Pierogarnia Basieńka zaprasza bielszczan na szkolenie degustacyjne. Udział w nim jest płatny, ale za to można najeść się do woli. Termin nie byle jaki, bo walentynkowy.
Do degustacji będą zestawy obiadowe. Degustatorzy będą mogli sami wybrać dania, które spróbują: krem z dyni lub zupa zakopiańska, filet z indyka lub karkówka. Do tego coś na słodko czyli sernik lub szarlotka. Koszt takiego szkolenia to 40 zł. Za dodatkową opłatą można będzie też spróbować innych dań, tym razem bardziej wyszukanych: tort z wątróbki, pierogi hawajskie, pepperoni czy migdałowo-daktylowe w cieście kawowym. Po opłaceniu kosztów uczestnik będzie mógł spędzić godzinę przy jednym ze stolików. Jakie będzie miał obowiązki, oprócz oczywiście jedzenia?
- Każdy uczestnik musi wyrazić opinię o nowych potrawach. Stara oferta się znudziła, a opinie są nam bezcenne - mówi Barbara Andrejuk, właścicielka Pierogarni. - Podczas pracy nie mogę ryzykować i sprawdzać nowego menu, a warsztaty degustacyjne są do tego idealne. Będę widziała, gdzie mam dodać więcej przypraw, co dodać czy odjąć. Poza tym to klienci pytają kiedy ruszymy, bo chcą czegoś nowego spróbować.
Barbara Andrejuk podkreśla, że nie ma pewności, czy warsztaty na pewno się odbędą. To zależy od ilości uczestników, którzy się zgłoszą. Tych na pewno nie będzie dużo, bo w lokalu są tylko trzy stoliki.
- Dzięki temu są bardzo oddalone od siebie, mam płyny dezynfekujące, na bieżąco również wszystko odkażamy - tłumaczy właścicielka Pierogarni. - Zasady reżimu sanitarnego są zachowane.
Na pytanie, czy boi się wizyty sanepidu, odpowiada krótko:
- Boimy się - odpowiada i tłumaczy. - To jednak warsztaty, a nie normalne otwarcie lokalu. Robimy to dla klientów, ale też dla siebie, bo żyć za coś musimy. Przez rok staram się dorabiać w każdy inny sposób. Prowadzę warsztaty, dostarczam wyżywienie do dwóch punktów żłobkowych. Na żadne wsparcie rządowe się nie załapaliśmy. Mamy nadzieję, że wkrótce wszystko się zmieni.
(mb)