, iż stawki naliczane są jako procent od wysokości udziałów, czyli wychodzi niemało.
Powody do odrzucenia roszczeń syndyka mogą być różne, albo błędy przy przyjmowaniu na członka, lub przy informowaniu o podnoszeniu kwot udziałów. Większość rolników podpisywała tylko jedną deklarację wysokości udziałów. Tę przy przyjmowaniu do grona spółdzielców i wówczas kwoty udziałów były bardzo niskie. Niektórzy nawet mają podane te sprzed denominacji. Część rolników nie poczuwa się do odpowiedzialności, bo zawczasu ze spółdzielni się wypisała. Tu jednak trzeba uważać, bo zobowiązania spółdzielcy ciążą na nim jeszcze rok po skutecznym wypisaniu się. A to kiedy ono jest skuteczne, można bardzo różnie interpretować. Niektórzy wytykają również mnóstwo błędów proceduralnych ze strony spółdzielni i to też traktują jako powód do niepłacenia.
Sam syndyk wielokrotnie podkreślał, że wysyła wezwania, bo takie ciążą na nim obowiązki. Po prostu jako syndyk musi to robić. Sam jednak przyznaje, że rolnicy mogą, a wręcz powinni zadbać o swoje interesy i jeśli mogą udowadniać, że wezwania do zapłaty są bezpodstawne.
Znaczna część rolników po prostu czeka, choć są i tacy, którzy już szukają możliwości wzięcia kredytu, by należność syndykowi spłacić.
I to też nie jest złe posunięcie. Jak tłumaczył syndyk, pierwsze wezwanie nie oznacza, że za parę dni do rolnika zapuka komornik. Jeśli ktoś odpisze, zenie zapłaci i poda powód takiej decyzji, syndyk będzie się do tego odnosił. A nawet jeśli rolnik nic nie odpisze i po prostu nie zapłaci, syndyk wyśle kolejne wezwanie i jeszcze kolejne, a ostatecznie sam sprawę skieruje do sądu. Sąd już będzie decydował, czy wydać nakaz zapłaty i ewentualnie egzekucji, czy nie. Procedury te i rozprawa sądowa mogą trwać dość długo. Każda sprawa jednostkowego rolnika będzie rozpatrywana oddzielnie, choć pewnie w jakimś zakresie, będą one miały wspólny mianownik. Trudno wyrokować czy sady każą płacić wszystkim. Możliwe, że części rolników uda się udowodnić, że winy za długi spółdzielni nie ponoszą, część jednak będzie musiała zapłacić.
Ważny jest też kontekst polityczny tej sprawy. Sytuacja Bielmleku została nagłośniona w mediach. Ostatnio pojawiła się nawet na konferencji prasowej z udziałem prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Mówił o niej powracający na łono tej partii poseł Lech Kołakowski. Później, jak się dowiedzieliśmy, spotykał się z rolnikami. A wcześniej pojawiał się na protestach w Bielsku.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Sprawa Bielmleku pojawiła się na konferencji prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego [WIDEO]
W sprawie Bielmleku interweniował także europoseł i były minister rolnictwa Krzysztof Jurgiel. Jest wiec polityczne parcie, by państwo wsparło rolników. Nie wiadomo tylko na jakiej zasadzie. I oczywiście nie ma pewności, ze te wsparcie zostanie udzielone.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Wszyscy oni nie szczędzili też słów krytyki wobec swojego dawnego partyjnego kolegi - prezesa Bielmleku Tadeusza Romańczuka (byłego senatora i wiceministra rolnictwa).
Ciągle jest tu wiele niewiadomych.
Jednym z najmocniejszych argumentów za tym, by rolnicy nie płacili, jest fakt, że jeśli zapłacą, to jest spore ryzyko, że nawet jeśli później sądy stwierdzą, że płacić nie powinni, to i tak szanse na odzyskanie pieniędzy będą nikłe. Bielmlek nawet po ściągnięciu udziałów nie jest w stanie pokryć wszystkich długów, jakie posiada. Pod koniec procesu upadłości tym bardziej nie będzie w stanie zwracać wpłaconych udziałów.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Decyzja sądu w sprawie wysokości udziałów w Bielmleku zaskoczyła wszystkich
(bisu)