Takiego scenariusza chyba nikt się nie spodziewał. Laktopol jako dzierżawca majątku Bielmleku z dnia na dzień pozostawił zakład. Wszyscy pracownicy otrzymali informację, że mają nie przychodzić do pracy. Nie działa nawet kotłownia, która ogrzewa zakład, biura, a także lokale usługowe i pobliski blok. Przy kotłowni nie ma węgla.
Jak już pisaliśmy, w ubiegłym tygodniu Laktopol wypowiedział umowę dzierżawy. Zrobił to jednak mailem. W rozmowie z nami syndyk stwierdził, iż nie jest to prawna forma rozwiązania umowy dzierżawy i czekał na oficjalne pismo. Dzierżawca nie czekając na nic, pozostawił zakład.
CZYTAJ WIĘCEJ: To przełomowy moment w sytuacji Bielmleku. Syndyk i wierzyciele chcą sprzedawać, Laktopol się wycofać?
Jak się dowiedzieliśmy, o sytuacji nie poinformował nawet swoich pracowników. Ludzie z dnia na dzień otrzymują tylko informację, że mają nie przychodzić do pracy. Co dalej? Nikt im tego nie wyjaśnia.
Syndyk jest zaskoczony takim nieodpowiedzialnym zachowaniem ze strony dzierżawcy. W korespondencji przypomina Laktopolowi o obowiązkach, ale bez większego odzewu.
- Podjąłem działania w kierunku uruchomienia kotłowni - podkreśla Józef Gliński, syndyk masy upadłości Bielmleku. - Jest to najpilniejsze zadanie. Przy obecnych temperaturach nie możemy pozwolić na to, by ludzie marzli w domach, tym bardziej że wywiązują się ze swoich opłat czynszowych. Uruchomienie kotłowni jest o tyle trudne, że jej pracownicy zatrudniani są przez Laktopol, ale sytuację postaram się jak najszybciej rozwiązać, by zapewnić ciepło mieszkańcom.
Dodaje, że kosztami uruchomienia kotłowni obciąży dzierżawcę, bo ogrzewanie należy do jego obowiązków.
- Jeśli sytuacja się nie wyjaśni, dzierżawa zostanie zakończona i przejmę zakład - mówi.
Zapowiada też wyciągnięcie konsekwencji finansowych wobec Laktopolu. Kary i zadośćuczynienia wynikają z umowy dzierżawy (to bardziej w kwestii usunięcia szkód po pożarze w proszkowni), ale też z obowiązujących przepisów związanych z dzierżawą.
Przejęcie zakładu przez syndyka pozwoli uniknąć odcięcia prądu.
Syndyk nie musi się już obawiać ponoszenia kosztów utrzymania spółdzielni do czasu jego sprzedaży. Na konto otrzymał już pieniądze za brakujące udziały. Wpłacili je rolnicy, którzy otrzymali je z kolei z Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa w ramach rządowego wsparcia.
Syndyk jeszcze próbuje wyjaśnić sytuację z samym Laktopolem, ale też opracowuje formę prawną przejęcia zakładu. Zgodę na tu musi wyrazić jeszcze rada wierzycieli.
Sam Laktopol również ma niewesołą sytuację. Syndyk, jako dzierżawcę, obciąży go finansową odpowiedzialnością za usunięcie szkód wyrządzonych przez pożar w wieży proszkowni. Te według różnych nieoficjalnych szacunków mogą sięgnąć od kilkunastu do nawet 25 mln zł. Są to szacunki nieoficjalne, więc ostateczne koszty mogą być inne. Syndyk nie stwierdza, że pożar wynikł z winy dzierżawcy, ale to on zgodnie z umową ma doprowadzić majątek Bielmleku do stanu wyjściowego sprzed dzierżawy. Zakład był ubezpieczony, więc jest szansa na to, że koszty zostaną pokryte z ubezpieczenia. Ubezpieczenie wykupił Laktopol.
CZYTAJ WIĘCEJ: W Bielmleku coraz ciekawiej. Laktopol prosi wierzycieli o pieniądze na naprawę proszkowni po pożarze
Tadeusz Romańczuk, prezes Bielmleku twierdzi, iż wieża była wykorzystywana niezgodnie z przeznaczeniem i suszono w niej substancje, do których nie jest dostosowana. Jeśli jego opinia się potwierdzi, ubezpieczyciel będzie miał powód, by odszkodowania nie wypłacić. Wówczas koszty spadną na dzierżawcę. A jest to bardzo duży wydatek, który się nie zwróci, jeśli Laktopol Bielmleku nie przejmie.
- W obecnej sytuacji jestem gotów pomóc syndykowi w utrzymaniu zakładu w stanie gotowości, ale już po opuszczeniu spółdzielni przez Laktopol - stwierdził Romańczuk.
Na razie uszkodzona przez pożar elewację wieży zabito płytą OSB.
Przypomnijmy, że wcześniej Laktopol, również z pominięciem procedur, złożył ofertę kupna Bielmleku, ale za cenę zaskakująco niską. Oferował 85 mln zł, gdy wartość wyceny opiewa na 150 mln zł. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, syndyk w planowanym przetargu zamierza obniżyć cenę, ale do 140 mln zł (jest to kwota z wyceny dokonanej podczas procesu restrukturyzacji). Zamiar taki przedstawił już wierzycielom. Nie ogłoszono jeszcze oficjalnie, czy wierzyciele zgodę wyrazili. Spodziewać się można, że zgoda taka została wyrażona. Według oferty Laktopol proponowane 85 mln zł chciał pomniejszyć o koszty napraw po pożarze, a pozostałą część rozbić na raty, które chciał rozłożyć na 7 lat. „Od ręki" chciał zapłacic jedynie 25 mln zł.
CZYTAJ WIĘCEJ: Laktopol przedstawił ofertę kupna Bielmleku. Cena jest zaskakująca
W innych oświadczeniach wysyłanych do mediów Laktopol twierdził, że wkrótce przejmie mleczarnie i proszkownię w Bielsku, a szkody po pożarze nie są tak poważne i niebawem zostaną naprawione dzięki uzyskanemu ubezpieczeniu.
(azda)