Przekonujące zwycięstwo 4:1 odnieśli piłkarze czwartoligowego Tura w starciu z siemiatycką Cresovią. Dzięki temu wynikowi bielski zespół utrzymał pozycję wicelidera rozgrywek.
Derby południowej części województwa podlaskiego nie niosą już tak wielkiego ładunku emocjonalnego, jak było to przed laty, ale gra Tura z Cresovią ma jednak dodatkowy smaczek. Choćby dlatego, że broniąca się w poprzednich sezonach przed spadkiem drużyna z Siemiatycz często urywała punkty będącemu faworytem Turowi.
W sobotę nasz zespół także długo nie potrafił udowodnić swojej wyższości. Goście przyjechali do Bielska w przebudowanym składzie z sześcioma młodzieżowcami w wyjściowej jedenastce. Na dodatek już w pierwszej połowie ich trener Wojciech Moczulski musiał przeprowadzić dwie zmiany, w tym ściągnąć z boiska swojego najlepszego zawodnika ofensywnego Kamila Tomczyka. Jednak nawet pomimo tych przeciwności losu przez ponad godzinę siemiatyczanie dzielnie dotrzymywali kroku gospodarzom.
Chociaż przewaga optyczna od początku była po naszej stronie. To Tur grał piłką i dochodził do okazji strzeleckich. Już w 5. minucie osiemnastoletni bramkarz Karol Koc wybronił nogą strzał Andrzeja Kosińskiego z 10 metrów, a po rzucie rożnym minimalnie spudłował Karol Kosiński. W 12. minucie piłkę po kolejnym strzale Karola obrońcy wybili ze światła bramki, a minutę później Patryk Stypułkowski ruszył w charakterystyczny dla siebie rajd, minął kilku obrońców i strzelił w słupek.
Otwarcie wyniku meczu dała akcja z 28. minuty, gdy z półobrotu uderzał Mateusz Jambrzycki, a piłkę na rzut rożny wybili obrońcy. Dośrodkował A. Kosiński i w polu karnym gości zrobił się niezły młyn. Strzelał Jacek Dzienis, potem Piotr Kosiński i piłka trafiła w rękę jednego z obrońców. Do "jedenastki" podszedł Dzienis i mocnym strzałem pokonał K. Koca.
Prawda jest taka, że do przerwy Tur mógł prowadzić pięcioma golami, gdyby tylko nasi zawodnicy byli precyzyjniejsi w wykończeniu akcji. Ale nie byli: młodzieżowiec Jakub Troc spudłował z kilku metrów, kąśliwy strzał Stupułkowskiego wybronił bramkarz, a po uderzeniu głową Dzienisa piłka trafiła w poprzeczkę.
A kto nie strzela — ten traci. W 37. minucie był już remis. Siemiatyczanie wykonywali aut na wysokości linii naszego pola karnego, wrzuconą piłkę przedłużył głową Mateusz Dawidziuk, a nadbiegający Tomczyk kopnął lekko po ziemi, ale na tyle blisko słupka, że nasz szesnastoletni bramkarz Mateusz Danielczyk tylko trącił piłkę, a tak wtoczyła się do bramki.
Po przerwie sytuacja zmieniła się o tyle, że Tur już tak łatwo nie stwarzał sobie okazji strzeleckich. Za to więcej biedy mogliśmy sobie narobić w tyłach. W 62. minucie Marcin Malewski zagrał długą piłkę na kontrę do wybiegającego zza placów naszych obrońców Miłosza Kowalczuka, a tego staranował wychodzący wysoko z bramki Danielczyk. Na szczęście nasz bramkarz zagrał piłkę głową, a obok siebie miał jeszcze wracającego P. Kosińskiego, więc sędzia Piotr Karwowski ukarał go tylko żółtą kartką.
Po tej sytuacji Tur znowu ruszył do przodu, a sporo kreatywności do naszych akcji ofensywnych wniosło pojawienie się na placu Michała Walczuka, który zmienił z przodu niewidocznego Troca. Walczuk zajął miejsce Stypułkowskiego na lewej pomocy, a Patryk przeszedł na miejsce Kuby do ataku. A jako, że za Troca musiał pojawić się młodzieżowiec, to trener Paweł Bierżyn jednocześnie zamienił Krystiana Kulikowskiego na dynamicznego Szymona Barana.
I na ostatnie pół godziny Tur się znowu rozhulał. W 74. minucie Jambrzycki wrzucił piłkę z autu w pole karne, tam jeden z obrońców Cresovii bezmyślnie przedłużył ją zagraniem głową, futbolówka spadła pod nogi K. Kosińskiego, który z kilku metrów skierował ją do siatki.
To był gwóźdź do trumny gości, bo po stracie tej bramki zeszło z nich powietrze. W 80. minucie Tur strzelił na 3:1. Z rożnego dośrodkował A. Kosiński, piłkę głową zgrał Dzienis, a na raty uderzał P. Kosiński. Jego pierwsze uderzenie zablokowali obrońcy, ale drugie znalazło już drogę do siatki.
Sześć minut później najmłodszy z braci Kosińskich musiał opuścić boisko, bo zobaczył drugą żółtą kartkę (za wślizg wyprostowaną nogą), ale na szczęście to nie przeszkodziło Turowi w dowiezieniu, a nawet podwyższeniu wyniku.
W 90.minucie rozegraliśmy najładniejszą akcję meczu. Długie podanie crossowe z prawej na lewą flankę posłał Andrzej Lewczuk, z piłką w pole karne zabrał się Walczuk i dokładnym dograniem wzdłuż linii końcowej obsłużył K. Kosińskiego, który tylko dostawił nogę i strzelił na 4:1.
Retransmisję sobotniego meczu Tura z Cresovią można zobaczyć na kanale youtube'owym bielskiego klubu.
Bielsk Podlaski, 29.10.2022 — IV liga
Tur Bielsk Podlaski — Cresovia Siemiatycze 4:1 (1:1)
Bramki: 1:0 - 29' Dzienis (k., po zagraniu ręką, po strz. P. Kosińskiego), 1:1 - 37' K. Tomczyk (as. Dawidziuk gł.), 2:1 - 74' K. Kosiński (as. Jambrzycki), 3:1 - 80' P. Kosiński (as. Dzienis gł.), 4:1 - 90' K. Kosiński (as. Walczuk).
Czerwona kartka — 86' P. Kosiński (Tur; za drugą żółtą).
Żółte kartki: P. Kosiński, Jambrzycki, Danielczyk (Tur); Walendziuk, Łuba (Cresovia).
Sędziowali: Piotr Karwowski (Białystok) oraz Damian Tanajewski (Łomża) i Janusz Brokowski (Zambrów).
Tur: Danielczyk — K. Kulikowski (58' Baran), P. Kosiński, Dzienis, R. Kulikowski (83' D. Koc) — Jambrzycki (83' Daniłowski), A. Lewczuk, A. Kosiński, Stypułkowski — K. Kosiński, Troc (58' Walczuk).
Cresovia: K. Koc — Malewski, Walendziuk, Barwiejuk, Łempicki, N. Boguszewski (34' Dawidziuk) — Łuba, K. Tomczyk (41' Krassowski), Nowicki — Kowalczuk, Zazuliński.
(jan)