Tylko czujność i empatia sąsiada uratowała ponad 70-letniego pana Mikołaja z Bielska przed spłacaniem kredytu na zakup niepotrzebnych mu rzeczy. Starszy mężczyzna omal nie zadłużył się na ponad 10 tys. zł.
- Cała sytuacja wyszła przypadkiem. Akurat wchodziłem na klatkę i zobaczyłem, jak pod blok podjeżdża samochód dostawczy. Wyszedł do niego mieszkający pode mną ponad 70-letni sąsiad - opowiada nam Czytelnik z Bielska, który poprosił o anonimowość. - Gdy zobaczyłem duże paczki, które pan Mikołaj i kurier zaczęli wnosić na górę, zaproponowałem pomoc. Przy okazji zaczęła się rozmowa, co to za zakup. Usłyszałem, że sąsiad to wszystko kupił na pokazie i zapłacił tylko 600 zł. Zapaliła mi się czerwona lampka w głowie. Halo, halo jak to 600 zł. Pan Mikołaj pokazał mi umowę, zawołałem żonę, żeby też zerknęła
Nasz rozmówca pokazał nam tę umowę.
Z umowy wynikało, że owszem wspomniany pan Mikołaj zapłacił 600 zł, ale zaciągnął też kredyt ratalny na ponad 10 tys. zł, który będzie spłacał przez najbliższych kilka lat po kilkaset złotych miesięcznie. W zamian kupił materac, jakiś pas na bark, wyciskarkę wolnoobrotową i jeszcze coś, co podobnie jak wymienione sprzęty, zupełnie nie jest mu potrzebne, a szczególnie kosztem takich pieniędzy.
- Wyjaśniliśmy to wszystko sąsiadowi. Tłumacząc wprost, że to zwykłe złodziejstwo, a on dał się naciągnąć - mówi nasz rozmówca.
Na tym jednak nie poprzestali. Zapakowali wszystkie te sprzęty i pojechali w miejsce pokazu.
- Tam właśnie odbywał się kolejny pokaz. Nie wpuścili nas, ale wyszła do nas pani. Wprost jej powiedziałem, że są oszustami i złodziejami, żerującymi na naiwności starszych ludzi. Zażądałem zabrania sprzętu i anulowania umowy - opowiada nasz rozmówca. - Wcześniej próbowaliśmy dodzwonić się na podany w umowie numer, ale nikt nie odbierał.
Pan Mikołaj oczywiście potwierdził to zadanie. Wezwano nawet policję.
Udało się to wszystko odkręcić. Sprzęt został zabrany, umowa anulowana. Funkcjonariusz przy okazji sprawdzą, czy podczas sprzedaży nie dosżło do naruszenia prawa.
- Proszę, napiszcie o tym ku przestrodze dla innych - mówi uczynny sąsiad. - Jak poszliśmy na ten drugi pokaz, to zauważyłem, że już wysyłali kilka kolejnych dostaw, bo widocznie jeszcze kogoś naciągnęli.
Nasz rozmówca o całej tej sytuacji rozmawiał także z rzecznikiem praw konsumentów, który przyjmuje w siedzibie starostwa.
Ten pochwalił szybką reakcję. Gdyby sprzedawcy już wyjechali z miasta, odkręcenie wszystkiego byłoby trudniejsze.
Dodał też, że na zerwanie takich umów kupujący ma 14 dni. Może to zrobić bez podania powodu i bezkosztowo. (Kosztem może być jedynie odesłanie zakupionych sprzętów. Co ważne samo odesłanie towaru może nastąpić później, ważne jest złożenie rezygnacji w terminie. Oczywiście kupionych sprzętów najlepiej nie używać, by sprzedawca nie miał pretekstu do zarzucenia nam, iż towar został zniszczony lub eksploatowany.
W przypadku starszych osób przepis dający możliwość rezygnacji z umowy nie zawsze się sprawdza, bo często nie wiedzą oni jak zerwać tego dokonać, kontaktu ze sprzedawcą nie mają, bo podane telefony często milczą lub odzywają się w nich automaty, z którymi nie da się nic ustalić. W takich sytuacjach najlepiej jest po prostu wysłać listem poleconym podpisane oświadczenie o zerwaniu umowy na zakup określonych rzeczy (należy pamiętać o podaniu daty zawarcia umowy i jej numeru).
Niedawno wprowadzono także przepisy, które zabraniają sprzedawcom podpisywania umów podczas pokazów. Przepis ten jest jednak obchodzony i fizycznie umowa podpisywana jest przy dostarczaniu towaru, a ten zawożony jest zaraz po pokazie, by kupujący nie zdążył się rozmyślić.
- Ludzie nie dajcie sie naciagnąć
- mówi nasz rozmówca.
Apeluje też do osób bliskich i rodziny seniorów, by przestrzegły przed tego typu praktykami lub reagowały natychmiast, gdy dojdzie do takiego zakupu.
Wraz z nami radzi też, by w razie dokonania zakupu nie ukrywać tego przed bliskimi, a opowiedzieć im o wszystkim, poradzić się i w razie potrzeby wszystko odkręcać. Jeśli ktoś nie ma tak dobrego i uczynnego sąsiada, może skorzystać z pomocy rzecznika praw konsumentów. Nasza redakcja też parokrotnie w podobnych sytuacjach interweniowała i pomagała oszukanym osobom. W skrajnych wypadkach można wezwać policję, choć trzeba pamiętać, że najczęściej sprzedaż na takich pokazach prowadzona jest legalnie. Sprzedawcy wykorzystują luki prawne, które pozwalają im uniknąć karnej odpowiedzialności.
To, że działają legalnie, nie znaczy jednak , że uczciwie. Sprzedawcy najczęściej wykorzystując naiwność starszych osób (zazwyczaj tylko starsze osoby są zapraszane na pokaz) wciskają im dość drogi, jakościowo wcale nie najlepszy i najczęściej zupełnie niepotrzebny sprzęt. Klientów mamią tym, że kupione przedmioty poprawią im samopoczucie, uratują zdrowie, rozwiążą problemy związane z różnego rodzaju dolegliwościami. A tak naprawdę najczęściej po prostu opustoszą kieszeń.
- Prawnie pewnie się tacy sprzedawcy bronią, ale dla mnie to zwykli złodzieje - mówi bohater artykułu.
(azda)