Niektórzy klienci chodzą do sklepu nie raz, a kilka razy w ciągu jednego dnia. I jeszcze bulwersują się, gdy młodsza osoba wejdzie podczas "godzin dla seniorów" - mówi jedna ze sprzedawczyń. Wydaje się, że ich bezpieczeństwo nie ma żadnego znaczenia.
Rano, podczas godzin dla seniorów i wieczorem. Codziennie, a nawet kilka razy dziennie. Sprzedawcy z jednego z największych sklepów w Bielsku dobrze znają swoich klientów.
- Przychodzą do sklepu po kilka razy dziennie - opowiada nasza rozmówczyni. - Czasami coś kupią, szukają promocji. Znacznie częściej jednak nie kupują nic, tylko chodzą.
Oglądają towary i... zagadują do innych.
- Ewidentnie brakuje im towarzystwa - mówią sprzedawcy. - Epidemia nasiliła nie tylko obawy, ale też samotność osób starszych.
Wydaje się więc, że godziny dla seniorów nie spełniają swojego zadania, bo sami seniorzy nie ograniczają swoich wizyt w sklepie wyłącznie do wyznaczonych tylko dla nich godzin. Młodsi zaś przyzwyczaili się, że nie mogą wejść do sklepów.
- Nie widzę sensu tych godzin dla seniorów - mówi Ewa, bielszczanka, którą spotkaliśmy przed sklepem. - W sklepie zawsze jest dużo starszych osób. Maseczki noszą, bo muszą. Nie zdają sobie sprawy z niebezpieczeństwa.
(mb)