Wczoraj opublikowaliśmy artykuł, w którym opisywaliśmy dość drastyczną sytuację z Plutycz, wsi znanej z programu „Rolnicy. Poidlasie”. Jeden z Czytelników skarżył się , że na polach i przy drogach wokól wsi w ostatnim czasie pojawiają się padłe zwierzęta. A to krowa, a to inne zwierzę, które bez głowy zostawiono przy drodze.
Czytelnik opowiadał, że Plutycze ukazywane są jako wieś sławnych Gienka i Andrzeja gwiazd programu „Rolnicy. Podlasie”, ale ma ona także gorszą stronę. Zwracał też uwagę, że padła krowa przez kilka dni leży na polu wspomnianych rolników.
REKLAMA
Do opisanej sytuacji odnieśli się sami zainteresowani, czyli Gienek i Andrzej. W wysłanym mailu skarżyli się, że przez sławę, jaką dał im program „Rolnicy. Podlasie" spotykają się często z zawiścią i bywają oskarżani o wszystkie nieszczęścia jakie w okolicy się dzieją. Przyznali się jednak, że wspomniana krowa rzeczywiście jest ich. Leżała jednak na polu nie dlatego, że chcieli się jej pozbyć, a dlatego że z przyczyn technicznych odpowiednie służby nie mogły jej zabrać wcześniej.
"Jak 2 lata temu padła krowa i telewizja nagrała, to gazety pisały też jakieś głupoty, żeby mieć tylko wejścia na swoje strony. No niestety tak bywa, że u najlepszego rolnika coś padnie tak padła krowa moja i została zgłoszona, ale z przyczyn technicznych nie mogli jej odebrać w sobotę. A już sąsiedzi tylko coś się dzieje, to od razu na policję, do weterynarii (dzwonią). A co do cielaka przy drodze bez głowy, to jak coś w okolicy złego się dzieje, to sąsiedzi dzwonią, że to ja i ojciec" - pisze Andrzej (treść po poprawkach stylistycznych Redakcji).
W dalszej części listu skarży się, że często te skargi wynikają z zawiści i zwykłej zazdrości.
"A jak sami wiecie, Polacy to zawistny naród i nie mogą przeboleć, że komuś coś się udało, że przyjeżdżają do nas ludzie z całej Polski - opisuje z goryczą. - Tylko czego tu zazdrościć? Rozumiem, jakbyśmy zarabiali miliony, to tak, można zazdrościć. Jakbym obory stawiał nowe i nowymi traktorami jeździł... A był plan rozbudowy gospodarstwa, ale przy tych czasach jak przyjeżdżają rolnicy i mówią, że spać w nocy nie mogą, bo myślą, co tu sprzedać, żeby kredyt spłacić. A ceny zboża to śmiech.
Dlatego ja kredytu nie biorę i śpię spokojnie, i staram się udoskonalać gospodarstwo na swój sposób. Wolę pracować, jak umiem niż stać pod sklepem piwo pic i czekać na zasiłek.
CZYTAJ WIĘCEJ:
(azda)