To było jedno z najtragiczniejszych zdarzeń, do jakich doszło w ostatnim czasie na okolicznych drogach. Sąd Rejonowy w Bielsku, wydając wyrok, nie miał też wątpliwości co do tego, że był on wynikiem jednego z największych przejawów nieodpowiedzialności ze strony matki.
REKLAMA
Do zdarzenia doszło w lutym ubiegłego roku. Jak wynika z ustaleń sądu, matka już w połowie dnia zaczęła pić piwo. Po wypiciu kilku puszek postanowiła z kilkuletnim synem pojechać z Bociek do Bielska.
Wsiadła do swego lexusa i ruszyła w trasę. Jechała szybko. Na wysokości miejscowości Dziecinne miała 140 km/h na liczniku. Właśnie wtedy straciła panowanie nad kierownicą, zjechała na przeciwległy pas ruchu i uderzyła w bok chryslera voyagera kierowanego przez Ukrainkę, następnie zderzyła się czołowo z peugeotem.
Sąd nie miał wątpliwości, że do tego zdarzenia doprowadziły promile (miała ich blisko 2) i nadmierna prędkość.
Samej kobiecie nic poważnego się nie stało. Miała tylko kilka powierzchownych obrażeń. Jej syn zginął na miejscu. Miał niespełna 4 lata. Ciężkie obrażenia odniósł też kierowca peugeota. Po wypadku przeszedł operację, która uratowała mu życie. Miał złamane biodro, udo, mnóstwo stłuczonych kości. Do dziś ma w sobie kilka metalowych elementów podtrzymujących stawy i kości. Część już na stałe. Ciągle kuleje i nie może wrócić do pracy. Do uprawiania sportu, który był jego hobby, prawdopodobnie nie wróci nigdy.
Opisany przebieg zdarzenia i okoliczności, które do niego doprowadziły, sędzia przedstawił w uzasadnieniu wyroku. Nie budziły one najmniejszych wątpliwości, wynikały z analizy przeprowadzonej na miejscu zdarzenia, zeznań świadków oraz zeznań samej oskarżonej. Ta od początku przyznawała się do winy i potwierdzała wszystkie opisane szczegóły.
Sąd jej zachowanie określił skrajnie nieodpowiedzialnym i zasługującym na surową karę.
Prokurator domagał się 8 lat więzienia. Sąd ogłaszając wyrok, skazał ją na sześć i pół roku więzienia. Do tego dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów. Nakazał jej też wpłacenie 5 tys. zł na fundusz na rzecz osób poszkodowanych, 500 zł nawiązki dla poszkodowanego kierowcy peugeota, drugie 500 zł nawiązki na wspomniany fundusz, niespełna 1,5 tys. zł dla ojca dziecka oraz pokrycie kilkunastu tysięcy złotych kosztów sądowych.
Wyrok nie jest prawomocny.
REKLAMA
Obrończyni w rozmowie z mediami zapowiedziała, że złoży wniosek o uzasadnienie wyroku, a dopiero później z klientką podejmie decyzję o tym, czy się od niego odwoła. Obecnie oskarżona nie przebywa w areszcie, była tam trzy miesiące zaraz po wypadku, co wlicza się do zasądzonej kary.
Jak w uzasadnieniu podkreślił sędzia, wina oskarżonej nie budzi najmniejszej wątpliwości. Główną kwestią, którą musiał ustalić sąd, był zakres kary, jaką należy jej wymierzyć.
Przytoczył argument, iż śmierć syna, już sama w sobie jest karą dla oskarżonej. Zaznaczył jednak, że na tym nie można poprzestać. Bo osób poszkodowanych jest więcej. Sam syn , który stracił życie. Poszkodowany jest ojciec, który stracił syna. Ojciec, który pracując za granicą i będąc jedynym żywicielem rodziny, miał prawo zakładać, że jego dziecko ma odpowiednią opiekę i matka zapewni mu bezpieczeństwo. Oskarżona zawiodła to zaufanie i wykazała się ogromnym brakiem odpowiedzialności. Poszkodowanymi są też dziadkowie, i inni członkowie rodziny, którzy nie mogą cieszyć się, patrząc na dorastanie chłopca.
Poszkodowanym jest także kierowca peugeota, który omal nie stracił życia, a w wyniku wypadku stracił sprawność fizyczną i zdrowie. Jak uzasadnił sąd, nawiązka, którą nakazał mu wypłacić, jest najniższa z możliwych (zgodnie z prawem w przypadku wypadku śmiertelnego powinna wynosić 10 tys. zł), wynika jednak z tego, że oskarżona przeprosiła go, on jej wybaczył i doszło do pojednania,. Stąd wymiar kary zmniejszono.
Sąd nie nakazał też wypłaty większej kwoty ojcu dziecka, choć ten jako oskarżyciel posiłkowy przedstawił fakturę za pełnomocnictwo. Decyzję tę uzasadnił dwoma argumentami. W wyniku śmierci syna nie poniósł on realnej straty finansowej, a pracę pełnomocnika wycenił na minimalną stawkę niespełna 1,5 tys. zł. Jak zaznaczył sędzia, sprawa nie była skomplikowana, pełnomocnik, nie musiał wykazywać się szczególnym zaangażowaniem, by jego pracę wyceniać na 6 tys. zł.
Sędzia mówił o też o prewencyjnym znaczeniu wymierzonej kary w znaczeniu indywidualnym i społecznym.
REKLAMA
W tym indywidualnym podkreślał, jak duża wina jest sprawczyni. Spożywając alkohol, jadąc zbyt szybko z dzieckiem w aucie, nie wzięla pod uwagę niebezpeiczeństwa, jakie na siebie i innych sprowadza. A wypadek pokazał, do czego to może doprowadzić. Jak dodał, żadne okoliczności nie usprawiedliwiają jej działania. Nie stało się nic, przez co musiałaby wsiadać za kierownicę.
W aspekcie społecznym, kara ma być przestrogą dla innych osób, które potencjalnie mogą popełnić podobne przestępstwo, żeby pamiętały, iż myślenie: "a może mi się uda" nie prowadzi do niczego dobrego.
W przypadku opisywanej matki doprowadziło do utraty wszystkiego, co ważne: dziecka, rodziny, domu, wolności, pieniędzy i do dożywotniej świadomości własnej winy.
(azda)