Dziś (5 lutego) Komitet Naprawczy złożył wniosek o zwołanie walnego zgromadzenia z liczbą podpisów przekraczającą wymagane minimum - poinformowała Monika Łęczycka, przedstawicielka rolników będących udziałowcami Spółdzielni Mleczarskiej Bielmlek w Bielsku Podlaskim.
Dlaczego zależy im na zwołaniu walnego zgromadzenia?
- Chcemy wprowadzić do zarządu jedną lub kilka osób, które będą reprezentowały nasze interesy i informowały nas o sytuacji spółdzielni - wyjaśniała Monika Łęczycka podczas ostatniego protestu przed siedzibą Bielmlek. To wówczas zbierano brakujące podpisy pod wnioskiem o zwołanie walnego zgromadzenia.
Rolnicy mówią też o potrzebie odwołania prezesa przedsiębiorstwa.
Jedną z najbardziej newralgicznych kwestii jest wciąż wysokość udziałów, która - jak skarżą się rolnicy - była kilkakrotnie zmieniana bez konsultacji z nimi.
- Do dziś nie jesteśmy pewni, czy wysokość udziałów wynosi 50, czy 100 tys. zł. Zarząd raz udziały podnosił, później je obniżał - opowiada Monika Łęczycka.
A to ważne, bo do wysokości udziałów rolnicy odpowiadają za długi spółdzielni. Jeśli nie zdążyli ich wpłacić (a niewielu uiściło 50 tys. zł), to komornik brakujące kwoty może ściągać z ich majątku.
Między innymi te właśnie sprawy ma wyjaśnić walne. Rolnicy już po raz drugi składają wniosek o jego zwołanie. Pierwszy został odrzucony, ponieważ władze spółdzielni uznały, iż podpisało się pod nim za mało udziałowców.
- Ale i teraz dotarły do mnie informacje, że pan prezes zapowiedział, iż rada nadzorcza już podjęła decyzję o skreśleniu z listy członków spółdzielni tych, którzy nie oddają do niej mleka - mówi Monika Łęczycka. - Dodam, że zgodnie z prawem spółdzielczym, wykreślenie jest ważne dopiero gdy rolnik otrzyma dokument potwierdzający owo wykreślenie.
Problemem gospodarzy dostarczających mleko do Bielmleku po raz kolejny zajmie się też sejmowa komisja ds. rolnictwa.
- 12 lutego delegacja znów jedzie na jej posiedzenie. Tym razem spotkanie będzie dotyczyło sprawy Eskimosa i Bielmleku - informuje Monika Łęczycka.
Edit: Później termin przełożono na 13 lutego.
Już raz delegacja z Bielska opowiadała w Sejmie o sytuacji bielskiej mleczarni i związanych z nią rolników.
Bielmlek i Eskimos łączy ze sobą osoba Tadeusza Romańczuka oraz fakt, że oba te podmioty otrzymały wsparcie Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa. To dzięki poręczeniu KOWR Bielmlek dostał kredyt i mógł spłacić część swych zobowiązań m.in. wobec rolników i załogi. KOWR podlega pod resort rolnictwa, w którym Romańczuk był wiceministrem. W tym czasie ministerstwo powierzyło spółce Eskimos zadanie interwencyjnego skupu jabłek. Personalnie nadzorować to miał właśnie Romańczuk. Jak pisał „Puls Biznesu", początkowo skup miał odbyć się bez dodatkowych kosztów ze strony Skarbu Państwa, jednak spółka wystąpiła o wsparcie. Dzięki poręczaniu KOWR otrzymała kredyt. Mimo to ze skupu nic nie wyszło. Ostatecznie Eskimos długu nie spłacił, więc bank upomniał się w KOWR o uregulowanie długu. Tymczasem Romańczuk przestał być wiceministrem i wrócił do prezesowania w Bielmleku, który również był już w finansowym dołku.
Jak na jednym z posiedzeń komisji rolnictwa mówiła posłanka Dotrota Niedziela, Eskimos to dla państwa koszt 100 mln zł, Bielmlek to kolejne 30 mln zł. Obie te sprawy bada już CBA. Posłowie z komisji też chcą wziąć je pod lupę.
O tym, co działo się na poprzednim posiedzeniu komisji rolnictwa i o sytuacji w Bielmleku szerzej piszemy w artykule: Sąd oddalił wniosek o restrukturyzację Bielmleku. Rolnicy o swych problemach opowiadali na sejmowej komisji
(bisu)