Takich meczów w IV lidze chcemy więcej! Po walce toczonej w niezwykłym tempie Tur przywiózł punkt z Turośni Kościelnej. Zremisował 1-1 z jednym z przedsezonowych faworytów rozgrywek — Turośnianką.
REKLAMA
"Remis w Turośni to sukces? Przecież w pierwszej kolejce wygraliśmy w Zambrowie z prawdziwym kandydatem do awansu" — powie ktoś z kibiców. Fakt, Olimpię pokonaliśmy 2-1, ale w tamtym meczu mieliśmy po prostu furę szczęścia.
CZYTAJ WIĘCEJ: Na starcie sezonu Tur wyrwał zębami trzy punkty spadkowiczowi z trzeciej ligi
Tymczasem w środę to będący faworytami gospodarze mogli się cieszyć, że nie przegrali z kończącym mecz w dziesiątkę Turem. Liczni w Turośni kibice z Bielska dziękowali brawami naszym chłopakom schodzącym po ostatnim gwizdku do szatni. Bo w tej grze dali z siebie wszystko i uczciwie zapracowali na szacunek.
Rzadko w swoich relacjach rozpływamy się w pochwałach, ale mecz Turośnianki z Turem naprawdę przerastał realia czwartoligowe. Było w nim niemal wszystko: gwiazdy w składzie gospodarzy, dużo grania z pierwszej piłki i budowania składnych akcji, pomysły taktyczne i stałe fragmenty gry, mnóstwo zaciętej walki w powietrzu i w parterze, ambicja i zaangażowanie na pograniczu przepisów, a przede wszystkim niezwykłe tempo i wymiana ciosów aż po doliczony czas gry. To musiało piłkarzy obu drużyn kosztować wiele zdrowia, ale dało piękne sportowe widowisko, okraszone efektownym dopingiem grupki miejscowych kibiców.
Małe derby ze starymi znajomymi
Do tego sprawdziły się pomysły trenera Dariusza Szklarzewskiego. Wyjściowy skład wytrzymał napór gospodarzy, a każdy ze zmienników wniósł swoją cegiełkę do dobrej gry zespołu.
REKLAMA
Nasze emocje podbijał też fakt, że mieliśmy do czynienia z "małymi derbami". Nie tylko dlatego, że podróż do Turośni był najkrótszym wyjazdem bielskich piłkarzy w tym sezonie. I także nie z powodu zabawy językowej — w końcu Tur grał z "TURośnianką".
Bardziej dlatego, iż w wyjściowym składzie rywala było aż pięciu zawodników występujących w przeszłości, krócej lub dłużej, w naszych koszulkach. 34-letni dziś skrzydłowy Tomasz Dzierzgowski był młodzieżowcem trzecioligowego Tura wiosną 2010 roku. Dwaj środkowi obrońcy: 30-letni Adam Radecki i kapitan gospodarzy 26-letni Mateusz Maliszewski grali w Bielsku w III lidze w sezonie 2017/18. Przed tamtymi rozgrywkami w sparingu naszego zespołu zagrał też dziś 30-letni rozgrywający Patryk Malinowski. Wreszcie na lewym skrzydle Turośnianki mecz rozpoczął nasz wychowanek i niedawny kapitan 26-letni Patryk Niemczynowicz.
Jednak to raczej nie gwiazdy, a ich "giermkowie" zaprezentowali się w środę najlepiej w barwach gospodarzy. W środku pola najbardziej widoczny był 24-letni Jędrzej Woźniel, przybyły w zeszłym roku z A-klasowej Pasji Kleosin, a z przodu wspomagali go dwaj aktywni młodzieżowcy: 17-letni Igor Niemancewicz z Hatricku Białystok i starszy o dwa lata środkowy napastnik Jakub Demiańczuk, wychowanek Pogoni Łapy.
Szarże i parady
Czy zatem Turośnianka zawiodła? Można tak powiedzieć, patrząc na kadrę tego zespołu, w połowie składającą się z doświadczonych graczy, wyróżniających się jeszcze niedawno w rozgrywkach trzecioligowych, a uzupełnionych perspektywiczną białostocką młodzieżą.
Z drugiej strony gospodarze wcale nie zagrali słabo. Tylko w pierwszej połowie kilkukrotnie ostrzeliwali naszą bramkę: aktywny na prawej flance Dzierzgowski, czający się za jego plecami Bartosz Ciborowski (niedawny trzecioligowiec z Olimpii Zambrów), Demiańczuk, Woźniel i 22-letni lewy obrońca Szymon Hołowacz (wychowanek Talentu Białystok). Za każdym razem piłka mijała naszą bramkę, albo na jej drodze stawał odważnie i pewnie grający Damian Plisiuk.
Tur opowiedział groźną szarżą Patryka Stypułkowskiego, któremu piłkę spod nóg wyłuskał 26-letni bramkarz Piotr Gorczyca (grający przed laty nie tylko w III lidze w Ślęzie Wrocław i Olimpii Zambrów, ale też w zespołach niższych lig w Niemczech, Hiszpanii i Holandii), a także strzałem zza pola karnego Daniela Siemieniuka.
Ale to była dopiero przygrywka. Prawdziwe emocje zaczęły się po zmianie stron. I z początku były dla nas niemiłe. 9 minut po wznowieniu gry w pole karne Tura dośrodkował Ciborowski, do piłki wyskoczył Demiańczuk i głową nie dał szans Plisiukowi.
REKLAMA
Ręce były, karnych nie odgwizdano
I to podziałało na naszych piłkarzy jak płachta na byka. Po kwadransie drugiej połowy piłka trafiła przed pole karne do pracowitego Marcina Bazylewskiego, ten strzelił mocno przy słupku, a Gorczyca efektowną paradą sparował ją na rzut rożny. Z rogu dośrodkował rozgrywający solidny mecz Jakub Troc, nad obrońców wyskoczył nasz kapitan Andrzej Lewczuk i także strzałem głową doprowadził do wyrównania.
Obie drużyny wymieniały się ciosami, na boisku było dużo walki, a białostoccy sędziowie próbowali nad tą atmosferą zapanować. Chociaż co najmniej dwie ich decyzje o niepodyktowanych rzutach karnych wzbudziły protesty zawodników. W pierwszej połowie denerwowali się gospodarze, gdy piłka trafiła w rękę wchodzącego wślizgiem Damiana Onacika, a po przerwie goście — po zablokowaniu ręką przez obrońcę gospodarzy strzału z dystansu.
Sędzia Mariusz Chrzanowski nie miał za to wątpliwości w 68. minucie, gdy pokazał czerwoną kartkę Bazylewskiemu za niebezpieczny wślizg na S. Hołowaczu. Tur grał więc ponad 20 minut w osłabieniu.
Gospodarze dokonali dwóch zmian personalnych i przeszli na ustawienie z dwójką z przodu, bo do Demiańczuka dołączył Niemczynowicz. I od tego momentu na boisku zaczęło się istne szaleństwo. Co akcja to strzał. Uderzenie Foki obronił Plicha; Lewczuk zrewanżował się strzałem w słupek; Olaf Wysocki chybił z dystansu; Stypułkowski minął kilku rywali i spudłował, chociaż miał lepiej ustawionego Jana Kacprowskiego; potem Jasiek strzelał z dystansu, ale obronił Gorczyca.
Pudło z kilku metrów
W 74. minucie sędzia podyktował dla gospodarzy rzut wolny pośredni w naszym polu karnym. Uderzał mocno Woźniel, ale Plisiuk i obrońcy zdołali futbolówkę zablokować.
REKLAMA
W 86. minucie akcję meczową miał Tur. Znowu w rajd ruszył Stypułek, wpadł z prawej strony w pole karne i mocno strzelił z ostrego kąta. Gorczyca piłkę wypluł przed siebie i kilka metrów przed pustą bramką spadła ona pod nogi Wysockiego. Nasz 16-letni rozgrywający dołożył jednak za dużo do pieca i posłał ją nad poprzeczką.
Skończyło się więc uczciwym i ciężko wywalczonym remisem. Tym meczem obie drużyny pokazały, że potrafią dać widowisko na poziomie przewyższającym standardy IV ligi.
Gratulujemy Panowie, ale teraz będziemy od Was wymagać takiego zaangażowania i poziomu gry także w meczach ze słabszymi rywalami. Pokażcie, co potraficie!
Górna połowa tabeli IV ligi podlaskiej po 8. kolejce:
1. KS Wasilków 24 8-0-0 36-6
2. Olimpia Zambrów 21 7-0-1 30-6
3. Warmia Grajewo 18 6-0-2 38-12
4. Ruch Wysokie Mazowieckie 18 6-0-1 23-8
5. Tur Bielsk Podlaski 14 4-2-2 15-11
6. MOSP Białystok 14 4-2-1 14-10
7. KS Śniadowo 13 4-1-3 20-14
8. Wissa Szczuczyn 12 3-3-2 15-18
9. Turośnianka Turośń Kościelna 11 3-2-3 15-16
REKLAMA
Turośń Kościelna, 18.9.2024 — IV liga
Turośnianka Turośń Kościelna — Tur Bielsk Podlaski 1-1 (0-0)
Bramki: 1-0 - 54' Demiańczuk (gł., as Ciborowski), 1-1 - 61' A. Lewczuk (gł., as. Troc z r.).
Czerwona kartka — 68' M. Bazylewski (Tur; za niebezpieczny faul).
Żółte kartki: S. Hołowacz, Bikowski - na ławce (Turośnianka); R. Kulikowski, Plisiuk (Tur).
Sędziowali: Mariusz Chrzanowski oraz Bartosz Tomaszuk i Marek Frąckiel (wszyscy Białystok).
Turośnianka: Gorczyca — Ciborowski, Radecki, Maliszewski, S. Hołowacz (87' G. Kulikowski) — Malinowski, Woźniel — Dzierzgowski (67' Grabowski), Niemancewicz (67' M. Hołowacz), Niemczynowicz — J. Demiańczuk.
Tur: Plisiuk — K. Kulikowski, Onacik, Łochnicki, R. Kulikowski — Siemieniuk (55' Kacprowski), A. Lewczuk, Troc (66' Wysocki), Popiołek (89' Daniłowski) — Stypułkowski, M. Bazylewski.
(jan)