Co za meczycho 7. kolejki A klasy w Brańsku! Pionier pokonał u siebie Unię Ciechanowiec, chociaż przegrywał już 0:2. Bohaterem spotkania został kapitan gospodarzy, strzelec dwóch bramek - Jacek Żoch.
Do niedzielnego meczu Pionier przystępował osłabiony absencją kluczowego zawodnika - Rafała Chrosta. Popularny „Chrostiano" w Zambrowie zobaczył czwartą żółtą kartkę w sezonie.
Spotkanie rozpoczęło się dla brańszczan niezwykle pechowo, a dla Sebastiana Woińskiego wręcz tragicznie. Najpierw obrońca gospodarzy niefortunnie przeciął dośrodkowanie rywali, pakując piłkę pod poprzeczkę własnej bramki, a już w kolejnej akcji nie zdążył z interwencją do wychodzącego na czystą pozycję Dawida Łosickiego, przy okazji skręcając staw skokowy. Zawodnik Unii przelobował Dawida Jakoniuka i po zaledwie czterech minutach było już 0:2. Najgorszy i najbardziej pechowy mecz w karierze? Na przykładzie wiecznie uśmiechniętego Seby, choć z towarzyszącym mu grymasem bólu, widać, że można tego dokonać w rekordowo krótkim czasie.
Woińskiego w 6. minucie zmienił Jarosław Kosenko, a Paweł Zawadzki otrzymał od trenera Mariusza Topczewskiego dodatkowe zadanie - zabezpieczenie tyłów przed całkowicie nokautującą trzecią bramką dla Unii.
Brańszczanie nie podłamali się niekorzystnym rozwojem wydarzeń, wiedząc że przeciwnik jest jak najbardziej w ich zasięgu i przede wszystkim ściera się z nimi na ogółem mocno niegościnnym boisku. Toczone w szybkim tempie spotkanie mogło z pewnością podobać się publiczności, ponieważ już w 13. minucie kontaktowe trafienie zdobył pięknym lobem z „fałsza" i zza pola karnego niezwykle regularny w tym sezonie Mateusz Niewiński. Opisywanie boiskowych zdarzeń pierwszej połowy meczu można zakończyć groźnym strzałem Marcina Michalskiego - tym razem prosto w bramkarza.
Po przerwie rozpoczęła się istna remontada - jak piłkarskie odrabianie strat zwykli określać Hiszpanie. Pionier przez pierwszy kwadrans marnował kolejne dogodne okazje i można było przypuszczać, że brańszczan prześladują wręcz demony nieskuteczności z wyjazdów do Czeremchy i Zambrowa. Wszystko zmieniło wydarzenie z 62. minuty, gdy do rzutu wolnego z około 30 metrów podszedł kapitan UKS-u Jacek Żoch. Perfekcyjnie wykonany rzut wolny wylądował blisko okienka bramki Krystiana Sopka, który odprowadził tylko piłkę wzrokiem. Trafienie Żocha można śmiało porównać do pięknej bramki Davida Beckhama w spotkaniu z Grecją - jak widać nawet na A-klasowych boiskach można zaprezentować znakomite zagranie z tzw. martwej piłki, nie odbiegające wcale od tych spotykanych na tzw. stadionach świata.
Już 4 minuty później w polu karnym gości sfaulowany został Dawid Puchalski. Do piłki ustawionej na 11. metrze podszedł Kamil Fiedorowicz i Pionier wyszedł na upragnione prowadzenie. Unia od pewnego momentu właściwie przestała stwarzać groźne sytuacje, ale przewaga jednej bramki zawsze jest nieco niebezpieczna, dlatego w samej końcówce po sprytnym wznowieniu gry przez Pawła Zawadzkiego, Jacek Żoch zmylił defensywę gości i uderzył z ok. 17. metra przy samym słupku, czym uspokoił kolegów, kibiców Pioniera i ostatecznie ustalił wynik meczu na 4:2.
Cytując nieodżałowanego Zdzisława Ambroziaka, można powiedzieć, że brańszczanie „wrócili z dalekiej podróży", chociaż... grali u siebie.
Dzięki wygranej 1:0 rezerw Ruchu Wysokie Mazowieckie z drugą drużyną Olimpii Zambrów, Pionier powrócił na drugie miejsce w tabeli, ustępując jedynie wciąż wygrywającemu Żubrowi Drohiczyn (2:1 z Perspektywą Łomża).
(kp)
Foto: Natalia Jezierska