Stanisław Derehajło były wójt Bociek, były doradca premiera, były wicemarszałek, wiceprezes partii Porozumienie, radny wojewódzki. jest postacią znaną nie tylko w lokalnej i krajowej polityce. Popularność ma różne twarze. Swego czasu stał się popularnym bohaterem memów. Teraz na Pomorzu jedna firm zaczęła sprzedawać pamiątkowe magnesy na lodówkę z jego podobizną i memowymi hasłami typu "Panie Areczku...", czy " Panie Michałku...".
Polityk i samorządowiec z memów sam się śmiał i przyjmował je jako pewną konsekwencję zdobywania popularności i robienia politycznej kariery. W sprawie magnesów jednak postanowił podjąć kroki prawne.
REKLAMA
- Mam dystans do siebie, sam często żartuję z własnej osoby - mówi Stanisław Derehajło. - Memami z moją osobą zbytnio się nie przejmowałem, niektóre były nawet zabawne, inne mniej. Treść większości nie miała nic wspólnego z moją realną działalnością. Widocznie komuś pasował mój wizerunek. Jestem świadom, że jako osoba publiczna muszę się z tym liczyć. Lubię się śmiać. Co innego mój wizerunek na magnesach. Nikt ze mną tego nie konsultował, nie pytał o zgodę. Brzydko mówiąc, ktoś na mojej "gębie" zarabia i się nie dzieli, i nawet nie, pyta, czy może. Pewnie też nie dzieli się z autorem lub autorami zdjęć.
Derehajło zaznaczył, że podejmie kroki prawne wobec producenta magnesów. Obecnie ustala, kto nim jest. Nie wyklucza też roszczeń finansowych.
Magnesy sprzedawane są m.in. w nadmorskich kurortach widnieje na nich zdjęcie Derehajły i róże teksty z imionami np. "Panie Mikołaju chciałby pan kilka bezpłatnych nadgodzin?" lub "Panie Mietku, dałem Panu prace, a Pan do mnie o jakiejś umowie". Nazwisko podlaskiego polityka i samorządowca oczywiście na magnesach się nie pojawia.
Zdjęcie takiego stoiska pojawiło się w mediach społecznościowych.
(azda)