Święta, święta i po świętach. Dzisiaj z bielskiego rynku zniknęły już kwiaty w hurtowych ilościach, teraz sprzedawcy handlują czymś innym, albo tym co zwykle. Ludzi sporo, choć od dwóch dni znów chłodniej i trzeba się cieplej ubrać.
W sumie niektóre rzeczy mogą mieć zastosowanie i później np. świece czy znicze elektryczne stawiane na grobach bliskich. Niektóre przydadzą się podczas świąt Bożego Narodzenia. Będą robiły nastrój przy choince, a że są na baterie, to nie podpalą drzewka. Takie świeczki kosztują w zależności od rozmiaru pięć dziesięć złotych.
Wracając to wątku przed tygodnia kiedy przy stoisku z owocami wybuchła awantura, a starsza kobieta dała wyraz swojej niepohamowanej agresji, to dzisiaj sprzedawca i niektórzy klienci doszli do wniosku, że mogło to być skutkiem odstawienia leków, bowiem starsza pani na ogół ponoć zachowuje się normalnie.
Większość handlowców raczej nie narzekała na obroty. Bielszczanie kupowali dużo i chętnie. Np. cały karton kawy Pedros, podobny cenowo do żółtej Tchibo. Taka ciekawostka - generalnie na Podlasiu lepiej sprzedaje się Tchibo, natomiast w Warszawie i w okolicy zdecydowanie lepiej idzie kawa Pedros. Może więc, to był warszawianin, który na chwilę wpadł do Bielska, a może ktoś kto bardziej preferuje gatunek kawy reklamowany swego czasu przez aktora Janusza Gajosa.
Poza tym ludzie wrócili do rozmów o tym co zwykle ostatnio i co ich nurtuje: o szczepionkach, o ruchach wojsk na granicy polsko-białoruskiej, imigrantach itp. Zdania na ten temat są, jak zwykle, podzielone.
(ms)
Zdjęcia z rynku w Bielsku Podlaskim: