Dobry przyjaciel zdolny jest do wszelkich poświęceń, ale czasem można przeholować. Do niecodziennej sytuacji doszło w ubiegłym tygodniu w gminie Brańsk.
W minioną środę policjanci z posterunku w Brańsku otrzymali zgłoszenie od kobiety, która opisała, że kierowca volkswagena zderzył się z jej autem, po czym odjechał. Zgłaszająca rozpoznała sprawcę i przekazała funkcjonariuszom, że mógł on być pijany.
Policjanci ruszyli na miejsce. Ustalili, że poszukiwany kierowca mógł pojechać do znajomego do sąsiedniej miejscowości. Gdy wjechali na wskazaną posesję, zobaczyli starszego mężczyznę, który na ich widok uciekł za budynki gospodarcze i ukrył się... w pokrzywach. Oprócz poparzeń, które ponoć pozytywnie wpływają na bóle reumatyczne, niewiele na tym skorzystał. Policjanci szybko go zatrzymali, na posesji znaleźli też rozbitego volkswagena, którym doprowadził do kolizji.
Badanie alkomatem wykazało, że 60-latek ma 2,5 promila alkoholu we krwi.
To jednak nie koniec.
Z odsieczą pijanemu 60-latkowi przyjechał jego niemal o połowę młodszy przyjaciel, właściciel posesji. Gdy wysiadł z auta, policjanci i od niego wyczuli alkohol. Jego także zbadali alkomatem. Okazało się, że 33-latek również jest pijany. Miał 2 promile alkoholu. W dodatku ciążył na nim sądowy zakaz kierowania pojazdami, a auto, którym przyjechał, nie miało ważnych badań technicznych.
- Teraz starszy z mężczyzn odpowie za kierowanie w stanie nietrzeźwości oraz spowodowanie kolizji. Młodszy z mężczyzn odpowie za kierowanie w stanie nietrzeźwości, pomimo obowiązującego sądowego zakazu kierowania, za co grozi do 5 lat pozbawienia wolności - podsumowuje oficer prasowa bielskiej policji.