Pochodzący z Uzbekistanu 35-letni kierowca, oskarżony przed białostockim sądem m.in. o spowodowanie wypadku auta z migrantami twierdzi, że nie wiedział, kim byli jego pasażerowie. Zabrał ich z lasu we wskazanej lokalizacji. W wypadku zginęły dwie osoby, a osiem zostało rannych.
REKLAMA
Do zdarzenia doszło przed rokiem koło miejscowości Soce na drodze wojewódzkiej nr 685 z Hajnówki do Zabłudowa. Auto zjechało z drogi i dachowało. Na miejscu zginął jeden z pasażerów; kierowca toyoty rav4 i dziewięć innych osób trafiło do szpitali; dzień po wypadku w szpitalu zmarła druga osoba, kolejny pasażer.
Pochodzący z Uzbekistanu (mieszkający i pracujący w Polsce) kierowca został oskarżony o nieumyślne doprowadzenie do katastrofy w ruchu lądowym oraz o pomocnictwo do nielegalnego przekroczenia granicy przez grupę dziesięciu Afgańczyków.
CZYTAJ WIĘCEJ: Zarzuty i areszt dla kierowcy po wypadku auta z nielegalnymi migrantami, w którym zginęły dwie osoby
Według śledczych, uciekając przed pościgiem funkcjonariuszy SG, kierowca nie zachował szczególnej ostrożności, nie dostosował prędkości do warunków na drodze, przewoził zbyt wiele osób i na zakręcie stracił panowanie nad autem, zjechał na lewą stronę drogi wpadając do przydrożnego rowu, uderzając w jego skarpę, po czym toyota dachowała; samochód koziołkował przez ponad 40 metrów i zatrzymał się na dachu.
Według informacji, które po tym wypadku podawała SG, toyotę z dużą liczbą pasażerów zauważył na drodze funkcjonariusz SG, który tamtędy przejeżdżał w czasie wolnym od służby. Podejrzewając, że to tzw. kurier, zaczął śledzić auto. Zawiadomił też służby dyżurne; jak podawała wtedy SG, dołączyli do niego nieoznakowanym samochodem inni funkcjonariusze.
REKLAMA
W trakcie procesu okazało się, że ówczesny komendant Podlaskiego Oddziału SG gen. bryg. SG Andrzej Jakubaszek - wracający z inspekcji placówki granicznej w Białowieży - próbował dokonać obywatelskiego ujęcia kierowcy toyoty mijanej na drodze podejrzewając, że przewozi nielegalnych migrantów od granicy z Białorusią.
Sąd Okręgowy w Białymstoku kończy postępowanie dowodowe w tej sprawie. We wtorek udało mu się odebrać wyjaśnienia oskarżonego Uzbeka; potrzebny był do tego tłumacz języka uzbeckiego, oskarżony twierdzi bowiem, że nie zna rosyjskiego.
35-letni kierowca toyoty przyznał się do spowodowania wypadku, ale nie do udziału w przerzucie ludzi przez granicę. Mówił wczoraj przed sądem, że miał przewieźć grupę osób jako kierowca wypożyczonego auta, bo potrzebował pieniędzy. Za transport - z wyznaczonego miejsca przy granicy do Warszawy - miał dostać 1 tys. dolarów.
Jak wyjaśniał, ofertę znalazł w grupie uzbeckiej na komunikatorze internetowym. Twierdził, że nie wiedział, iż to nielegalni migranci, choć lokalizację ich odbioru miał tuż przy granicy z Białorusią, do tego grupa wybiegła z lasu, nie miała bagaży i mówiła w języku, którego nie rozumiał. Oskarżony mówił też, że nie wiedział ile dokładnie było tych osób, wszystkie siedziały za nim - na tylnych fotelach i w bagażniku, cudzoziemcy nie rozmawiali z nim.
Proces, w którym dwaj inni Uzbecy odpowiadają za pomocnictwo do nielegalnego przekroczenia granicy, ma być kontynuowany w czerwcu. Niewykluczone, że dojdzie wtedy do zamknięcia przewodu sądowego, a strony wygłoszą mowy końcowe.
(PAP)
autor: Robert Fiłończuk