Pech prześladuje Patryka Grodzkiego, bielskiego rajdowca, który bierze udział w wymagający i trudnym cyklu rajdów Tarmac Masters. Tym razem podczas 3. Rajdu Ziemi Głubczyckiej na piątym odcinku urwała się śruba wahacza w jego BMW i trzeba było wycofać się z rajdu.
- Jest to nasz główny cykl, w którym startujemy. Wszystko miało pójść lepiej ponieważ nauczeni błędami z pierwszej rundy byliśmy lepiej przygotowani. Co prawda nie udało nam się zrozumieć, dlaczego nasz samochód, a dokładnie mówiąc silnik nie jest w stanie wygenerować nominalnej mocy, ale mimo tego postanowiliśmy wystartować. Rajd składał się z 6 odcinków specjalnych, które zamierzaliśmy ukończyć. Niestety tym razem nie było nam dane stawić się na mecie rajdu w samym centrum Głubczyc, ponieważ na piątym odcinku urwała się śruba wahacza i byliśmy zmuszeni wycofać się z rywalizacji - opowiada Grodzki..
W poprzednim rajdzie jego samochód miał kilka awarii, zahaczył o murek i złapał tzw. kapcia, ale jakoś udało się dotrzeć do mety.
- Szkoda tym bardziej, że do momentu awarii rywalizowaliśmy na naprawdę dobrym poziomie i byliśmy zadowoleni z naszych wyników. Nauczyliśmy się bardzo dużo przez ten weekend i przekonaliśmy się na własnej skórze, że rajdy to sport trudny i złożony sport, gdzie o finalnym wyniku decyduje wiele detali. Pracujemy nad przywróceniem mocy w naszym aucie - dodaje rajdowiec.
Miejmy nadzieję, że tym razem auto nie zawiedzie i już na następnej rundzie (27 czerwca) Patryk Grodzki w Jaworze będzie mógł rywalizować bez żadnych przeszkód.
(ms)