Zakończyła się sierpniowa sesja rady miasta. W szczegółach opiszemy ją w odrębnym artykule. Największe emocje wywołała jednak informacja przeczytana przez radnego Piotra Wawulskiego odnośnie wynagrodzenia zmiennego, jakie otrzymali prezesi miejskich spółek, czyli Przedsiębiorstwa Komunalnego i Miejskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej. Na ich premie - choć jak podkreślał burmistrz i jego zastępca, to nieprawidłowe określenie - poszło blisko ćwierć miliona złotych.
Premia, nie premia, ale kasa spora
Jerzy Krassowski, prezes MPEC za rok 2021 otrzymał prawie 40 tys. zł wynagrodzenia zmiennego (dokładnie 33 932,56 zł brutto).
Piotr Selwesiuk , prezes PK za rok 2021 otrzymał prawie 85 tys. zł wynagrodzenia zmiennego (dokładnie 84 831,48 zł brutto).
Jego zastępca 47 505,61 zł brutto.
Dodatkowo obaj prezesi PK, otrzymali wynagrodzenie zmienne także jako prezesi spółki MPO zajmującej się śmieciami. W tej prezes otrzymał 48 353,96 zł brutto, a zastępca - 32 235,95 zł brutto. W przypadku pierwszego w sumie wychodzi - 133 185,44 zł brutto, a w przypadku drugiego 79 741,56 zł brutto.
W sumie na wynagrodzenia zmienne za 2021 rok dla wymienionych trzech prezesów poszło blisko ćwierć miliona złotych (dokładnie 246 859,56 zł). Niezależnie od wymienionych kwot, każdy z prezesów otrzymuje wynagrodzenie stałe.
A całe ich wynagrodzenie, jak wyliczał radny Charyton, w sumie sięga prawie pół miliona złotych rocznie.
Radny Wawulski wyliczając te kwoty zwrócił uwagę, iż miasto bardzo niechętnie udzielało informacji o ich wysokości. Gdy złożył interpelację w tej sprawie, nie otrzymał odpowiedzi. Dopiero, gdy wystąpił o udzielenie informacji publicznej - do czego prawo ma każdy obywatel, a urzędnik pod groźbą kary musi jej udzielić - otrzymał odpowiedź z podanymi kwotami. A i to nie wszystkimi. W odpowiedzi podpisanej przez burmistrza nie podano na przykład, ile zarabiają prezesi PK i MPO. Wyjaśniono, że burmistrz nie posiada takich informacji.
Prezes MPEC podał takie dane zarabia niespełna 170 tys. zł rocznie. Podał także ile zarabiają członkowie rady nadzorczej: przewodniczący ponad 55 tys. zł rocznie, członkowie po ponad 16 tys. zł rocznie. W przypadku PK i MPO takich danych nie podano.
Zadanie (nie)wykonane, ale kasa jest
Wawulski zwrócił też uwagę, że wynagrodzenie zmienne prezesi otrzymują za wykonanie zadań, które im powierzono. W przypadku PK i MPO nie wiadomo o jakie zadania chodzi. Można się jedynie domyślać, że skoro otrzymali dodatkowe pieniądze, to zadania spełnili.
W przypadku MPO wiadomo i - jak podał radny - zadań tych władze MPEC nie wykonały. Jednym z takich celów było wypracowanie odpowiedniego zysku. W dwóch źródłach pojawiły się różne poziomy tego zysku. W jednym podanym przez burmistrza chodziło o 100 tys. zł więcej niż w roku ubiegłym, a według protokołu z rady nadzorczej miało to być 140 tys. zł więcej niż w roku ubiegłym. Kolejnym celem było - jak podaje Wawulski - podłączenie cieci ciepłowniczej do ul. Wyszyńskiego, co również nie zostało wykonane.
Mimo to wynagrodzenie zmienne zostało przyznane. A, jak zwrócił uwagę radny, w przypadku MPEC i MPO działalność spółek jest w stu procentach finansowana przez mieszkańców, bo utrzymują się one jedynie z ich opłat w przypadku MPEC za ciepło, w przypadku MPO - za odbiór śmieci.
- Nie mogę zrozumieć, jak to jest, że pan jako organ zwierzchni i właściciel tych spółek nie ma wiedzy, co do poziomu wynagrodzeń prezesów. Przecież to Pan je podpisuje - wypominał burmistrzowi Wawulski.
Burmistrz biedniejszy od prezesa
Przy okazji dodał z przekąsem, że poborów prezesom burmistrz może tylko pozazdrościć, bo takich pieniędzy sam nie dostaje.
Do śmiechu jednak nikomu nie było...
Wszyscy mają podwyżki. Mieszkańcy - opłat, prezesi - wynagrodzeń
- Dostajemy podwyżki, za ciepło, za wodę, za śmieci za inne usługi. Wszystko drożeje, mamy inflację. W tej trudnej sytuacji takie podwyżki wyglądają co najmniej dziwnie - mówił Tomasz Hryniewicki. - Za poprzednich prezesów takich sytuacji nie pamiętam. Dziękuję Piotrowi Wawulskiemu, że miał odwagę mimo perturbacji poruszyć ten temat.
Kilku radnych zwróciło uwagę, że niedawno przegłosowywali podwyżki za śmieci.
- Takie premie to wstyd - mówiła wiceprzewodnicząca rady Iwona Kołos, nawiązujac do obecnej sytuacji i licznych problemów, choćby z brakiem węgla, którego zapasów MPEC nie zakupił w porę.
Burmistrz krzyknął jedynie to kłamstwo, podkreślając, że pieniądze te nie są premią, a częścią wynagrodzenia.
- W wielu osiedlach, m.in. moim, czynsze wzrosły o około 400 zł. Na północy miasta czynsze sięgają już 1100 zł. Wiele osób, zresztą ja sam także, zaczyna zastanawiać się jak poradzić sobie ze wszystkimi opłatami. Tymczasem prezesi otrzymują tak wysokie premie, dodatkowe pieniądze, czy jak inaczej to nalezy nazwać... - mówił oburzony Artur Żukowski. Zwracając się do mieszkańców Bielska, poprosił ich by sami ocenili, jak to wygląda wizerunkowo.
- Pan burmistrz krzyczał kłamstwo, ale to ja czuję się oszukany. Gdy głosowaliśmy nad powołaniem spółki MPO, mówiono nam, że będzie ona bezkosztowa, że prezesi PK będą zarabiać tyle samo, tylko ich wynagrodzenie będzie podzielone na to wypłacane przez PK i MPO. Czy gdyby, druga spółka nie powstała, to też tyle by zarabiali? - wypominał Emil Falkowski.
Tomasz Hryniewicki uzupełnił, że z jednej spółki miało pochodzić 80 proc. wynagrodzenia prezesów, z drugiej 20 proc.
- Mam wrażenie, że tu powstał prywatny folwark, nam jedno się wmawia i obiecuje, my w dobrej wierze za tym głosujemy, a później okazuje się, że rzeczywistość jest zupełnie inna - mówił. - Jak zaczynamy zwracać uwagę , zadawać pytania, to mówi się nam że się nie znamy, że nie powinniśmy o nic pytać. Ale my właśnie jesteśmy po to, żeby reprezentować mieszkańców. Teraz przyznam mam wątpliwości, czy to co czytamy w odpowiedziach na interpelacje, jest prawdą.
On i kilku innych radnych skandalem nazwali fakt, iż Wawulski nie otrzymywał odpowiedzi na swoje interpelacje.
Falkowski wspomniał także o tym, że jeszcze niedawno mówiło się o trudnej sytuacji spółek. O tym, że MPEC będzie musiał brać kredyt na zakup węgla. A na tej samej sesji, prezes PK skarżył się, że spółce podniesiono ceny prądu, a Wody Polskie nie zgodziły się na podniesienie opłat za dostarczanie wody i odbiór ścieków. Jak twierdził, sytuacja ta może doprowadzić do utraty płynności finansowej przez PK. Skąd więc pieniądze na takie wysokie premie dla prezesów.
Nawet Eugenia Kruk nie powstrzymała się od krytyki
Co ciekawe żaden radny, nawet z Koalicji Bielskiej czy Naszego Podlasia (ugrupowania popierające burmistrza) nie stanął w obronie Borowskiego, czy sensowności wypłaty tak dużych pieniędzy prezesom. Większość milczała.
Głos zabrała jedynie Eugenia Kruk, jedna z radnych, na której poparcie Borowski zawsze mógł liczyć. Ale i ona twardo stwierdziła, że nie ma jej zgody na tak wysokie wynagrodzenia w spółkach miejskich. W emocjonalnym wystąpieniu,niechcący podała złą kwotę wynagrodzenia szefa rady nadzorczej, ale nie zmieniło to głównego przesłania, w którym jasno stwierdziła, że to za duże pieniądze. Zwróciła uwagę, że przewodniczący rady nadzorczej zarabia więcej niż wynosi jej roczna emerytura po 35 latach pracy jako nauczyciel. Dodała, że ona musi szukać dodatkowych źródeł dochodu, by wystarczyło jej na wszystkie niezbędne wydatki, a w miejskich spółkach wypłaca się tak wielkie pieniądze. Pieniądze pochodzące z portfeli mieszkańców.
- Długo się zastanawiałam, czy w ogóle zabierać głos, ale postanowiłam swoje zdanie wyrazić. Przepraszam, ale zdania nie zmienię - mówiła Kruk.
Wiceburmistrz dostaje symboliczne kilkanaście tysięcy złotych w radzie nadzorczej
W swojej wypowiedzi Kruk nawiązała także do tego, że w radzie nadzorczej zasiada wiceburmistrz Bożena Zwolińska. Zdaniem radnej to nie w porządku. Wcześniej z tej samej rady odeszła skarbnik, twierdząc, że nie powinno się łączyć pracy w urzędzie z zasiadaniem w radzie nadzorczej.
- Pani wiceburmistrz, też przecież jest pracownikiem urzędu - dodała.
Eugenie Kruk za swoje wystąpienie otrzymała gromkie brawa.
- Gdy kiedyś dyskutowaliśmy na sesji o tym, czy pani wiceburmistrz powinna zasiadać w radzie nadzorczej, stwierdziła ona , że jej wynagrodzenie będzie symboliczne. Teraz mamy informacje, że wynosi ono kilkanaście tysięcy złotych. To dziwna symboliczna kwota - dodał Hryniewicki.
W innej części wypowiedzi, przypomniał, że wiceburmistrz została odwołana i powołana ponownie, tylko po to, by mogła otrzymać emeryturę.
Radna Danuta Karniewicz komentowała, że wielu mieszkańców Bielska chętnie zasiadłaby w radzie nadzorczej, gdzie nic się nie robi, a duże pieniądze się dostaje. Sama była gotowa zasiaść w takiej radzie za symboliczną złotówkę.
- Nie może pani. Żeby zasiadać w radzie nadzorczej trzeba zdać trudny egzamin lub mieć odpowiednie wykształcenie - odpowiedziała jej wiceburmistrz Zwolińska.
Wynagrodzenie zmienne to nie premia
Podczas burzliwej dyskusji wielu radnych pieniądze, które w ramach wynagrodzenia zmiennego otrzymują prezesi nazywało premiami.
Burmistrz Jarosław Borowski i jego zastępca Bożena Zwolińska tłumaczyli, iż premie to nie są, a właśnie wynagrodzenie zmienne. Bożena Zwolińska, zarzucając radnym demagogię, manipulacje, niewiedzę i opowiadanie bajek, próbowała wyjaśniać, że wszystkie te kwoty są częścią wynagrodzenia. Robiła to jednak tak zawile, że sama zaczęła się gubić w ustawach, podstawach prawnych. Ostatecznie swoimi wypowiedziami niewiele wyjaśniła, a jedynie dolewała oliwy do ognia, podgrzewając i tak gorąćą już atmosferę.
- Panie burmistrzu, gdybym ja był burmistrzem, pana zastępczyni godziny nie ostałaby się w urzędzie. Za pana poprzednika Berezowca, zastępca nie miał prawa się wypowiadać bez jego zgody. Przecież ona pod panem dołki kopie, a pan za to dostaje baty - skwitował jej wypowiedzi Eugeniusz Simoniuk.
Dopiero pod koniec gorącej dyskusji głos zabrał burmistrz Jarosław Borowski. W bardziej merytoryczny i przystępny sposób wyjaśnił o co chodzi z wynagrodzeniem zmiennym. Wysokość owego wynagrodzenia zmiennego zależy od efektów pracy i osiągnięcia celów stawianych przed danym menedżerem. Ma to mieć działanie motywujące, by prezes nie tylko przychodził do pracy, ale dążył do spełnienia stawianych przed nim celów. Jak tłumaczył Borowski, w tym sensie nie jest to premia.
Ale trzeba zaznaczyć, że system takiego wynagradzania nazywa się systemem premiowym i tak naprawdę można się kłócić o prawne pojęcia, ale w ostatecznych rachunku na jedno wychodzi.
Jak tłumaczył burmistrz wynagrodzenie zmienne, czy też prościej i potoczniej ujmując - premie, wypłacane są po rozliczeniu roku. Czyli prezesi otrzymali je w 2022 za 2021 rok. Oprócz tego prezesi otrzymują comiesięczne wynagrodzenie stałe.
Dyskusję skwitował tym, że za dobrą pracę się płaci.
Borowski dodał też, że jako burmistrz jest organem właścicielskim spółek, ale nie jest pracodawcą prezesów i innych pracowników, dlatego nie ma bezpośredniego dostępu do wszystkich informacji o otrzymywanych przez nich wynagrodzeniach.
W odniesieniu do tego, że MPEC nie spełnił stawianych przed nim celów, stwierdził, że musi dokładnie zapoznać się z dokumentacją przedstawioną przez Wawulskiego, bo tych dokumentów nie zna.
Burmistrzowi starcza na chleb i masło
Na koniec dyskusja zeszła na wynagrodzenie samego burmistrza, które jak zauważył Wawulski jest dużo niższe od prezesów podległych mu spółek. Radna Kruk, nijako w ramach zadośćuczynienia za swoje krytyczne wystąpienie, zaproponowała nawet, by burmistrzowi pensum podnieść.
Borowski stwierdził jednak, że podwyżki nie chce i nie będzie o nią prosić. Dodał, że starcza mu na chleb i na masło, stać go też, by z dziećmi gdzieś pojechać. A jedyne czego pragnie to zdrowia, które "w wyniku działań niektórych radnych ostatnio podupadło".
(azda)