Wydaje się, że miasto trochę się pośpieszyło z rozwieszaniem lampek i ozdób świątecznych. Na bielskim rynku jeszcze świątecznego towaru nie widać. Nawet przysłowiowego Mikołaja w czekoladzie trudno dostać.
Pogoda też nie rozpieszcza, niebo chmurne, w powietrzu czuć wilgoć. To popada, to znów przestanie. Sami sprzedawcy też nie wiedzą co z tym zrobić. To raz przykrywają towar, to znów odsłaniają.
Nie oznacza to, że na rynku jest pusto. Kupujący są wyposzczeni (ze względu na Święto Niepodległości w ubiegłym tygodniu rynek nie działał) i starają się uzupełnić zapasy. Najlepiej sprzedawały się dziś słodycze i kawa - Pedros, podobnie jak przed dwoma tygodniami zeszła bardzo szybko, z kaw smakowych została jeszcze Sati waniliowa po 11 zł, za 500 gram.
Na bielski rynek wróciły też cynamonki, bardzo smaczne bułeczki. Świetnie radziło sobie stoisko z domowymi wypiekami.
(ms)
Rynek w Bielsku Podlaskim: