Kilka dni temu przy ratuszu w Bielsku oraz na chodnikach przy Biedronce i Lidlu pojawiły się stanowiska, na których sprzedawane są truskawki.
REKLAMA
Czytelnicy pytają nas, czy sprzedaż ta jest prowadzona zgodnie z prawem. Temat poruszony był także na sesji rady miasta, gdzie w imieniu sprzedawców z rynku radni pytali o to, czy handlujący przy ratuszu, mają odpowiednie zgody na zajęcie tego terenu i ponoszą odpowiednie opłaty.
- Nowy burmistrz i nowe porządki? - spytał jeden z Czytelników. - Czy po prostu sprzedający łamią prawo?
Wyjaśniliśmy sprawę. Rozmawialiśmy nawet ze sprzedawcami, którzy po sesji sami z nami skontaktowali.
Okazuje się, że nie ma żadnych nowych porządków, ani łamania prawa.
Sprzedawcy, jak nas zapewnili mają wszystkie odpowiednie zgody i ponoszą wymagane opłaty.
To, co usłyszeliśmy od sprzedawców potwierdza wiceburmistrz Iwona Kołos, która na wczorajszej sesji obiecała sprawę wyjaśnić.
- Rzeczywiście te trzy punkty mają zgodę zarządcy pasa drogowego - mówi wiceburmistrz.
Uzyskali po prostu zgodę zarządców dróg (to drogi wojewódzkie i powiatowe) na zajęcia pasa drogowego i prowadzenie tam punktu sprzedaży przez półtora miesiąca, czyli w trakcie sezonu truskawkowego. Mają oficjalną zgodę na trzy takie punkty: przy ratuszu, obok Biedronki i Lidla przy ul. Żwirki i Wigury. Wszystkie te punkty mieszczą się obok dróg wojewódzkich. Jak zapewnili, uiszczają też wszystkie wymagane opłaty, czyli te za zajecie pasa drogowego i handlową - płaconą dla miasta. Podobne stanowiska pojawiają się w wielu innych miastach.
- Skontaktujemy się jednak z zarządcą drogi, by uzgodnić zasady wydawania takich zgód zwłaszcza na terenie przy ratuszu. Jest to pewien precedens, który może powodować, że za jego przykładem pójdą także inni sprzedawcy. A chodzi o to, by zjawisko to nie przekroczyło zdroworozsądkowych granic - dodaje Kołos.
Z jednej strony chodzi o to, by nie ograniczać możliwości zarabiania, z drugiej, by wszyscy sprzedawcy traktowani byli równo, z trzeciej, by plac ratuszowy nie stał się przedłużeniem targowiska, bo w ślad za sprzedawcami truskawek, mogą iść inni sprzedawcy np. miodów, czy choćby bielizny. A z czwartej, by cała sytuacja nie stała się jakimś powodem do konfliktów.
Ciekawostką jest, że przedwojenny plac ratuszowy, był właściwie targowiskiem. Zjeżdżali tu furmankami rolnicy z okolicznych wiosek, by sprzedawać swoje produkty. Obecnie jednak miejscem wyznaczonym do prowadzenia drobnego handlu jest ryneczek.
CZYTAJ TEŻ:
Z sesji rady miasta. Ile powinien zarabiać nowy burmistrz?
(azda)