Czas między świętami Bożego Narodzenia a Nowym Rokiem pełny jest niedopowiedzeń i nieokreśloności. Człowiek z trudem sobie z tym radzi. Niby już wszystko wróciło do normy, ale jakoś tak niepewnie. Ten stan jest widoczny na rynku. Niby ludzie handlują, ktoś kupuje, ktoś sprzedaje, tylko jakoś tak nie do końca.
Mimo szarówki za oknem, niektórzy wychodzą z założenia, że lepiej handlować, bo od siedzenia w domu nie ma dla nich większego pożytku, więc mimo niepewnej pogody za oknem, rozstawiają swoje kramy.
A pogoda ni to ma padaa, ni to nie,
Herbatę Tetley - czarną, w opakowaniu po 100 torebek można było nabyć za 10 zł, inne gatunki nawet za 7 zł. Nie dosyć, że herbata o intensywnym smaku, to jeszcze można było przeczytać, że człowiek kupując ten produkt przyczynia się do zrównoważonego rozwoju, gdzie jest szanowana praca ludzi i przyroda. Tak przynajmniej zapewnia producent. Przynajmniej można mieć nadzieję, że tym Hindusom, którzy zbierają i pakują herbatę coś w ogóle płacą.
Za 3 zł można było kupić kilogram jabłek, ale też kilogram cebuli. Albo jedno i drugie za 6 zł. Gruszki nieco droższe od 4,5 zł do 6 zł. Za słoik z chrzanem sprzedawcy chcieli około 12 zł.
To też ostatnia chwila, za którą można było nabyć czapki. Sprzedawcy wyjeżdżają i pojawią się znów w Bielsku we wrześniu. Za taką męska czapkę zimową z nausznikami trzeba było zapłacić 45 zł.
Choinki na rynku wciąż są do nabycia i pewnie będą aż do świąt Bożego Narodzenia obchodzonych wg kalendarza juliańskiego. Dzisiaj np. drzewka sprzedawano po około 60 zł. Były też sztuczne choinki i stroiki oraz kilka stoisk z lampkami i bombkami.
(ms)
Rynek w Bielsku Podlaskim 29 grudnia 2022 roku: