Sprzedaż Spółdzielni Mleczarskiej Bielmlek to nie koniec procesu upadłości. Syndyk jeszcze będzie sadził się z niespełna 50 rolnikami, którzy nie wyrównali brakujących udziałów. Musi też podzielić otrzymane Ze sprzedaży pieniądze miedzy wierzycieli.
Wbrew pozorom to nie takie proste, bo tych pieniędzy jest o wiele za mało, by usatysfakcjonować wszystkich, a nawet większość osób i instytucji, u których Bielmlek ma zaległości.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Jak się nie szarpać, pod za krótką kołdrą wszyscy się nie ogrzeją...
Niedawno odezwał się do nas były pracownik Bielmleku, który jeszcze za czasów funkcjonowania mleczarni wygrał w sądzie brakujące wynagrodzenia. Całość należności wraz z odsetkami, którą przyznał mu sąd, sięga 100 tys. zł.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Sąd sądem, ale sprawiedliwość nie do końca wychodzi po jego stronie. Nie wiemy, ile ów pracownik ma szanse odzyskać, ale z pewnością nie będzie to 100 proc. owej należności. Za to bardzo prawdopodobne, że będzie to niewielka część tej kwoty.
- Na chwilę obecną nie jestem w stanie powiedzieć, w jakiej części swoje należności odzyskają poszczególni wierzyciele - mówi Józef Gliński, syndyk masy upadłości Bielmleku. - Jest nadzieja, że ta kategoria wierzycieli, do której należą pracownicy, rolnicy, ale także ZUS, czy Fundusz Świadczeń Gwarantowanych, w jakiejś części zostaną spłaceni.
Dopytaliśmy go, jak wygląda podział otrzymanych pieniędzy.
W pierwszej kolejności będą spłacani wierzyciele, którzy mają zabezpieczenia na majątku Bielmleku, czyli hipoteki i zastawy rejestrowe. Są to przede wszystkim banki.
By podsumować całą sytuację, wystarczy przypomnieć, iż długi spółdzielni w momencie ogłoszenia procesu jej restrukturyzacji wynosiły 240 mln zł, jej majątek wyceniono na 140-150 mln zł, a sprzedano za 87 mln zł plus 3 mln zł za zakład drzewny w Hajnówce. No i kilkanaście milionów złotych pochodziło z udziałów wpłaconych przez rolników, którzy otrzymali na ten cel rządowe wsparcie. Jednak w trakcie procesu restrukturyzacji i upadłości długi spółdzielni jeszcze wzrosły i ich suma zbliżyła się do 300 mln zł.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Tak naprawdę otrzymana kwota ze sprzedaży majątku nie wystarczy na pokrycie hipotek i zastawów.
Jednak z posiadanej kwoty syndyk ma prawo wydzielić do 10 proc. na pokrycie kosztów masy upadłości i przy okazji częściowego pokrycia wierzytelności wobec pierwszej grupy wierzycieli.
Jak już pisaliśmy, w grupie tej są m.in. pracownicy, rolnicy, którzy oddawali mleko, ZUS i Fundusz Świadczeń Gwarantowanych.
Wspomniany pracownik, który wygrał w sądzie z Bielmlekiem, zaliczany jest do pracowników, podobnie zresztą jak byli już prezes i członkowie zarządu spółdzielni. W sumie wierzytelności wobec tej grupy to grube miliony złotych i na wszystkich nie starczy. Wierzytelności wobec nich będą jednak spłacane proporcjonalnie. Może się na przykład okazać, że każdy z wierzycieli w tej grupie odzyska po 10 proc. całej kwoty.
To się jednak okaże, gdy sąd zatwierdzi podział spieniężonego majątku Bielmleku między wierzycieli hipotecznych i zastawkowych, a następnie z pozostałej kwoty pokryte zostaną koszty masy upadłości, w tym wynagrodzenie syndyka.
Dopiero pozostałe pieniądze będą dzielone między wspomnianą grupę wierzycieli.
Kolejne kategorie wierzycieli (np. kontrahenci) raczej mają już nikłe szanse na odzyskanie choćby złotówki.
Tymczasem w listopadzie zaczną się pierwsze rozprawy o brakujące udziały niewpłacone przez rolników.
(azda)