Syndyk masy upadłości Spółdzielni Mleczarskiej Bielmlek czeka na decyzję sędziego komisarza w sprawie zgody na sprzedaż majątku mleczarni.
W maju biegli na zlecenie syndyka wycenili majątek bielskiej mleczarni na 150 mln zł. To o 10 mln więcej, niż wycena dokonana kilka miesięcy wcześniej podczas procesu restrukturyzacji spółdzielni.
Ostatnią wycenę zaskarżył jeden z wierzycieli, prawdopodobnie Polindus Laktopol, który jest jednocześnie i wierzycielem, i dzierżawcą majątku Bielmleku, a także potencjalnym jego nabywcą z prawem pierwokupu.
Nie dziwi, że zależy mu na jak najniższej cenie. Biegli już raz odnosili się do uwag, które pojawiły się w zaskarżeniu. Po ich odpowiedzi wpłynęły kolejne pytania i prośba o uzupełnienie informacji, ale i na te już wpłynęła odpowiedź.
Teraz decyzja należy do sądu, jeśli ten da ostatecznie zielone światło dla sprzedaży Bielmleku, syndyk wystąpi... do wierzycieli o zatwierdzenie kwoty wywoławczej.
Sama kwota wyceny nie do końca przekłada się na cenę, za jaką majątek mleczarni zostanie sprzedany.
Należy się spodziewać, iż wnioskowaną kwotą wywoławczą będzie ta, na którą majątek wycenili biegli. Kwotę tę muszą jednak zaakceptować wierzyciele. Wówczas syndyk ogłosi przetarg. Jeśli w pierwszym przetargu nie uda mu się sprzedać majątku Bielmleku, ogłosi kolejny i prawdopodobnie, za zgodą wierzycieli, obniży cenę. I tak aż do skutku.
- Moim zadaniem jako syndyka jest sprzedaż majątku za możliwie najwyższą cenę i takiej będę się domagał — nie ukrywa Józef Gliński, syndyk masy upadłości bielskiej spółdzielni.
W rozmowie z nami dodał, że liczy, iż pierwszy przetarg ogłosi jesienią. Nie wykluczone, że pierwszy okaże się ostatnim, bo także potencjalnemu nabywcy powinno zależeć na szybkim przejęciu mleczarni.
Głównym zainteresowanym jest spółka Polindus Laktopol, która chciała nabyć majątek Bielmleku już w trakcie procesu restrukturyzacji. Nie zrobiła tego, bo proces ten został zamknięty. Gdy ogłoszono upadłość Bielskiej mleczarni, Laktopol wydzierżawił jej majątek. Obecnie poszukuje pracowników do pracy w Bielsku. Widać, że jest zainteresowany prowadzeniem działalności w Bielsku. Im szybciej kupi majątek, tym szybciej będzie moógł uruchomić produkcję.
Na razie jako dzierżawca produkcję uruchamia raczej testowo niż "na pełną parę".
Wszystko jednak jest kwestią ceny, jaką Laktopol jest gotów zapłacić za stanie się właścicielem bielskiej mleczarni, w tym także niedawno wybudowanej proszkowni.
Po tym jak rząd zdecydował zrekompensować rolnikom spłatę zaległych udziałów w Bielmleku, syndyk może mieć nadzieję na szybkie zakończenie procesu upadłości. Gdyby zaległe udziały musiał ściągać od rolników bez rządowego wsparcia, trwałoby to pewnie latami, bo w wielu przypadkach nie obyłoby się bez sądu (a rolników, którzy mają zaległe udziały, jest około 800). Teraz prawdopodobnym wydaje się nawet to, że swoją pracę w Bielsku zakończy nawet w tym roku lub w pierwszej połowie przyszłego.
Z kolei rządowe wsparcie pozwoliło wyciszyć coraz częstsze głosy politycznego niezadowolenia, ze strony rolników. W znacznej części należą oni do elektoratu tworzącego rząd Prawa i Sprawiedliwości. A prezes Bielmleku, który naturalnie ponosi odpowiedzialność za upadłość mleczarni, to do niedawna prominentny członek PiS, były senator i wiceminister rolnictwa. A największe długi spółdzielnia ma właśnie w podległych rządowi instytucjach, które finansowo wspierały nie tylko inwestycje mleczarni (m.in. budowę proszkowni), ale także nieudane próby podźwignięcia się jej z finansowego dołka.
Ostatecznie długi spółdzielni obecnie zbliżają się już pewnie do 300 mln zł, a jej majątek to ledwie połowa tej kwoty.
CZYTAJ WIĘCEJ:
O zwrot pieniędzy za mleko wystąpili nie tylko rolnicy z Bielmleku. Zabraknie rządowego wsparcia?
Syndyk coraz bliżej sprzedaży Bielmleku, a rolników zostawił w spokoju... na razie
(bisu)