No to mamy jednego pszczelarza mniej. Rynek obiegła informacja o śmierci pana Chmura, który, jako jeden z wielu, sprzedawał miód na bielskim bazarku. Pozostawił po sobie ule i pszczoły, którymi - jak mówią - nie bardzo kto chce się zająć.
REKLAMA
To nie koniec zmian, zniknęło jedno stoisko z warzywami. Mawiają, że właściciel ponoć zmienił branżę i zajął się czymś innym np. bankowością.
Poza tym pogoda raczej dopisała. Było słonecznie, ale nie za gorąco. W sam raz dla spacerów.
Pewne rzeczy są stałe np. kilogram jaj. Na bielskim rynku wciąż są sprzedawane po 20 zł za kilogram. Za duży słoik miodu należało zapłacić około 45 złotych i nawet było zainteresowanie.
Biznes kwiatowo funeralny wciąż kwitnie. Okazały znicz z napisem dla mamy lub dla babci kosztował 35 złotych. Z elektronicznych gadżetów natomiast można było nabyć tablet do rysowania dla dzieci. Taki niedrogi, bo za 15 złotych.
Pojawiło się tez kilka nowych dębowych stołków za ponad 140 zł, są tez wykonane z drewna wieszaki. Ten większy po 95 zł, zaś mniejszy 65. Po rynku chodzi też naciągacz oferujący "święte" obrazki. Niby je rozdaje, a później domaga się pieniędzy. Tak, że bielszczanie uważajcie.
(ms)
Rynek w Bielsku Podlaskim 9 maja (Bielsk.eu):