Janusz Bakunowicz, tłumacz języka ukraińskiego, przedstawiciel mniejszości ukraińskiej, przyjaciel naszej redakcji, mieszkający w okolicach Bielska niedawno wrócił z Ukrainy.
Pojechał tam przywieźć zaprzyjaźnioną rodzinę. Przywiózł ze Lwowa siedem osób.
Dziś do miasta tego podjechały już rosyjskie czołgi. Wówczas jeszcze ich nie było.
- Sytuacja w Ukrainie jest straszna - opowiada. - Gdy ja tam jechałem, kolejka przy granicy sięgała 20 km. Ale była dobrze zorganizowana. Wzdłuż tej kolejki cały czas jeździ ukraiński autobus szkolny, który zabiera z kolejki kobiety i dzieci. Przywozi ich pod polską granicę i zawraca po kolejne osoby. Pozostawione osoby piechotą przekraczają granicę , bez żadnych kolejek, bo przejście piesze praktycznie nie wymaga formalności. Muszę tu pochwalić polskie służby graniczne i organizację przyjmowania uchodźców. Działa to bardzo sprawnie.
Szczególnie utkwiła mu w pamięci jedna sytuacja.
- Często pod granicę z Polską Ukraińcy podwożą dzieci lub matki z dziećmi, a reszta rodzin wraca, by walczyć - opowiada. - Pozostawionych po polskiej stronie odbierają bliscy. Widziałem, jak przywieziono małego chłopca z dwoma dużymi walizkami rzeczy i jedną małą taką dziecięcą w kształcie tygryska. Polscy strażnicy graniczni wzięli te duże walizki, maluch tę małą z tygryskiem i razem poszli w stronę osób, które miały malucha zabrać do siebie. Ten widok był naprawdę wzruszający.
Nasz rozmówca chwalił też pomoc, która uchodźcy otrzymują po przekroczeniu granicy.
- Zaraz za przejściem stoją autobusy, które zawożą uchodźców do ośrodków recepcyjnych, mnóstwo jest osób, które czekają na odbiór bliskich, ale widziałem też takie z kartkami, na których po ukraińsku napisane jest, że za darmo oferuję przewiezienie do jakiegoś miasta, np. Krakowa. Pracownicy ze służby celnej z kolei rozdają wszystkim gorącaąherbatę lub kawę i pytają uchodźców, czego potrzebują. To naprawdę dobrze działa - opowiada pan Janusz.
Wielu Polaków decyduje się nawet wjechać na Ukrainę i przywieźć do Polski uchodźców, którzy utknęli gdzieś z dala od granicy. Pan Janusz też to zrobił, i przewiózł kilka osób, które zabrał przy okazji. Na Ukrainie jest ogromny problem z paliwem. Wiele osób nie jest w stanie dojechać do granicy, bo ma pusty bak. Dla nich taka podwózka to zbawienie.
Niestety kolejka do granicy się wydłużyła, żeby ją przejechać, trzeba liczyć się z nawet kilkoma dniami oczekiwania.
Nasz rozmówca znów jest na granicy polsko-ukraińskiej i pomaga kolejnym uchodźcom.
Podobne akcje organizują takze inni.
(azda)