- Rząd chce zlikwidować większość porodówek w Podlaskim - także w Bielsku Podlaskim - ostrzega białostocki poseł PiS Adam Andruszkiewicz.
REKLAMA
Obecnie bielska ginekologia ma zawieszoną działalność. Szpital remontuje oddział, ale też szuka lekarzy do obsadzenia dyżurów, gdy już jego praca zostanie wznowiona.
Tymczasem, jak zapowiada podlaski poseł Adam Andruszkiewicz, przyszłość ginekologii nie tylko w Bielsku, ale także w Siemiatyczach, Hajnówce i innych małych podlaskich miastach.
Jak alarmuje poseł Adam Andruszkiewicz, Ministerstwo Zdrowia planuje likwidację większości oddziałów ginekologiczno-położniczych w naszym województwie, w tym m.in. w Bielsku Podlaskim.
- Według założeń reformy placówek ochrony zdrowia, jaką przedstawił rząd Donalda Tuska, aż 10 z 15 obecnie istniejących porodówek w naszym regionie ma zostać zlikwidowana. To największy odsetek likwidowanych oddziałów w Polsce. Jeśli ten skandaliczny plan zostanie zrealizowany, to z wielu miejscowości dojazd do najbliższej „porodówki" zajmie ponad godzinę. To absolutnie niedopuszczalna sytuacja, jestem jej przeciwny i domagam się od rządu zmiany tej decyzji. Mieszkańcy naszego Regionu zasługują na to, by móc zakładać rodziny w poczuciu bezpieczeństwa - powiedział poseł Adam Andruszkiewicz.
Propozycja rządu przedstawiona 9 sierpnia 2024 roku zakłada, że w naszym województwie zapewnione finansowanie z NFZ w ramach sieci szpitali od 1 stycznia 2025 roku będą miały oddziały ginekologiczno-położnicze jedynie w Suwałkach, w Łomży oraz w Białymstoku. Zlikwidowane mają zostać „porodówki" w Sejnach, Augustowie, Sokółce, Grajewie, Kolnie, Wysokiem Mazowieckiem, Bielsku Podlaskim, Siemiatyczach, Zambrowie i Hajnówce.
O komentarz poprosiliśmy tez wicestarostę bielskiego Piotra Bożko. Starostwo powiatowe jest organem prowadzącym szpital.
REKLAMA
- Nikt nam żadnej informacji o odgórnym likwidowaniu oddziałów ginekologicznych nie przekazał - mówi Bożko. - Razem ze starostą byliśmy niedawno na spotkaniu w Ministerstwie Zdrowia na rozmowach. Owszem pojawiło się tam informacja o potrzebie oszczędności. Mowa też była o tym, że oddziały ginekologii powinny przyjmować około 400 porodów rocznie. Jest to jednak punkt wyjścia do rozmów o przyszłości szpitali, poszczególnych oddziałów i ich finansowaniu.
Podkreśla, że nie były to jednak żadne decyzje, czy nawet wytyczne.
- Rozumiem, że politycy zwłaszcza opozycyjni mają potrzebę wyszukiwania nagłaśniania problemów, które często okazują się sztucznie wykreowane i wyolbrzymiane. Takie są uroki polityki. Prosiłbym jednak o rozsądne podchodzenie do sprawy - mówi Piotr Bożko. - Z 10 nagłaśnianych problemów, 5 okazuje się rzeczywistymi, choć często przesadnie opisywanymi i zmanipulowanymi, a kolejnych pięć jest zupełnie nietrafiona. Mówiło się już o likwidacji szpitali powiatowych, co się okazało nieprawdą, teraz pojawia się temat likwidacji ginekologii.
W jednym z medialnych wywiadów podlaska posłanka Barbara Okuła (z Trzeciej Drogi) również uspokaja. Przyznała, że owszem podjęto rozmowy o wprowadzeniu oszczędności w służbie zdrowia i ograniczenia pewnych usług w niektórych szpitalach. W kwestii oddziałów ginekologii pojawiała się propozycja, by pozostawić tylko te oddziały, które przyjmują ponad 400 porodów rocznie. Dodała jednak, że jest to kryterium, które nie może być jedynym i traktowanym sztywno. Nie oznacza to likwidacji wszystkich oddziałów, które tego kryterium nie speniają. Ona także nie wyobraża sobie, by kobiety w ciąży musiały na poród lub na oddział jechać sto kilometrów.
Rozmowy dotyczące oszczędności w służbie zdrowia dopiero się rozpoczynaja.
(azda)