- Syndyk nie ma podstaw prawnych, by domagać się od rolników spłaty brakujących udziałów - twierdzi Tadeusz Romańczuk, prezes Spółdzielni Mleczarskiej Bielmlek.
Radzi byłym członkom spółdzielni, by nie reagowali na wezwania syndyka i nie wpłacali brakującej kwoty. Jego zdaniem, dotychczas wpłacona cześć udziałów powinna być zwrócona. Także ta wypłacona w ramach rządowego wsparcia przez ARiMR.
Rolnicy poinformowali nas o tym, że otrzymują z biura syndyka telefoniczne wezwania do zapłaty brakującej części udziałów, w przeciwnym razie syndyk skieruje sprawę do sądu. Jeśli syndyk otrzyma od sądu nakaz zapłaty, żądaną kwotę brakujących udziałów może ściągać komornik.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Syndyk pozwie do sądu rolników, którzy nie wpłacili brakujących udziałów w spółdzielni Bielmlek
Zdaniem prezesa Bielmleku to jednak nie nastąpi i rolnicy komornika nie muszą się obawiać. W najgorszym scenariuszu, jeśli rzeczywiście sąd wyda nakaz zapłaty, mogą spłacić należność, jeszcze zanim zajmie się tym komornik. Wówczas unikną dodatkowych kosztów.
Ale i to zdaniem Romańczuka im nie grozi. Nie tylko nie muszą dopłacać, ale powinny im zostać zwrócone wszystkie pieniądze, które wcześniej w ramach spłaty udziałów przekazali syndykowi.
Zgodnie ze statutem spółdzielni wysokość udziałów w Bielmleku wynosiła 50 tys. zł. Większość rolników w czasie funkcjonowania spółdzielni wpłacało udziały na zasadzie potrącania odpowiedniego procentu od zapłaty za oddawane mleko. Część spłaciła całość, ale większość tylko część. Jak mówi prawo spółdzielcze, członkowie spółdzielni odpowiadają za jej zadłużenie do wysokości udziałów. Odpowiedzialność taka ciąży na nich jeszcze przez rok od wykreślenia z listy członków.
Gdy ogłoszono upadłość syndyk, wystąpił do rolników o spłatę brakujących udziałów. W przypadku wielu rolników chodziło o kwoty kilkudziesięciu tysięcy złotych, które znacznie przekraczały ich możliwości finansowe. Tu zastosowano interwencję państwa. Za pośrednictwem ARiMR wypłacono rolnikom z Bielmleku wsparcie. Rolnicy otrzymali na konta pieniądze na spłatę udziałów do wysokości 39 200 zł oraz częściowe wyrównanie zaległej zapłaty za oddawane mleko.
Informację taką rolnikom przekazał Lech Kołakowski, podczas spotkania na parkingu Bielmleku.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Rolnicy, którzy otrzymali to wsparcie na wyrównanie udziałów, przekazali je na konto syndyka. Wielu z nich musiało jednak dopłacić od kilkuset do kilku tysięcy złotych. Znaczna część to zrobiła, ale 44 - nie. W przypadku 24 z nich chodzi o niewielkie kwoty poniżej tysiąca złotych.
Od początku wielu rolników, twierdziło, że czy z rządowym wsparciem, czy nie, w ogóle nie powinni spłacać brakujących udziałów.
- Mam pewien dylemat, bo z jednej strony otrzymaliśmy rządowe wsparcie na spłatę udziałów, z drugiej, jestem przekonany, że jako rolnicy nie ponosimy już odpowiedzialności za długi Bielmleku i w ogóle nie powinniśmy udziałów spłacać — mówił podczas spotkania z Kołakowskim Leon Antoniuk, jeden z rolników.
Zastanawiał się, czy przyjęcie i przekazanie rządowego wsparcia syndykowi nie jest równoznaczne z zaakceptowaniem tego, że udziały spłacać należy.
Ostatecznie Leon Antoniuk i niemal wszyscy rolnicy - oprócz jednego - ze wsparcia skorzystali i przekazali pieniądze syndykowi. Można to jednak traktować, nie jako uznanie zaległości, ale ostrożność procesową. Skoro otrzymali pieniądze na spłatę, to je przekazali syndykowi, ale cała należność ciągle pozostaje kwestią sporną.
Prezes Romańczuk podziela zdanie tej części rolników, którzy twierdzą, iż udziałów spłacać nie muszą.
Podaje jeszcze jeden ważny argument.
Syndyk jeszcze w ubiegłym roku wystąpił do sądu o unieważnienie uchwały rady nadzorczej SM Bielmlek o skreśleniu członków spółdzielni. 4 lutego 2020 roku rada Nadzorcza Bielmleku przyjęła uchwałę, która wykreślała członków, którzy pozostali jeszcze w spółdzielni. (Wcześniej pod koniec 2019 roku, wykreślono kilkuset członków). W pozwie podał mnóstwo argumentów za tym, że uchwała powinna być nieważna. Sąd po rozpatrzeniu jego wniosku odrzucił powództwo, stwierdzając, że syndyk nie jest stroną uprawnioną do zaskarżania uchwał rady nadzorczej Bielmleku. Zaskarżać ją mogą członkowie spółdzielni, a ci tego nie zrobili. Wyrok sadu nie jest prawomocny, syndyk odwołał się od niego, a odwołanie to jeszcze nie zostało rozpatrzone.
Jak jednak podkreśla, Tadeusz Romańczuk, skoro sąd nie unieważnił uchwały, to jest ona ważna. A skoro rolnicy zostali skreśleni, to nie odpowiadają za długi spółdzielni, bo jej upadłość została ogłoszona w marcu 2021 roku, czyli ponad rok po skreśleniu.
Syndyk w jednej ze wcześniejszych rozmów z nami, a także na wcześniejszych spotkaniach z rolnikami, mimo wszystko twierdził, że ciąży na nich obowiązek spłaty brakujących udziałów. Jego zdaniem wspomniany proces nic tu nie zmienia.
Ostatecznie sprawę rzeczywiście rozstrzygnie sąd. Syndyk będzie pozywał każdego rolnika indywidualnie.
Jak już pisaliśmy, każda sprawa jest nieco inna, bo rolnicy rezygnowali z członkostwa i byli wykreślani byli w różnych terminach. Ale jeśli sąd przyjmie argumentację prezesa Bielmleku oraz części rolników, to wszystkie spłacone udziały syndyk będzie musiał zwrócić. Łącznie ze wsparciem na poczet spłaty udziałów przekazanym przez ARiMR. To ponad 20 mln zł, a część z nich prawdopodobnie już wydał na utrzymanie procesu upadłości.
Wyrok taki byłby problemem dla samego syndyka, ale także dla rządu. Wychodziłoby na to, że rząd wydał bezpodstawnie miliony złotych. Decyzję taką ogłosił Kołakowski, ale podpisał się pod nią premier.
- W najbliższym czasie przekażę kolejne informacje ważne z punktu widzenia przyszłości Bielmleku - zapowiada Romańczuk.
(azda)