Raz słońce, raz deszcz albo krupa śnieżna, czyli jak to w kwietniu - porządek natury zachowany. Poświąteczny rynek w Bielsku Podlaskim też działa na trochę zwolnionych obrotach. Ludzie jeszcze dojadają poświąteczne zapasy, w tym legendarną sałatkę z majonezem.
Poza tym wiadomo, że nie tylko pogoda nie rozpieszcza. Lockdown przedłużony, więc można porozmawiać na modne ostatnio tematy, czy, jak, gdzie, czym i dlaczego warto się szczepić.
Dzisiaj na rynku, w części odzieżowej sprzedawca się postarał i przywiózł sporo manekinów, które ubrał w modne ostatnio spodnie z dziurami, kiedyś z takimi szło się do krawcowej, a teraz proszę - dobra dziura nie jest zła i podnosi wartość spodni przede wszystkim damskich.
Komu mało jedzenia może kupić sobie worek kartofli, taki 15 kilogramowy, za jedyne 20 zł. To ciekawe czy jeszcze mieszkańcy np. bloków kupują ziemniaki na worki. Kiedyś było to dosyć powszechne. Trzymało się je w piwnicy, tam kwitły i później trzeba je było wyrzucać. Dzisiaj większość jednak mieszkańców blokowisk kupuje je raczej w sklepie na kilogramy, bo i tak są dostępne i sklepy czynne za wyjątkiem niedziel i świąt. Kto chce natomiast witaminy to jabłka z kolei po 2,50 - 3 zł, a gruszki można kupić za cztery złote za kilogram. Wybór owoców spory. A taka kawa Tchibo Family (żółta) - 10 zł za pół kilo - może poleżeć w domu, bo szybko się nie zepsuje. Tak czy inaczej na rynek wybrać się warto, czy się coś kupi, czy nie zawsze można przystanąć i z kimś porozmawiać, tego jeszcze nam nie zabraniają.
(ms)