W czwartek w świetlicy wiejskiej w Knorydach odbyło się spotkanie z mieszkańcami w sprawie budowy wylęgarni drobiu w obrębie tej miejscowości. Spotkanie było pełne emocji. Wiele uczestniczących w nim osób dało się ponieść nerwom. Czuć było także presje zbliżających się wyborów samorządowych. Nie brakowało jednak ważnych informacji.
REKLAMA
W spotkaniu wzięli udział przedstawiciele firmy, która zamierza budować wylęgarnię, wójt Raisa Rajecka wraz z zastępcą Anatolem Filipiukiem oraz mnóstwo mieszkańców Knoryd, ale także innych miejscowości, w których okolicach mają powstać fermy drobiu m.in. przedstawiciele komitetu protestacyjnego z okolic Pasynek.
Świetlica w Knorydach była pełna ludzi i pełna emocji. Wszyscy zebrani byli wyraźnie przeciwni inwestycji i wielu z nich dawało temu upust.
Gdy na sali padło pytanie kto jest za budową wylęgarni ręki nie podniósł nikt, gdy spytano kto jest przeciw, w górze był las rąk.
- My Was tutaj nie chcemy, ani waszych smrodów, ani waszych kurczaków, ani nasadzeń zieleni wokół - mówiła jedna ze starszych pań.
- Tu mamy piękne naturalne tereny, czyste powietrze, piękną architekturę, niedaleko inwestycji otoczone kultem cudowne źródełko i kapliczkę, dlaczego właśnie tutaj chcecie budować wylegarnię - pytała inna z pań.
Przedstawiciele inwestora odpowiadali ogólnikowo, ze te tereny wydają im się odpowiednie do tej inwestycji. Dodali, że w okolicy jest dużo kurników, czy ferm drobiu, do których dostarczają kurczaki, ale muszą je wieźć około 500 km, dlatego postanowili wylęgarnię zbudować na miejscu.
Zapewniali, że inwestycja ta nie wiąże się z potrzebą budowy kolejnych kurników w okolicy. Choć jak już wielokrotnie pisaliśmy i jak wspominano na spotkaniu raczej nie przypadkowo w naszym regionie trwa prawdziwa inwazja czy też ekspansja ferm drobiu. Tylko w okolicach Bielska ogromne kurniki miały powstać w okolicach Parcewa, Pasynek, Klejnik, czy Rogaczach koło Mileczyc.
Inwestorzy od wylęgarni w Knorydach zapewniają, że to nie ich inwestycje i nie ma powody uważać, że jest inaczej. Nie zmienia to jednak faktu, że są to inwestycje branżowo powiązane ze sobą i należy spodziewać się, że będą tworzyć swoisty łańcuch produkcji. A łańcuch ten pewnie będzie rozwijał się od północy województwa, aż na południe
Tym bardziej że pojawiły się też pogłoski o planach budowy ubojni kurczaków. Na spotkaniu w Knorydach Walenty Korycki, sekretarz gminy Boćki, mówił, że spotkał się z pytaniem o tereny odpowiednie pod taki obiekt. Z innych źródeł słyszeliśmy, że ubojnia taka ma powstać bardziej na południe za Bugiem. Tam w rejonie Łosic już jest sporo ferm drobiu.
Ze strony mieszkańców padały słowa, ze nie chcą tej inwestycji, ze inwestorzy powinni poszukać innych terenów, a nie upierać się właśnie na te.
- Może powinniście poszukać terenów bardziej zurbanizowanych - mówiła jedna z uczestniczek spotkania.
Przedstawiciele inwestora o tym nie mówili, ale nie jest tajemnica, ze takie sąsiedztwo nikomu nie odpowiada. Prezes firmy zapewniał co prawda, że posiadana przez nich wylęgarnia w miejscowości Stary Widzim (województwo wielkopolskie), nie przeszkadza okolicznym mieszkańcom, wielu z nich zatrudnia, i nie wynikają z tego powodu żadne negatywne konsekwencje czy dla środowiska czy dla zdrowia pracowników i mieszkańców.
REKLAMA
Z drugiej strony, żaden pracodawca nigdy publicznie nie przyznawał się, że są skargi na jego działalność.
Ze strony uczestników spotkania najwięcej merytorycznych pyta n zadawali Mirosław Stepaniuk, ze Stowarzyszenia Dziedzictwo Podlasia oraz Maria Ryżyk, radna powiatowa.
Korzyści z powstania wylęgarni i kurników są mizerne
Jednym z najważniejszych pytań, jakie skierowano do władz gminy i inwestorów było to o korzyści, jakie gmina i mieszkańcy mogą mieć z powstania wylęgarni.
Okazują się one znikome. Inwestor mówił co prawda o zatrudnianiu pracowników na pełne etaty, ale jakoś niechętnie wspominał o liczbie zatrudnionych. Ta prawdopodobnie wyniesie kilkanaście, może 20 osób.
- Proszę Pana u nas nie ma bezrobocia, wcale nam na takim zakładzie pracy nie zależy - odpowiedział ktoś z sali.
Dla porównania, mleczarnia Laktopolu, dawniej Bielmleku, która ostatnio tez stała się uciążliwym sąsiadem, zatrudnia około 130 pracowników. Kolejnych kilkadziesiąt osób pewnie czerpie też korzyści ze współpracy z zakładem.
Korzyścią dla gminy mógłby być podatek, ale i on nie jest wielki. Wylęgarnia traktowana jest jak gospodarstwo rolne, więc płacić będzie tylko podatek rolny, no i podatek od nieruchomości za część biurową. Jak zauważył jeden z mieszkańców, z punktu widzenia gminy to grosze. Gmina nie może podnieść podatku, bo z kolei obciąży nim innych rolników z terenu gminy.
Znów dla porównania, wspomniana mleczarnia, płaci około miliona złotych podatku. Na podobnym poziomie są przychody podatkowe od wiatraków.
O planopwanych swoich dochodach z działaności inwestorzy naturalnie mówić nie chcieli. Ba niechętnie mówili o ewentualnym rozwoju produkcji.
Jakie są obawy i zagrożenia?
Jak podczas spotkania zauważyła wójt, wylęgarnia od lat funkcjonuje w samym Bielsku i nikt nie skarży się na jej działalność. Dodała jednak, że skala działalności jest nieporównywalna. W Bielskiej wylęgarni, wylęguje się setki kurcząt, w Knorydach będą to miliony.
REKLAMA
Warto jednak przyznać, że sama wylęgarnia powoduje dużo mniejszy odór niż kurniki, w których prowadzi się hodowlę kurcząt.
A jakie są obciążenia. Wylęgarnia będzie pobierała wodę ze studni głębinowej. Prezes firmy mówił, że pobór nie będzie wielki, ale podał wartość na początkowym niższym poziomie produkcji. Wylęgarnia to także ścieki, odpady, padliny. Co do ścieków tłumaczenia inwestorów były dość niekonkretne, bo zakładali, albo ich wywożenie, albo budowę oczyszczalni i spuszczanie oczyszczonych ścieków do cieków wodnych. Jedna z pań z sali podała, średnie zużycie wody na skale produkcji planowaną w Knorydach, była wielokrotnie wyższa.
Co z cudownym źródełkiem?
Mieszkańcy pytali o to, że pobór wody i ewentualne ścieki nie wpłynął na wodę wypływającą z cudownego źródełka przy kapliczce. Prezes firmy będącej inwestorem zapewniał, że zasięgał opinii geologów w tej sprawie i stwierdzili oni, że woda pobierana będzie z zupełnie innego poziomu, a i odpływ ścieków nie wiąże się ze źródełkiem. Nie odpowiedział jednak na pytanie, czy były to jedynie konsultacje, czy przeprowadzono konkretne badania w tym zakresie.
A dało się zauważyć, ze inwestor nie wszystko dokładnie sprawdził. Pytany o źródło ogrzewana, mówił o gazie z sieci. Tylko że w Knorydach gazociągu nie ma. Później się poprawił i wyjaśnił, ze może to być gaz ciekły.
W kwestii wywożenia odpadów, padliny, środków chemicznych i innych odpadów powstających w procesie wylęgu, zapewnił, że wszystko to będzie wywożone w szczelnych pojemnikach.
Co ciekawe jednocześnie zapewnił, ze transport nie spowoduje intensywnego ruchu, bo będzie to raptem kilka samochodów. W szczegóły się nie wdawał, ale trudno zrozumieć, jak to wyliczał, bo jednak wywożenie kurczaków, przywożenie jaj. Oczyszczanie wylęgarni i wywożenie odpadów oraz ewentualnie ścieków wymaga wzmożonego transportu.
Region powinien rozwijać się w innym kierunku
Mirosław Stepaniuk, zwrócił inwestorowi uwagę, ze plany rozwoju tej części regionu idą w zupełnie innym kierunku niż fermy drobiu. Pożądanym kierunkiem ma być produkcja rolna niskotowarowa, ekologia, agroturystyka i turystyka, opierające się na pięknie tradycyjnej architektury oraz naturalnym środowisku.
Inwestor zapewniał, że wylęgarnia nie zaburzy krajobrazu. Budynek zajmie niewielką część 17 hektarowej działki i zostanie obsadzony zielenią.
Padły też pytania, dlaczego inwestor kupił aż tak wielką działkę i czy nie zamierza w przyszłości rozbudowywać obiektu choćby, kurniki, czy inne obiekty ferm drobiu.
Inwestor zaprzeczył planom rozbudowy, choć trudno ocenić szczerość tych słów. Warto pamiętać, że w biznesie nie o wszystkim się mówi, a szczególnie nie o planach inwestycji. Dosyć logicznym powodem kupienia dużo większej działki jest zapewnienie niezależności i braku bezpośrednich sąsiadów inwestycji.
Mieszkańcy podczas spotkania często powtarzali, ze jak oni budują domy, czy rozbudowują gospodarstwa, to muszą pytać wszystkich wokół o zgodę, wymierzać odległości etc. Mając ogromną działkę, właściciel wylęgarni odległościami od sąsiadów nie musi się przejmować. Główne oddziaływanie inwestycji wskazuje jako takie, które nie przekracza granic posiadanych przez niego działek.
To ułatwia mu wiele procedur.
REKLAMA
Na jakim etapie są procedury i co z tą inwestycją robi gmina?
To pytanie wywołało chyba największe emocje. Wiele osób zarzucało wójt i jej zastępcy, że sprzyjają inwestorom, że wręcz chcieli przepchnąć inwestycję be informowania mieszkańców.
Wójt oraz jej zastępca tłumaczyli, iż są obowiązani prowadzić postępowania zgodnie z prawem administracyjnym.
Wójt w tym przypadku ma podwójną rolę, z jednej strony jako przedstawiciel mieszkańców wyraża ich wolę, z drugiej jest urzędnikiem, który musi zachować obiektywizm i nie może i nie może inwestycji powiedzieć - "Nie, bo nie. Bo mi się nie podoba". Stronami w postępowaniu o wydanie decyzji środowiskowej (dokładnie decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach) z automatu są inwestor i najbliżsi sąsiedzi inwestycji. Oczywiście z wnioskiem o uznanie za stronę mogą zgłosić się tez osoby i instytucje, uważające, iż inwestycja wywrze na nich jakiś wpływ. Co ciekawe, jednym z najzagorzalszych przeciwników inwestycji na spotkaniu był pan, który jest bezpośrednim sąsiadem i jest stroną postępowania, ale nie odbierał pism z gminy. Między nim a wójt rozgorzała dyskusja, na temat tego, że gminie podał zły adres, że był nieskutecznie powiadomiony, a o wszystkim dowiedział się pocztą pantoflową.
Ostatecznie gmina wydała decyzję o uwarunkowaniach. Nie przesądza ona jednak o powstaniu inwestycji, bo do jej realizacji potrzebne jest jeszcze pozwolenie na budowę wydawane przez starostwo. Ale nawet decyzja gminy została zawieszona, a postępowanie w sprawie jej wydania wznowione.
REKLAMA
O uznanie za stronę w postępowaniu wnioskowało już stowarzyszenie Mirosława Stepaniuka. Nie otrzymało jednak odpowiedzi. Stepaniuk zapowiedział jednak, że podejmie wszelkie kroki, by inwestycje powstrzymać. Prowadził też rozmowy z politykami ze szczebla krajowego, by zmienić ustawodawstwo tak, aby fermy drobiu, czy inne uciążliwe dla otoczenia rolne działakności wiekoprodukcyjne (np. tuczarnie świń), wyjąć z kategorii zwykłej działalności rolnej i wprowadzić wobec nich dodatkowe obostrzenia.
Wójt również stwierdziła, że to jest potrzebny krok, który umożliwi inne podejście do tego typu inwestycji.
Maria Ryżyk z kolei mowiła o potrzebie stworzenia lokalnego planu zagospodarownia, który wykluczy tego typu inwestycje na tych terenach. Jako przykład podała Parcewo, gdzie taki plan powstaje.
Wójt, odpowiadając na krytyczne wobec niej wystąpienia, zaznaczyła, że propozycja taka zostanie rozpatrzona na najbliższej sesji. Być może radni, podobnie jak w przypadku Parcewa, czy Pasynek, przyjmą stanowisko sprzeciwiające się powstaniu wylęgarni.
Warto jednak zaznaczyć, iż stanowisko takie jest tylko aktem wyrażenia woli, nie jest i nie może być wiążące przy podejmowaniu decyzji odnośnie danej inwestycji.
Podczas spotkania pojawił się także wątek wpływu wylęgarni i ferm drobiu na mniejszości. O tym jednak szerzej w odrębnym artykule.
Zdjęcia ze spotkania (Bielsk.eu)
(azda)