Cudowny gol z wolnego, niespotykany wślizg, pies na boisku i jedno wielkie zamieszanie przy bramce dla gości. W 20. kolejce rozgrywek grupy II podlaskiej Klasy A, piłkarze Pioniera Brańsk zremisowali z rezerwami Cresovii Siemiatycze 2:2.
Mecz rozgrywano w temperaturze przekraczającej 20° C, prawdopodobnie jak dotąd najgorętszego dnia w tym roku. Miało to wpływ na sytuację na boisku - potrzebne były przerwy w grze na uzupełnienie płynów, a niektórzy piłkarze zgłaszali osłabienie. Dodatkowym utrudnieniem okazało się sucha murawa, z powodu której Tomasz Kostrzyński zaliczył niespotykany wślizg. Wiele osób obserwujących spotkanie, nigdy nie spotkało się z takim zagraniem, które - co ciekawe - okazało się skuteczne.
Inną niecodzienną sytuacją z tego meczu było pojawienie się na murawie... psa. Żartowano, że Pionier w razie potrzeby może liczyć na dwunastego zawodnika. Brańszczanie byli wtedy w dobrych humorach, ponieważ już od 9. minuty prowadzili 1:0, gdy Paweł Zawadzki ruszył w kierunku bramki, podał do Rafała Chrosta, ten sprytnie oddał mu piłkę i Zawadzki po zwodzie uderzył spoza pola karnego. Piłka po koźle wpadła obok rozpaczliwie interweniującego bramkarza gości.
Kolejny gol wprowadził duże zamieszanie.
W 42. minucie do remisu doprowadził również uderzeniem z dystansu Jan Niewierowski. Doprowadził - nie doprowadził, czyli doprowadził...
Sędzia główny zawodów Krzysztof Grodzki początkowo uznał bramkę, ale po konsultacji z sędzią bocznym, będącym najbliżej akcji, odwołał swoją decyzję, by po kolejnej naradzie z drugim liniowym (będącym najdalej owej sytuacji)... ostatecznie przywrócić wynik remisowy. Przyczyną tego zamieszania był rzekomy spalony zawodnika z Siemiatycz, ale jak mówią zasady piłki nożnej - nie ma mowy o ofsajdzie, gdy mimo pozycji spalonej piłkarza atakującego, zawodnik broniący zaliczy jako przedostatni w akcji kontakt z piłką, nawet przez rykoszet.
Po przerwie Pionier ponownie wyszedł na prowadzenie, gdy pięknym strzałem z rzutu wolnego popisał się Rafał Chrost i wielka szkoda, że nasza kamera niestety nie uchwyciła tak świetnego uderzenia popularnego "Chrostiano". Od tego momentu ofensywna gra Pioniera nie przełożyła się na zdobyte bramki. Nie pomogły też roszady w składzie. Między 60. a 82. minutą na boisku pojawił się regulaminowy komplet 6 rezerwowych. Z ich grona najlepszą okazję do podwyższenia prowadzenia zmarnował Jarosław Kosenko, który po precyzyjnym podaniu z rzutu wolnego wykonywanego przez Łukasza Czyża i świetnym przyjęciu futbolówki, w sytuacji sam na sam z bramkarzem, przeniósł piłkę nad poprzeczką. Niestety chwilę później, zaledwie po kwadransie od wejścia na boisko, zakończył swój występ, skarżąc się na uraz kostki.
Końcówkę spotkania w wykonaniu gospodarzy trafnie podsumował trener drużyny z Siemiatycz, ks. Jarosław Rosłon, który zauważył, że zawodnicy z Brańska nieco zlekceważyli przeciwnika, w ostatnich minutach niezbyt szanując piłkę, doprowadzając do wielu niepotrzebnych strat. Zaowocowało to bramką wyrównującą w 87. minucie, gdy zamieszanie po rzucie rożnym wykorzystał Marek Majewski.
Po długiej nieobecności, w barwach Pioniera kilkanaście minut rozegrał Dawid Puchalski, zaliczając kilka ofensywnych zrywów. Za ryzykowne posunięcie można uznać zdjęcie z boiska Piotra Kaczorowskiego. Doświadczonego stopera - grającego zwykle od początku do końca. W 82. minucie zastąpił go młodzieżowiec Szymon Kunicki.
Brańska defensywa opiera się z reguły na stałym, zgranym kwartecie i rzadko zdarzają się tam roszady, gdy wynik nie jest w pełni bezpieczny.
Podobnie jak w spotkaniu z Iskrą Wyszki, tak i teraz zawodnicy z Brańska pozwolili gościom dwukrotnie wyrównać, najpierw tracąc bramkę przed zejściem do szatni, a następnie w końcówce spotkania. Własne boisko nie jest już dla Pioniera tak mocnym atutem. Odwrotnie było jesienią, gdy brańszczanie zanotowali komplet domowych zwycięstw.
Dwa wiosenne potknięcia oznaczają dla Pioniera utratę czterech punktów.
Obecnie Bocian prowadzi, mając na koncie 40 oczek, z kolei Pionier ma ich 38. Dzięki drugiej pauzie Bociek w tej rundzie, oba zespoły zrównały się w ilości meczów. W 21. kolejce Bocian spotka się ze Zniczem Suraż - nie dość, że najsłabszą drużyną w stawce, która uzbierała przez sezon zaledwie 3 punkty, to jeszcze podejmując ją na własnym boisku. Być może spełni się scenariusz zakładany kilka kolejek temu, że o awansie do klasy okręgowej zadecyduje więc ostatni mecz Pionier - Bocian, który będzie można nazwać wielkim finałem.
Pionier myśląc o awansie, musi to spotkanie tylko i wyłącznie wygrać, ale najpierw czeka ich niełatwa przeprawa w Pilikach, gdzie w najbliższą niedzielę o 15:00 zagrają z rezerwami bielskiego Tura.
(kp)