We wtorkowe popołudnie w bielskiej bibliotece odbyło się spotkanie z Wojciechem Koronkiewiczem, który opowiadał o swojej najnowszej książce "Nie zbiera się jabłek z tego sadu".
Wojciech Koronkiewicz ma nie tylko "lekkie pióro", ale jest też wyśmienitym gawędziarzem, który jak z rękawa sypał różnymi historiami. Część z nich opisał w najnowszej książce, część w poprzednich publikacjach, a część być może opisze w kolejnych.
Na spotkaniu opowiadał o tym, co skłoniło go napisania najnowszej książki, ale często wracał też do tematyki poprzednich dwóch: "Z Matką Boską na rowerze" oraz "Podlaskie zdrowo zakręcone". Wszystkie łączy wspólny mianownik - Podlaskie. Przedstawiają one historyczne i współczesne bogactwo regionu. Bogactwo to jest również obarczone bagażem tragicznych historii okupionych krwią i łzami. Autor w swych książkach, a zwłaszcza w ostatniej, nie unika poruszania tych trudnych tematów i wracania do bolesnych wspomnień, które nawet dziś są spychane na margines zbiorowej pamięci i mówi się o nich niechętnie.
Z jego opowiadań czy reportaży przebija jednak coś, co można nazwać duchowością Podlasia. Duchowością w kilku znaczeniach. Taką spirytystyczną, nawiązującą do duchów, zagubionych dusz zmarłych, które do dziś w pewnych miejscach straszą. Duchowości w znaczeniu mistycznym, w którym łączy się wiara, religia, przeżywane cuda i objawienia oraz duchowość będącą częścią kultury i tożsamości mieszkańców Podlasia.
Jak sam opowiada, najnowsza książka jest swoistą podróżą do grobów, duchów, ale także skarbów. Przytacza w niej historie ostatniej czarownicy spalonej w Wiźnie, legendy o skarbie ukrytym w beczkach. Autor opowiadał też o próbie oswojenia się z duchami w lesie opodal jednej z podlaskich wsi (przy użyciu bułki i piwa), a także o swoich odwiedzinach w Jedwabnem. Na spotkaniu przedstawiał tylko wstęp do tych historii, zachęcając do zapoznania się z nimi podczas lektury.
A skąd tytuł "Nie zbiera się jabłek z tego sadu"?
- Nawiązuje on do historii opowiedzianej mi przez znajomego, który odwiedził bliskich w podlaskiej wsi. Gdy wyjrzał przez okno, zobaczył piękne owoce na drzewie. Chciał pójść je zrywać, ale babcia powiedziała mu właśnie: "Nie zbiera się jabłek z tego sadu" - opowiadał Koronkiewicz. - Wiele rodzin i miejscowości kryje takie historie, o których nie wiemy, o których nawet dziś mówi się tylko półszeptem.
- ... Takie traumy - dopowiedziała Iwona Bielecka-Włodzimirow, dyrektor biblioteki, która była organizatorem spotkania.
To są historie, sąsiadów, którzy ze względu na inne wyznanie musieli uciekać ze wsi, czy sąsiadów, którym nie dano możliwości ucieczki i spotkała ich śmierć.
- Niektórzy twierdzą, że jest najlepsza książka spośród wszystkich trzech, które napisałem - przyznaje autor. - Ale niektórych może ona zaboleć.
Jako przykład podał jedną z pań, którą spotkał, zbierając materiały. Jak wspominał, podczas spotkania zauważył na stole w jej domu kościelne pismo. Kobieta po rozmowie prosiła, by przysłał jej kilka egzemplarzy książki. Koronkiewicz, przewidując, iż jej treść niekoniecznie trafi w gusta rozmówczyni, obiecał przysłać jej jedną, a jak się lektura spodoba, dosłać kolejne egzemplarze.
- Wysłałem jej jedną książkę i kontakt z nią się urwał - podsumował.
Dyrektor biblioteki zwróciła jednak uwagę, że autor w opisach jedynie akcentuje trudne tematy, pogromy, ale nie osadza. Pojawiają się raczej znaki zapytania, a nie ocena tych wydarzeń z punktu widzenia współczesnego człowieka.
Jedno z pytań, jakie zadano autorowi, dotyczyło planów na kolejne książki.
Koronkiewicz w anegdotyczny sposób opowiedział, iż widząc popularność kryminałów Katarzyny Bondy, zastanawiał się, czy nie spróbować swych sił w tym gatunku literatury. Historia, jak większość dotychczas opisywanych, sama do niego trafiła. Niedawno zaginął ksiądz senior z Białegostoku. Wyszedł od fryzjera i zniknął... Idealny motyw na kryminał.
Przyznał jednak, że wydawca namawia go do kontynuacji książki "Podlaskie zdrowo zakręcone" o producentach lokalnych wyrobów i to właśnie temu tematowi poświęci się w najbliższym czasie.
- A miałem zamiar nieco przez zimę odpocząć - żartował.
- Pana książki są bardzo ciekawe i zachęcają do odwiedzania opisywanych miejsc - mówiła jedna z Czytelniczek, dodając, że ze znajomymi zamierza ruszyć śladami tych opisów.
Zresztą nie ona jedna. Dla wielu osób książki Wojciecha Koronkiewicza stały się takim niestandardowym przewodnikiem po Podlasiu.
- Moi znajomi z Krakowa właśnie na ich podstawie układają plan wycieczki po naszym regionie - mówiła inna uczestniczka spotkania.
Zdjęcia ze spotkania (Bielsk.eu)
(azda)