Dawno niewidziany na bielskim rynku człowiek orkiestra znów powrócił i od rana umilał czas sprzedawcom i kupujących. Choć to pewnie kwestia gustu. Dla niektórych jego muzyka się podobała i słuchali jej z przyjemnością (zawłaszcza, gdy nie musieli jej słuchać zbyt długo), dla innych była jedyni, jeszcze inni po dłuższym słuchaniu czuli się już mniej komfortowo. Jak to w życiu - jeszcze się nie urodził taki, który wszystkim dogodził
Bądź co bądź - to uczciwy sposób zarabiania, bo wstyd to jest kraść - jak mawia przysłowie pszczół czechosłowackich.
Pogoda ładna, ludzi na rynku sporo, sprzedawców trochę mniej. Ale ci, co nie powinni narzekać na obroty. Przy jednym ze stoisk trzeba było nawet dowozić ciastka, bo te, które przyjechały rano już zeszły.
Sprzedawca miodu ocenił swoje obroty na średnie. Sprzedał 10 słoików, a jeszcze przez jakiś czas będzie handlował. 10-12 słoików z miodem to mniej więcej taka średnia norma, aby dzień zaliczyć do udanych. Do rekordu, który miał miejsce w Białowieży jeszcze daleko. Tam sprzedał 64 słoiki z miodem, ale to było jeszcze przed zamknięciem granicy, kiedy w Białowieży było pełno turystów. Pogoda też nie sprzyja obrotom tego towaru. Gdy było chłodniej, miód był naturalnym lekarstwem na przeziębienia i ból gardła. Teraz wystarczy pogrzać się na słońcu.
Na rynku sporo było kwiatów, sadzonek pomidorów i innych roślin. Coraz bogatsza jest też oferta warzywniaków.
(ms)
Rynek w Bielsku Podlaskim 19 maja 2022 r.