Rolnicy, którzy byli członkami Spółdzielni Mleczarskiej Bielmlek, otrzymali telefony z informacją, iż syndyk gromadzi dokumentację i wkrótce złoży wniosek do sądu o wydanie nakazu zapłaty. Gdy taki nakaz otrzyma, zleci komornikowi ściągnięcie zaległej należności.
Jak się dowiedzieliśmy, rolnicy otrzymują telefoniczną informację o tych krokach.
Informacja ta nie jest zaskoczeniem. Syndyk zapowiadał to już od dawna.
Przypomnijmy, że wysokość udziału w spółdzielni wynosiła 50 tys. zł. Większość rolników nie miała wpłaconej takiej kwoty w momencie upadłości SM Bielmlek.
W ramach rządowego wsparcia rolnicy otrzymali dopłatę do udziałów. Początkowo miała ona wynosić do 40 tys. zł, ale okazało się, że wnioski o wsparcie złożyli nie tylko rolnicy z Bielmleku, ale także ci z innych upadłych spółdzielni. By starczyło pieniędzy dla wszystkich, kwota wsparcia została zmniejszona o 800 zł.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Mimo to wielu rolników dzięki temu wsparciu spłaciło udziały, których domagał się syndyk. Rolnicy, których udziały były równie lub niższe kwocie 39 200 zł i tak spłacili całość.
Nie są to jednak wszyscy.
Jest przynajmniej jeden przypadek rolnika, który nawet nie wystąpił o rządowe wsparcie i syndykowi nie przekazał ani złotówki. Jest też całkiem spora grupa rolników, którzy otrzymali wsparcie rządowe i przekazali je syndykowi, ale nie dopłacili brakującej kwoty. A ta w niektórych przypadkach wynosi kilkaset złotych a w innych kilka tysięcy.
Jest też również niemała grupa rolników, którzy w całości lub w częściach spłacili lub spłacają brakującą kwotę. Na licznych spotkaniach syndyk zapewniał o swojej otwartości na to, by spłatę należnej kwoty rozkładać na raty.
Ci, którzy nie spłacają, robią to z braku pieniędzy, ale częściej, dlatego że uważają, iż syndyk pieniędzy od nich domaga się bezprawnie, a oni nie powinni ponosić odpowiedzialności za długi Spółdzielni Mleczarskiej Bielmlek.
Pojawiają się tu różne argumenty, od tych, że to nie ich wina, iż spółdzielnię dotknęła upadłość, po taki, że zostali wykreśleni z listy członków odpowiednio wcześnie i ich odpowiedzialność wobec spółdzielni wygasła przed ogłoszeniem upadłości.
Być może część rolników liczy na to, że syndyk im odpuści, bo ich zobowiązanie to grosze w porównaniu z wartością majątku i zadłużeniem Bielmleku.
Faktycznie majątek spółdzielni wyceniono na 150 mln zł, obecnie jest sprzedawana za 87 mln zł.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Syndyk coraz bliżej sprzedaży mleczarni Bielmlek. Jest zgoda wierzycieli
Jej zadłużenie sięga kilkuset milionów złotych. Nawet gdyby zsumować wszystkie niespłacone przez rolników udziały to wychodzi kilkadziesiąt tysięcy złotych, czyli stosunkowo bardzo mało.
Jednak jak w rozmowie z nami podkreślał syndyk, nie może on "odpuścić" ani złotówki. Z każdej bowiem musi się rozliczyć. Dlatego, jeśli należności nie będą spłacone, będzie ich dochodził w sądzie.
Sąd każdą sprawę będzie rozpatrywał oddzielnie i nie wykluczone, że przynajmniej część rolników udowodni, ze udziałów spłacać nie musi. Wówczas jednak syndyk będzie musiał im zwrócić rządowe wsparcie na spłatę udziałów, a oni będą musieli je oddać na konto Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, z którego je otrzymali.
Z punktu widzenia syndyka, przegrana z kilkoma rolnikami niewiele zmienia. Chodzi bowiem o stosunkowo niewielkie kwoty. A wyrok sądu pozwala mu zamknąć sprawę. Z praktycznego punktu widzenia, jest to korzystniejsze niż przeciąganie się sprawy latami, bo wówczas nie będzie mógł zamknąć procesu upadłości.
Najbardziej sytuacja skomplikowałaby się, gdyby sąd uznał, że wszyscy rolnicy nie mieli obowiązku spłacać zaległych udziałów, bo wówczas syndyk musiałby je wszystkie zwracać, a część została już wydana na utrzymanie procesu upadłości.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Według informacji, jakie otrzymaliśmy, do pełnej kwoty udziałów nie dopłaciło 44 rolników. W przypadku 24 chodzi o kwotę poniżej tysiąca złotych.
(azda)