Jeszcze w tym roku syndyk masy upadłości Spółdzielni Mieszkaniowej Bielmlek powinienem rozliczyć całe postępowanie upadłościowe. Majątek spółdzielni już sprzedany, wszyscy, których udało się spłacić, zostali spłaceni. Nawet z większością rolników już jest rozliczony. Udało mu się odzyskać większość wierzytelności związanych z udziałami. Części się nie udało. Ale długi, których nie ścignął za zgodą wierzycieli i sądu sprzedaje firmom windykacyjnym.
REKLAMA
- Zostały do zlikwidowania ostatnie należności - mówi syndyk . - Połowa z nich została już sprzedana, druga połowa o łącznej wartości około 100 tys. zł została do sprzedania. Są one sprzedawane za 20 proc. wartości, czyli za 20 tys. zł.
Jak dodaje, wśród nich są wierzytelności, które już zostały potwierdzone prawomocnym wyrokiem sądu. Są także roszczenia, o które toczy się spór sądowy i takie, które trafiły sądu i czekają na rozpatrzenie. Jedno jest takie, które sąd oddalił, ale syndyk złożył odwołanie od tego wyroku.
Wcześniej zapadł inny wyrok, już prawomocnie, w którym sąd także odrzucił roszczenia syndyka. Na wszystkie prowadzone sprawy, tylko te dwie potoczyły się w opisany sposób. Pozostałe jeszcze się toczą lub zakończyły się na korzyść syndyka.
Jak tłumaczy syndyk, część sprzedawanych wierzytelności jest trudna do ściągnięcia w krótkim czasie. Część osób, wobec których wysuwa roszczenia, nie odbiera zawiadomień i korespondencji, część jest niewypłacalna lub wypłacalna w niewielkim stopniu i spłata ich należności musiałby rozłożyć się na lata. Tymczasem przedłużanie się procesu upadłości generuje koszty.
W pewnym momencie owe koszty mogą zacząć przewyższać wartość odzyskiwanych należności, dlatego syndyk, wierzyciele i sąd uznali, że bardziej opłaca się wierzytelności sprzedać.
REKLAMA
Ich wartość i tak jest stosunkowo niska w porównaniu z wartością całej masy upadłości.
Ba, w ostateczności syndyk i wierzyciele są gotowi rozważyć wyłączenie części nierozliczonych i niesprzedanych wierzytelności poza masę upadłości. To znaczy zrezygnować z ich ściągania, czy sprzedaży i przekazać je do majątku SM Bielmlek.
Przypomnijmy, że Spółdzielnia Mleczarska Bielmlek ciągle istnieje jako podmiot gospodarczy. Jej prezesem jest nadal Tadeusz Romańczuk. Jest on jednoosobowym zarządem spółdzielni. Nie ma jednak żadnego spółdzielczego majątku, którym jako prezes mógłby zarządzać.
O jakich roszczeniach piszemy?
REKLAMA
O zaległych kwotach udziałów niewpłaconych przez rolników będących członkami spółdzielni.
Przypomnijmy, że w pewnym momencie rolnicy otrzymali rządowe w postaci wsparcia na spłatę brakujących udziałów i zwrotu za niezapłacone mleko. Wsparcie na udziały okazało się jednak niestuprocentowe i wielu rolników musiało dopłacić. Kwoty dopłat wynosiły od kilkuset do kilkudziesięciu tysięcy złotych. Były też marginalne przypadki, w których rolnik mimo otrzymania rządowego wsparcie nie przekazał go syndykowi. Byli też tacy, którzy z rządowego wsparcia nie skorzystali. To jednak marginalne zjawisko.
Gdy syndyk sprzedał bielską mleczarnię Laktopolowi z uzyskanych pieniędzy, zgodnie z wymogami prawa, wypłacił rolnikom zaległe pieniądze za mleko. Rolnicy, którzy wcześniej za to samo mleko otrzymali rekompensaty rządu, wsparcie to musieli zwrócić do agencji. Syndyk jednak wykorzystał okazję i wypłacając zaległe pieniądze za mleko, odliczał od wypłacanej kwoty zaległości za niewpłacone udziały.
Wielu rolników postanowiło też spłacić zaległości z własnej woli.
Dzięki temu z ponad 800 "nierozliczonych" rolników zostało kilkudziesięciu z długami od kilku do ponad 30 tys. zł.
I to właśnie ich wierzytelności teraz sprzedaje syndyk.
Tadeusz Romańczuk w rozmowie z nami wielokrotnie twierdził, że rolnicy nie powinni spłacać udziałów, bo zostali oni odpowiednio wcześnie i skutecznie wykreśleni z listy członków spółdzielni, a więc nie ponoszą odpowiedzialności za jej zadłużenie.
Ciągle trwają też postępowania związane z dojściem do upadku bielskiej mleczarni. O tym jednak w oddzielnym artykule.
(azda)