- Mój tata został na Ukrainie i walczy. On jest bardzo odważny i silny. Czasem do niego dzwonimy. Kiedy już wygra wrócimy do domu i wszystko naprawi - mówi kilkuletnia Ukrainka, która wraz z mamą i kuzynkami przyjechała do Bielska i mieszkają u znajomych.
Mówiąc to ściska różowego jednorożca.
- Mój mąż jest spawaczem. Teraz spawa takie trójnogi, które są zaporami dla czołgów - dodaje mama dziewczynki.
Do Bielska przyjechały, bo tu mieli znajomych, którzy przyjęli ich w swoim domu. Podobnie większość uchodźców z Ukrainy. Trafili do Bielska, bo ty mają znajomych, bo tu w firmach budowlanych pracowali ich mężowie.
Tak zwana pierwsza fala uchodźców to ci, którzy jechali konkretnie do Bielska lub innych miejsc, bo wiedzieli, że zostaną przyjęci przez rodzinę lub znajomych.
Bielszczanin spotkał w Bielsku ukraińską rodzinę, która z południa Ukrainy jechała do Kłajpedy na Litwie.
- Podczas nocnego spaceru z psami zauważyłem dwie kobiety stojące przy samochodzie z ukraińskimi rejestracjami, które zatrzymały na zjeździe do Maka przy rondzie łączącym dwie drogi krajowe w Bielsku. Podszedłem, spytałem, czy w czymś pomóc - opowiada bielszczanin. - Nie chciały pomocy. Jedna z nich pobiegła na stację benzynową po napój energetyczny. A druga paliła papierosa przy samochodzie. Nie wiem, czy z powodów politycznych, czy żeby nie komplikować drogi, nie wjechały na parking McDonalda. Jak opowiadały, jechały z Mikołajewa. To miasto na Ukrainie niedaleko mołdawskiej granicy. Opuściły je trzy dni temu, gdy na miejscowość zaczęły spadać bomby. Kilka razy dziennie musiały chować się z dziećmi do schronów. Z dwójką dzieci (10-14-letnich chłopaków) jechali już trzeci dzień, przez Mołdawię, Rumunię, Słowację, Polskę. Spali albo w ośrodkach dla uchodźców po drodze, albo po prostu w aucie. W Bielsku zrobili tylko postój na papierosa i rozprostowanie nóg. Jechały do Kłajpedy na Litwie, bo tam mają rodzinę. "Już niedaleko" - mówiła z ulgą jedna z nich. (Podczas rozmowy przypomniały mi się nasze rodzinne wypady na Litwę do Druskiennik - wtedy też jadąc mówiliśmy, że to niedaleko, tylko powód wyjazdu był radośniejszy). Głaszcząc moje psy, jedna z Ukrainek powiedziała, że też ma podobnego, zostawiła go pod opieką wojskowych ochotników, druga u sąsiadów zostawiła kota. "Jak to się wszystko skończy wrócę do niego" - stwierdziła. Zagadnąłem je o ten optymizm. W odpowiedzi opowiedziały mi o swoim burmistrzu, który razem z nimi chował się w schronie i z uśmiechem zapewniał, że wszystko będzie dobrze, że wojna się skończy, Ukraina zwycięży i szybko wszystko odbudują. Z ich słów biła nadzieja, optymizm i duma. Duma ze swojego kraju, który ciągle walczy. Z wdzięcznością też mówiły o wsparciu, które one dostawały po drodze od przygodnych ludzi, ale też wsparciu, jakie Ukraina dostaje od Polski i Europy. "Dziękujemy, ale jedyne czego tak naprawdę pragniemy to wrócić do domu, do swojego kraju. Ukraina tak dobrze się rozwijała. Dobrze nam się tam żyło. Wrócimy tam!" - mówiły z nadzieją. Odjechały, pomachały mi przez szybę.
Bielsk i okolice nie są popularnym kierunkiem, w którym zmierzają uchodźcy. Jest daleko od granicy ukraińskiej, niebezpiecznie blisko tej białoruskiej, a dla większości Ukraińców to tereny po prostu nieznane. Wolą jechać do większych miast, blisko szlaków komunikacyjnych.
- Wielu nie chce daleko wyjeżdżać, bo liczą na to, że wojna szybko się skończy i będą mogli wrócić do domu - opowiada pan Janusz, który kilkakrotnie jeździł na granicę i na samą Ukrainę, by przywieźć uchodźców. - Jakiś tydzień temu, gdy zaszedłem do ośrodka recepcyjnego i zaproponowałem zawiezienie do Bielska lub Białegostoku, żaden z uchodźców się nie zdecydował. Woleli pojechać do Przemyśla, Lublina, Warszawy.
Obecnie sporo się zmieniło. Konflikt na Ukrainie się zaostrzył, coraz więcej jej obywateli czuje się zagrożonych. Tereny przy granicy, są już przeciążone uchodźcami. W warszawie na dworcach też są tłumy. Obecnie pojada oni wszędzie, gdzie znajdą dach nad głową i przyzwoite warunki. Przypomnijmy, że większość uchodźców to kobiety z dziećmi.
W Bielsku uchodźcy mieszkają w większość w domach zapewnionych przez mieszkańców. Miejsca noclegowe zapewnia także bielski MOSiR, plebanie. Uchodźców jednak przybywa, a miejsca, w których mogą się schronić, się kończą.
W piątek po południu otrzymałam informację z miasta, iż w Bielsku zarejestrowało się około 240 uchodźców. To są jednak tylko zarejestrowane osoby. Wszystkich uchodźców w Bielsku i okolicy może być około 400- 500 i ciągle ich przybywa.
- mówi Maria Ryżyk, szefowa Związku Ukraińców Podlasia, które jest jedną z głównych organizacji pomagających uchodźcom. -
Trzeba pamiętać, że wielu uchodźców jeszcze się nie zarejestrowało, bo najpierw muszą się ulokować. Niektórzy nie chcą tego robić, bo liczą, że szybko wrócą do domu. Inni obawiają się, że zostaną uznani za uchodźców i przez to nie będą mogli podjąć pracy. To nieprawda! Rejestracja, nie jest równoznaczna z przyznaniem statusu uchodźcy. Jest to po prostu ewidencja przybywających do naszego miasta uchodźców. Ewidencja ta ma ułatwić pomoc uchodźcom oraz zorganizowanie opieki i edukacji ukraińskim dzieciom.
Rejestracja prowadzona jest w Urzędzie Miasta w Bielsku Podlaskim
CZYTAJ WIĘCEJ:
Bielsk Podlaski uruchomił platformę dla pomagających Ukrainie i potrzebujących pomocy uchodźców
Uchodźcy W siedzibach Związku Ukraińców Podlasia (ul. Kryniczna) oraz Hufca ZHP (ul. Widowska) mogą liczyć na otrzymanie niezbędnych produktów higieny, żywności, ubrań, a także wsparcia organizacyjnego i różnego rodzaju porad. Ostatnio dzięki współpracy z Lewar Catering wydaje też posiłki zawekowane w słoikach, wiec łatwe w przechowywaniu i transporcie.
Związek Ukraińców Podlasia i harcerze nieustannie prowadzą także zbiórkę darów dla uchodźców, którzy często trafiają tu z niczym.
Wielu Uchodźców pyta o możliwość pracy. Oferty ich zatrudnienia już się pojawiają. Lekarzy i pielęgniarki chętnie przyjmie szpital.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Szpital w Bielsku Podlaskim oferuje pracę dla uchodźców z Ukrainy
Pracowników szuka także Suempol. Ta firma do pracy w chłodni może zatrudnić najwięcej osób. Pracodawcami dla Ukrainek i Ukraińców mogą być także Arhelan i firmy budowlane Unibep, Danwood, Maksbud. Oferty zatrudnienia pojedynczych osób z Ukrainy zostawiają także mniejsze firmy (namiary do nich znaleźć można w ZUP).
Bielsk Podlaski jest jednym z miast, które ma bardzo niskie bezrobocie i pracodawcy wręcz skarzą się na brak pracowników.
Firmy te bardzo aktywnie angażują się w pomoc uchodźcom i Ukrainie.
Bielskie szkoły przyjmują już dzieci z Ukrainy. Nieco gorzej jest z opieką przedszkolną. Ta na razie zapewnia jedynie Przystań Opatrzność i Przedszkole na Hołowiesku.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Przystań Opatrzności organizuje posiłki i zajęcia dla dzieci uchodźców z Ukrainy
Publiczne przedszkola czekają jeszcze na przepisy, które umożliwią im przyjmowanie dzieci z Ukrainy lub tworzenie dla nich dodatkowych grup.
(azda)