Jakub Gałka, prezesem Miejskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej został w pierwszej połowie czerwca. Na tym stanowisku zastąpił Jerzego Krassowskiego, który prezesem spółki był przez 8 lat a wcześniej przez kilkadziesiąt lat jej pracownikiem. Jak nowy prezes widzi przyszłość MPEC, czy będzie kontynuował i realizował nowe inwestycje? Co z naszymi rachunkami?
REKLAMA
Jakub Gałka swego poprzednika nawet nie poznał. Nie zajął też jego gabinetu. Jak sam przyznał , wolał mniej przytłaczające pomieszczenie obok. Nawet prezesowskiego fotela nie przejął.
A kim jest Jakub Gałka? Swego czasu należał do kadry kierowniczej firmy budowlanej Nordhus, która zajmowała się budową domów modułowych (dziś fabrykę tę ma Danwood), później był prezesem firmy z powiatu białostockiego, wykonującej konstrukcje stalowe m.in. mosty na terenie całego kraju. Przez jakiś czas pracował również jako urzędnik. Ma wykształcenie wyższe, ukończył zarządzanie i ma dyplom MBA.
Gdy już nieco rozgościł się na fotelu prezesa Miejskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej postanowiliśmy z nim porozmawiać.
Co z kotłem na pellet w kotłowni MPEC?
Najbardziej nurtującym pytaniem było to dotyczące przetargu na budowę kotłowni na pellet. Jeszcze przed zmianą prezesa i zmianą władz w mieście uzyskano na tę inwestycję dotację i preferencyjny kredyt. Te przyznano w ubiegłym roku ogłoszono nawet dwa przetargi. Pierwszy został unieważniony, bo oferty, które wpłynęły były za drogie. Drugi przetarg rozstrzygnięto w maju, ale został unieważniony przez nowe władze.
Przypomnijmy, że budowa kotłowni na pellet może pozytywnie wpłynąć na nasze rachunki. Pellet w odróżnieniu od węgla uznawany jest za paliwo ekologiczne. Palenie nim nie wiąże się z koniecznością ponoszenia coraz wyższych opłat za emisję CO2.
Prezes zwrócił uwagę, że w MPEC powstanie kocioł nie na pellet a na inny rodzaj biomasy, dokładnie na zrębki drzewne. Pellet to paliwo dedykowane do bardziej "wrażliwych" pieców w domach indywidualnych, w których takie zrabki drewna nie spalałyby się odpowiednio i zabychały ruszta. W kotle MPEC teoretycznie palić będzie można niemal wszystkim (co jest biomasą), choćby gałęziami. Zrębki drzewne są tez dużo tańsze niż pellet. Ich cena to ok. 300 zł za tonę, pelletu to 1500 zł za tonę.
REKLAMA
- Inwestycja nie jest zagrożona - zapewnił Jakub Gałka. - Przetarg unieważniliśmy, ponieważ wpłynęły w związku z nim skargi od oferentów. Po konsultacjach z prawnikami uznaliśmy, iż mogą być one zasadne. Poza tym wiedzieliśmy potrzebę aktualizacji harmonogramu realizacji inwestycji. Postanowiliśmy więc przetarg unieważnić i ogłosić nowy.
Przetarg został już ogłoszony.
Jak zapewnia prezes, opóźnienie spowodowane wznowieniem procedury przetargowej nie grozi utratą dotacji.
- Jesteśmy po rozmowach z Narodowym Funduszem Środowiska i Gospodarki Wodnej. Uczestniczył w nich równiez burmistrz. Nasze propozycja przesunięcia terminu realizacji, zmiany harmonogramu i - co ważne - zwiększenia dofinansowania spotkała się z pozytywnym odzewem - wyjaśnia prezes. - Ustalanie szczegółów jeszcze trwa.
Przyznaje, że to bardzo ważna inwestycja. Jej wartość to ok. 23 mln zł. Połowę tej kwoty pokryje dotacja z NFOŚiGW, drugą preferencyjna pożyczka. Rozmowy prowadzone przez władze miasta i MPEC dotytczą m.in. zwiększenia kwoty dotacji i pożyczki, gdyby koszty okazłąy się większe.
Jeśli przetarg się uda i prace pójdą zgodnie z planem, kotłownia powinna ruszyć w 2026 roku.
Budowa takiej kotłowni to też ważny element radzenia sobie z tym, iż niedługo Spółdzielnia Mieszkaniowa w Bielsku Podlaskim uniezależni się od MPEC w zakresie podgrzewania wody. Spółdzielnia jest największym odbiorcą ciepła z MPEC. Co prawda większość jej zapotrzebowania (około 70 proc.), to ciepło potrzebne do ogrzewania pomieszczeń, ale i to do podgrzania wody stanowi znaczną część ciepła produkowanego przez MPEC, a zwłaszcza latem.
REKLAMA
Bez kotła na biomasę, MPEC będzie musiał grzać kotłem węglowym, co generowałoby duże koszty przy małym poborze ciepła.
A, jak potwierdził nam prezes, kotła na lato MPEC wygasić całkowicie nie może, bo jako spółka komunalna musi dostarczać ciepło do swoich odbiorców, nawet jeśli jest ich mniej.
- To nie jest tak, że mamy jeden duży kocioł i grzejemy nim czy jest lato czy zima, niezależnie od zapotrzebowania - wyjaśnia Jakub Gałka. - W naszej kotłowni centralnej mamy trzy kotły węglowe dwa duże o mocy 12 megawatów, jeden mały o mocy 6 megawatów. Planowany kocioł na biomasę będzie miał moc 8 megawatów. Latem już teraz używamy tego najmniejszego 6-megawatowego kotła. Zimą jednego dużego i małego. Bardzo rzadko wszystkich naraz, bo ostatnie zimy nie sa już takie mroźne. Duże kotły są używane na zmianę, co pozwala na dokonywanie napraw konserwacji i zabezpiecza stałe źródło ciepła. Gdy jest stosunkowo lekka zima wystarcza nam nam właściwie jeden 12- megawatowy kocioł. Gdy zbudujemy kocioł na biomasę to przy lekkich zimach może nawet wystarczyć nam tylko on, ewentualnie będzie wspomagany małym węglowym. Latem będziemy palić tylko biomasą, bo tak jest taniej. Poza tym nowsza technologia pozwalała na ograniczenie jego mocy produkcyjnej. Kocioł ten powinien też wystarczyć nawet gdy rozbudujemy sieć.
Prezes dodał, że prowadzi rozmowy z prezesami Spółdzielni Mieszkaniowej dotyczące ich odłączenia się. Te naturalnie rozpoczął jeszcze jego poprzednik, ale są kontynuowane.
Spółdzielnia już jakiś czas temu przełączyła Osiedle Północ na podgrzewanie wody za pośrednictwem pomp ciepła zasilanych fotowoltaiką. W planie ma kolejne osiedla w centrum miasta.
- To uruchomienie pomp ciepła nastąpiło parę miesięcy temu. Szczegóły naszej współpracy będziemy pewnie mogli omówić dopiero, gdy minie roczny cykl. Wówczas będzie można ocenić jakie spółdzielnia będzie miała zapotrzebowanie w poszczególnych porach roku- mówi Gałka. - Nie wykluczam też sytuacji, że za jakiś czas, przy niekorzystnych cenach zakupu prądu, który przecież spółdzielni będzie potrzebny zimą i niskich cenach jej sprzedaży do sieci latem, Spółdzielnia rozważy ponowne przyłączenie do MPEC-u
Linia ciepłownicza pójdzie ul. Wojska Polskiego
Prezes MPEC dodaje, że nie przygląda się z założonymi rękami na częściowe odejście głównego odbiorcy ciepła i planuje rozbudowę sieci ciepłowniczej, by zyskać nowych odbiorców. Sieć ciepłownicza zresztą cały czas jest rozbudowywana. Nowy prezes kontynuuje te działania.
REKLAMA
- Naszym kierunkiem jest Zatorze - mówi. - Już weszliśmy na ul. Wyszyńskiego. Z naszego ciepła korzystają już zbudowane tam bloki i będą kolejne, których budowa jest planowana. Chcemy pójść dalej w ul. Wojska Polskiego. Tam też są bloki. Oczywiście nie chodzi o budynki przy samej ulicy, ale w jej okolicy. Ul. Wysockiego, gdzie jest szkoła i nowe osiedle, ul. Jana Pawła, Wojskowe Centrum Rekrutacji, bloki z anim. Są też sklepy i zakłady produkcyjne, które również mogą być zainteresowane naszym ciepłem. Do sieci chętnie podłączymy też znajdujące się "po drodze" domy jednorodzinne. Budowanie sieci tylko do domów jednorodzinnych jest nieopłacalne, ale jeśli są obok, to jak najbardziej możemy je podłączyć z korzyścią dla obu stron. Często otrzymujemy zapytania w tej sprawie. Potencjalni odbiorcy zainteresowani są zakupem ciepła do ogrzania pomieszczeń, ale też do podgrzania wody w kranach.
Zapasy opału na zimę już są. W dodatku będzie taniej
A co z najbliższą zimą, przygotowaniami do niej, zapasami opału/paliwa, no i rachunkami?
- Zapas miału węglowego mamy już zabezpieczony. Dostawy są już umówione na cały sezon grzewczy. Niedawno podpisałem stosowne umowy. Mamy też rozliczone prawa do emisji CO2 za ubiegły sezon i praktycznie zabezpieczony pod tym względem przyszły sezon - zapewnia nowy prezes. - Mam też dobrą wiadomość dla odbiorców. Ciepło będzie nieco tańsze. Opłaty za nie też spadną. A co będzie dalej? Zobaczymy. Czasy mamy trudne do przewiodzenia.
Nowe stawki czekają jeszcze na akceprtację URE. Choć to raczej będzie tylko formalność.
Nowy prezes podkreśla, ze gdy objał stanowisko MPEC nie miał jeszcze zabezpieczonego węgla, bo procedury przetargowe się opóźniały. Nie podjęto też prac związanych z ustaleniem nowych taryf.
Czy po budowie kotła na biomasę opłaty jeszcze bardziej spadną?
- To czy i o ile będzie taniej zależy od wielu czynników m.in. kosztów paliwa - wyjaśnia prezes. - Z pewnością spadną koszty związane z opłatami za emisję CO2. Kocioł na biomasę stanie się głównym źródłem ciepła, kotły węglowe będą go jedynie uzupełniały i służyły jako alternatywne ogrzewanie w razie awarii. Ceny biomasy nie różnią się zbytnio od tych za węgiel. Biomasa jest wręcz tańsza, kosztuje ok. 300 zł za tonę, a węgiel 450-500 zł. Biomasa jest jednak mniej kaloryczna, co oznacza że trzeba jej spalić więcej, wiec właściwie na jedno wychodzi. Pocieszajace jest , ze ceny jednego i drugiego są już stabilne. Nie spodziewamy się ich wzrostu w najbliższym czasie. Z drugiej strony po realizacji inwestycji musimy spłacić kredyt, który jest nowym dodatkowym kosztem. Kredyt pokrywa wkład własny w inwestycję. Otrzymaliśmy go na preferencyjnych warunkach, ale spłacić go musimy. To też wpływa na opłaty.
REKLAMA
Upraszczając, prawdopodobnie będzie taniej, ale obniżka nie musi być bardzo duża.
Co ze spalarnią w Bielsku?
Dużo się o niej mówiło przed wyborami, ale chyba nawet Suwałki, które były stawiane za wzór, z tej inwestycji się wycofały, bo na ten cel nie ma żadnych dofinansowań.
- Suwałki bodajże rozważają budowę z własnych środków - odpowiada prezes. - Nie wiem czy je na to stać, ale Bielska szczególnie teraz z pewnością nie. Mimo to spalarnia w mojej ocenie byłaby dobrą inwestycją, ale to zadanie o dużo większym zasięgu niż działalność bielskiego MPEC-u. W tę inwestycję należałoby zaangażować MPEC, miasto, MPO i PK, czyli spółki zajmujące się śmieciami, a także okoliczne samorządy. Podsumowując nie skreślałbym spalarni. Jest to forma rozwiązania, lub przynajmniej złagodzenia dwóch najbardziej obciążających mieszkańców problemów: kosztów energii cieplnej i zagospodarowania odpadów. Jedne i drugie koszty rosną. Spalarnia umożliwiłaby ich ograniczenie. Śmieci były by tanim paliwem do produkcji ciepła, a mając spalarnię zapewnilibyśmy ich tanie zagospodarowanie nie tylko w skali Bielska, czy powiatu bielskiego, ale całej południowej części województwa. Jakoś tak się dziwnie złożyło, że ta część regionu została pozbawiona takiej instalacji. Jedyne co mamy to Zakład Zagospodarowania Odpadów w Hajnówce.
CZYTAJ TEŻ:
Gabinet byłego prezesa przytłacza
Podczas rozmowy nowy prezes czuł się swobodnie. Nie sprawiał wrażenia, by nowa funkcja go przytłaczała, ale jak sam przyznał,musi się jeszcze w wielu kwestiach się wdrożyć i przyzwyczaić do zasad funkcjonowania spółki samorządowej.
REKLAMA
- Mam niewygodny 20-letni fotel muszę go wymienić. To nie prezesowski fotel, ale i ten prezesowski jakoś nie pasuje do moich gabarytów - stwierdził z uśmiechem, gdy spytaliśmy go, jak się urządził na nowym stanowisku. - Zająłem boczne biuro. Nie chciałem gabinetu poprzedniego prezesa, bo wydawał mi się przytłaczający. Duże biurko, ciemne meble, źle mi się tam pracowało. Wolałem zająć gabinet obok. Rozjaśniłem tylko ściany. Kiedyś pracował tu pan Mikołaj Samocik, kiedy przestał być już prezesem, ale jeszcze przez jakiś czas pracował jako dyrektor. Może z czasem będziemy odświeżać kolejne pomieszczenia, wymieniać stare meble, wtedy się zastanowię czy nie wrócić do gabinetu „prezesowskiego”.
Nowy prezes ceni starą załogę
Nowego prezesa spytaliśmy o zmiany kadrowe w firmie. Jak się dowiedzieliśmy, tak jak poprzednik, nie będzie miał zastępcy.
- Nie widzę potrzeby zatrudniania zastępcy - wyjaśnia. - Powołałem za to dyrektora technicznego, bo potrzebuję fachowego wsparcia. Poza tym nie planuję większych zmian. Większość ludzi jest fajna i zna się na swojej pracy. Na razie nie widzę potrzeby, by ich zmieniać. Choć już widzę potrzebę pewnego przeorganizowania pracy, ale to raczej na poziomie administracyjnym. Chodzi choćby o tak prozaiczne rzeczy jak to, by zakupem wody czy papieru toaletowaego zajmował się pracownik administracyjny, a nie żebym każdą fakturę musiał podpisywać osobiście. Jeśli chodzi o pracowników technicznych, to sprawdzona załoga. Rotacja pracowników jest tu bardzo mała. Jeśli pracownicy odchodzą, to najczęściej na zasłużona emeryturę. Ludzie się znają na swojej pracy i obsłudze urządzeń. Widać też, że o nie dbają. Dbają też o porządek. Przyjmując gości z zewnątrz, często słyszałem komentarze, że jest u nas wyjątkowo czysto. Nie widzę potrzeby zmian kadrowych, choć faktycznie przydałoby się trochę młodej krwi, choćby po to, by ci starsi, zanim przejdą na emeryturę, podzielili się wiedzą i doświadczeniem z młodszymi. Przy wymianie kotła, wprowadzimy też nowe technologie, przy ich obsłudze nowej technologii też mogą sprawdzić się młodsi pracownicy z tzw"czystą głową".
REKLAMA
Przykładem jest sam prezes, który wszedł ze świeżym spojrzeniem, bo przecież w ciepłownictwie nie pracował.
- Do tej pory głównie pracowałem w sektorze prywatnym. Poza krótkim epizodem w urzędzie, główne doświadczenie zawodowe zdobywałem w prywatnych firmach. Zasiadałem w zarządach i pracowałem na stanowiskach kierowniczych w firmach budowlanych, produkcyjnych o zasięgu krajowym i międzynarodowym. Funkcjonowanie spółki miejskiej jest trochę inne i teraz się tego uczę, z częścią rzeczy się oswajam, inne pewnie będę chciał zmienić, usprawnić. Ale bez większych rewolucji - opowiada.
Z nowym prezesem rozmawialiśmy też o jego poprzedniku. Moze to dziwić, albo nie, ale Krassowskiego nie oceniał jednoznacznie negatywnie.
- Właściwie to praktycznie się nie znamy. Nigdy dłużej z nim nie rozmawiałem. Nie mogę ujmować mu wiedzy i doświadczenia. W końcu w MPEC pracował od kilkudziesięciu lat, od blisko 10 był jego prezesem - mówi Gałka. - Jak jednak mówiłem, czasem potrzebne jest świeże spojrzenie. Po dwóch miesiącach zauważam pewne niedociągnięcia w zarządzaniu i procesach wewnętrznych spółki. Poza tym ważne jest też wzajemnie zaufanie i chęć współpracy na linii prezes - burmistrz...
Nowy prezes, stara wypłata
A co z finansami? Byłemu prezesowi często wypominano duże zarobki.
Nowy prezes będzie otrzymywał te same wynagrodzenie. Jego umowa nie uwzględnia jedynie dodatków socjalnych, które były prezes otrzymywał mimo, iż nie był zatrudniony na umowę o pracę.
(azda)