W sobotę w Pilikach Pionier Brańsk pokonał na wyjeździe rezerwy bielskiego Tura 2:0. Obydwie bramki dla gości zdobył Mateusz Niewiński.
Dla brańszczan był to pierwszy mecz, w którym na ławce zasiadł dobrze znany podlaskim kibicom piłki trener Piotr Pawluczuk. Tym razem wystąpił w roli asystenta grającego, a właściwie niegrającego trenera Mariusza Topczewskiego, który w tym tygodniu nabawił się urazu.
Przed pierwszym gwizdkiem naigrywano się z Rafała Chrosta, wręcz go podpuszczając, by po raz kolejny uderzył na bramkę z połowy boiska, jeśli to Pionier będzie rozpoczynał spotkanie. Brańszczanie wprawdzie otrzymali tę szansę, ale popularny "Chrostiano" tylko zamarkował próbę uderzenia. Cóż - nic dwa razy się nie zdarza, jak pisała nasza noblistka.
Pierwsza połowa do ok. 30. minuty wyglądała jak pierwsza - badawcza runda w bokserskim pojedynku. Drużyny trzymały się założeń taktycznych, co doprowadzało momentami do wzmożonej pracy sędziego Kamila Kropiwnickiego, który odgwizdywał dość często przewinienia. Zarazem nie brakowało też typowej dla A klasy kopaniny.
Nieco emocji przysporzył brańszczanom gol Mateusza Niewińskiego zdobyty w 35. minucie po podaniu Janka Żery z prawego skrzydła. Kluczowe w tej sytuacji okazało się zagranie kapitana gości Pana Jacka Żocha, który umiejętnie rozciągnął grę. Do przerwy - podobnie jak w czerwcu - 0:1.
Po zmianie stron, serię ataków w pierwszych minutach przeprowadził Tur, jednak żaden z nich nie zagroził poważniej bramce debiutującego w tym sezonie Dawida Jakoniuka. Dłuższa przerwa spowodowana kontuzją nie zaszkodziła więc golkiperowi Pioniera, który w całym meczu obronił jeszcze dwie bardzo trudne piłki oraz grał umiejętnie na przedpolu. Jakoniuk nie zdołał tylko powstrzymać najszybszego zawodnika meczu - uroczego pieska, który przebiegł przez pole karne gości skąd trafił do... własnej bramki wejściowej znajdującej się na pilnowanej przez siebie pilickiej posesji.
Zawodnicy Pioniera byli również mocno nieskuteczni - warto wspomnieć choćby o dwóch "patelniach" Niewińskiego czy sytuacji sam na sam Zawadzkiego. Duet ten zadziałał jednak skutecznie w 78. minucie, gdy panowie zagrali niczym Gilardino i Del Piero w słynnym półfinale MŚ 2006 z Niemcami. Paweł Zawadzki przechytrzył obrońców sprytnym podaniem do boku, gdzie tam czyhał już popularny "Mati", który nie dał żadnych szans bramkarzowi strzelając w tzw. długi, górny róg, czym ustalił wynik spotkania na 2:0.
Bardzo pechowo mecz skończył się dla zawodnika gospodarzy. Rafał Grygoruk w krótkim odstępie czasu zaliczył dwa kontaktowe zagrania, po których skarżył się na ból. W drugim przypadku uraz był na tyle bolesny, że "Grygor" nie był w stanie o własnych siłach zejść z boiska, a do Pilik została wezwana karetka pogotowia.
W drugim sobotnim meczu Żubr Drohiczyn pokonał na wyjeździe Iskrę Narew 3:1 i podobnie jak Pionier ma na swoim koncie komplet 6 punktów. Szansę na dołączenie do tego grona będą miały Olimpia II Zambrów oraz Kolejarz Czeremcha - drużyna, która ma szansę wyprzedzić brańszczan bilansem bramkowym.
Kolejny mecz Pionier rozegra już w najbliższą niedzielę w Brańsku z Iskrą Narew. W poprzedniej rundzie, także na boisku przy ul. Armii Krajowej gospodarze zwyciężyli 4:1.
(kp)