To brzmi brutalnie, ale nie jest to wynik złej woli, tylko przepisów prawa związanych z upadłością zakładu. Majątek Bielmleku idzie pod młotek, pracownicy tracą zatrudnienie, a rolnicy jako udziałowcy spłacają długi spółdzielni do wysokości swoich udziałów.
Niedawno pisaliśmy o tym, że sąd zdecydował o ogłoszeniu upadłości Spółdzielni Mleczarskiej Bielmlek.
Czytaj więcej: Sąd ogłosił upadłość Spółdzielni Mleczarskiej Bielmlek
Kilka dni temu powołano też syndyka, który proces upadłości ma przeprowadzić. Został nim Józef Gliński z Białegostoku. W Bielsku znany jest choćby z przeprowadzenia upadłości firmy budowlanej Nordhus. Z majątkiem tej firmy poszło mu bardzo sprawnie, całą fabrykę domów modułowych przy ul. Kleszczelowskiej kupił Danwood (również bielska firma), a i szybko przejął dawna załogę Nordhusu.
Teraz syndyk liczy, że podobnie uda się z Bielmlekiem.
- Upadłością Bielmleku zajmuję się od kilku dni, więc trudno mi mówić o szczegółach - przyznaje. - Na początek muszę przeanalizować sytuację i od nowa wycenić majątek tego podmiotu, później najlepiej w całości go sprzedać. A zanim sprzedaż zostanie sfinalizowana, zamierzam wydzierżawić linie produkcyjne, by zakład wznowił produkcję.
Potencjalnym kupcem ciągle pozostaje spółka Laktopol, ale syndyk zapewnia, że nie tylko z nią chce rozmawiać.
- Wysyłam także oferty i informacje do innych zakładów - mówi.
Podobne działania prowadziła już Alina Sobolewska, którą sąd powołał do przeprowadzenia procesu restrukturyzacji Bielmleku. To właśnie ona prawie doprowadziła do wydzierżawienia bielskiej mleczarni spółce Laktopol i prowadziła już rozmowy dotyczące sprzedaży jej majątku. Na przejęcie zakładu zgodził się nawet Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. I właściwie w ostatnim momencie sąd zdecydował o zakończeniu procesu restrukturyzacji.
Czytaj więcej: Sąd umorzył proces restrukturyzacji Bielmleku. Mleczarnię czeka upadłość?
Trzeba jednak przyznać, ze tak naprawdę sprzedaż majątku praktycznie równała się upadłości.
Według wyceny Sobolewskiej majątek Bielmleku opiewał na około 140 mln zł, a długi na ponad 240 mln zł. Teraz po ogłoszeniu upadłości wartość majątku mogła spaść, a długi wzrosnąć o nakłady na utrzymanie zakładu do momentu jego sprzedaży.
Działania syndyka wiążą się z konsekwencjami wobec pracowników zakładu i udziałowców, czyli rolników.
W związku z upadłością pracownicy otrzymają wypowiedzenia. Mogą oni liczyć na wypłatę zaległych wynagrodzeń z Funduszu Świadczeń Gwarantowanych, z uwzględnieniem już wypłaconych przez ten fundusz płac. Część załogi może utrzymać pracę.
- Zależy mi, żeby zakład pozostał w stanie gotowości produkcyjnej - podkreśla syndyk.
Dzięki temu będzie działała także oczyszczalnia ścieków Bielmleku. Zapewnia ona bieżącą wodę i kanalizację pobliskim blokom. No i póki działa, ścieki nie spływają do rzeki.
Syndyk przyznał jednak, że mleczarnia nie posiada pieniędzy na bieżące utrzymanie i liczy na wsparcie wierzycieli do czasu podpisania umowy dzierżawy, a później sprzedaży majątku. A procedury te mogą potrwać kilka miesięcy.
A co z rolnikami?
Upadłość nie jest dobrą wiadomością zwłaszcza dla tych, którzy nie wpłacili jeszcze pełnej kwoty udziałów. Według zapewnień syndyka w ciągu kilku tygodni mogą oni spodziewać się wezwań do uregulowania zaległej kwoty udziałów. Jak tłumaczy Józef Gliński, obowiązek rozesłania takich wezwań i uzupełnienia brakujących elementów majątku, nakłada na jego prawo.
Syndyk przyjmuje obecnie, iż wartość udziałów pojedynczego rolnika powinna wynosić 50 tys. zł. Nie wyklucza jednak, że analiza prawna może wykazać, iż powinna ona być zwiększona do 100 tys. zł.
Swego czasu do takiej kwoty wartość udziału podniósł zarząd spółki, by uzyskać kredyt na ratowanie sytuacji finansowej Bielmleku. Później kwota ta została zmniejszona i obecnie w KRS podawane jest 50 tys. zł. Jest to jednak kwestia sporna. Pod koniec kwietnia na wniosek jednego z rolników sprawą zajmować się bezie sąd.
Warto zaznaczyć, iż wielu rolników otrzymało niedawno zawiadomienia o tym, że zostali oni skreśleni z listy udziałowców spółdzielni i to jeszcze w lutym ubiegłego roku, dokładnie 7 lutego. W ich sytuacji niewiele to zmienia, bo zgodnie z prawem odpowiadają oni za długi spółdzielni jeszcze przez rok od otrzymania takiego zawiadomienia, a nie od momentu skreślenia.
Swoją drogą pewną ciekawostką jest, że ośmiu rolników zostało wykreślonych kilka dni wcześniej i powiadomionych o tym niemal od razu. W gronie tym jest Leon Antoniuk. To właśnie od wniósł pozew do sądu o unieważnienie uchwały zarządu podnoszącej wysokość udziałów do 100 tys. zł.
Antoniuk nie ma wątpliwości, że władze Bielmleku specjalnie wykreśliły go i natychmiast zawiadomiły o tym - by nie mógł występować jako udziałowiec spółdzielni.
- Świadomie lub nie zrobili mi tym przysługę, bo rzeczywiście obecnie nie ponoszę odpowiedzialności finansowej za długi spółdzielni - przyznaje Antoniuk.
Nie wiadomo jak jednak do tego podejdzie sąd na kwietniowej rozprawie dotyczącej wysokości udziału. Sędzia może bowiem uznać, iż Antoniuk nie jest już członkiem, nie ponosi odpowiedzialności finansowej za długi Bielmleku, więc nie może być stroną w sprawie.
Czytaj więcej: Rolnicy z Bielmleku masowo odbierają zaświadczenia o tym, że nie są już członkami spółdzielni. Czy grozi im spłacanie jej długów?
- Dyskusyjną sprawą jest też fakt, że ja i kilku innych rolników zostaliśmy wykreśleni na oddzielnym posiedzeniu rady nadzorczej - mówi Antoniuk. - Po kilku dniach ta sama rada zebrała się ponownie, by wykreślić około 700 pozostałych członków spółdzielni. A później sama rada została rozwiązana. Ale za każde takie posiedzenie członkowie rady otrzymują wynagrodzenie, w sumie to koszt około 10 tys. zł. Przy setkach milionów długu, to niby niewiele, ale jednak jest to jakieś marnotrawstwo. W dodatku z informacją o skreśleniu z listy udziałowców pozostali rolnicy otrzymali po ponad roku. Przez to zostaną obciążeni spłatą długów spółdzielni.
A warto pamiętać, że wielu rolników jest też wierzycielami Bielmleku, bo mleczarnia zalega im z zapłatą za mleko.
- Niestety tak to jest, że rolnik będzie pierwszy w kolejce do płacenia, a ostatni do odzyskiwania swoich pieniędzy - mówi z żalem Antoniuk.
Głównymi wierzycielami SM Bielmlek są instytucje rządowe: Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa oraz Bank Ochrony Środowiska. To one udzielały kredytów lub gwarancji kredytowych na inwestycji Bielmleku, czyli budowę nowoczesnej proszkowni, a później na ratowanie sytuacji finansowej mleczarni.
(bisu)