Ks. Jan Bogusz (1931-2016) był zasłużonym kapłanem, kochanym przez wiernych, który niemal połowę swojego życia spędził w roli misjonarza w Brazylii. Przedstawiamy historię duchownego pochodzącego z parafii Topczewo.
Lata dzieciństwa i edukacja
Jan Bogusz przyszedł na świat we wsi Liza Stara w parafii Topczewo blisko 90 lat temu - 20 czerwca 1931 roku jako syn Konstantego i Bronisławy z d. Pietruczuk. Tam też rozpoczął naukę w szkole podstawowej, którą już po roku przerwała zawierucha wojenna. Przez cztery lata rodzina Boguszów mieszkała w Łukawicy. Podstawówkę przyszłemu księdzu udało się dokończyć w niedalekim Pietkowie w latach 1944-1947. Potem przez dwa lata uczył się w zasadniczej szkole zawodowej w Łapach.
Jan postanowił zostać kapłanem. Kształcił się w Małym Seminarium Duchownym Księży Pallotynów w Chełmie, Wyższym Seminarium Duchownym w Drohiczynie (1952-1954) oraz w Siedlcach. Tam też w 1958 roku przyjął święcenia diakonatu i prezbiteratu z rąk ówczesnego biskupa siedleckiego Ignacego Świrskiego i został skierowany do pracy w diecezji pińskiej, która wówczas była podzielona na część polską i sowiecką (leżącą na terenie Białoruskiej Republiki Radzieckiej). Polski Kościół katolicki na przekór władzom komunistycznym trzymał się granic diecezji sprzed wybuchu wojny, z czasów II Rzeczypospolitej. Aby móc kierować częścią diecezji, od 1950 roku ustanowiono administratora apostolskiego rezydującego w Drohiczynie. Najpierw byli to ks. infułat Michał Krzywicki, a po jego śmierci Władysław Jędruszuk, który miał większe uprawnienia, z racji na posiadanie sakramentu święceń biskupich.
Pierwsze lata kapłaństwa i posługa misjonarska w Brazylii
W tym trudnym czasie ks. Jan stawiał swoje pierwsze kroki w służbie Bogu i Kościołowi jako duchowny, najpierw posługując jako wikariusz m.in. w Bielsku Podlaskim (1958-1959) i Brańsku (1961-1962). Papież Paweł VI miał świadomość, że rozmieszczenie księży na świecie jest nierównomierne i do krajów m.in. Ameryki Południowej należałoby wysłać misjonarzy z Europy. Wielu kapłanów za zgodą swoich biskupów na taki apel odpowiedziało pozytywnie. Wśród nich był ks. Jan, któremu powierzono pracę na południu Brazylii, w stanie Parana, gdzie znajduje się diecezja Jacarezinho. Wyruszając w długą podróż statkiem handlowym nie spodziewał się, że jego pobyt w kraju kawy potrwa od 1969 do 2008 roku.
Od tej pory do księdza Jan zwracano się padre Joao, a język portugalski duchowny musiał na miejscu opanować praktycznie od zera. Pracujący już tam polski biskup Piotr Filipiak powierzył swojemu rodakowi trudne zadanie - zostania pierwszym w historii proboszczem w mieście i gminie Sao Jose de Boa Vista. Z przyjęciem tego wyzwania wiązało się wiele obowiązków. Przy pomocy parafian ks. Jan wybudował m.in. plebanię, dom rekolekcyjny, część miejscowego szpitala i nowy kościół parafialny.
W 1989 roku na krótko ks. Janowi przydzielono inne zadanie - rektora Wyższego Seminarium Duchownego diecezji Jacarezinho. Jednak już rok później ponownie został proboszczem, do 2000 roku administrując w pięciu kolejnych parafiach. Tam też powstawały nowe budynki sakralne jak i te służące do gromadzenia się wspólnoty parafialnej.
Ks. Jan przez wiele lat dbał o swoich młodszych braci w kapłaństwie, wspierając z własnej kieszeni koszta studiów i utrzymania kleryków z uboższych rodzin. Swoim mecenatem objął kilkunastu duchownych. Z kolei po opuszczeniu Brazylii stale wysyłał paczki z listami i prezentami do swoich parafian, z którymi też często kontaktował się telefonicznie. Prosząc kleryków o zakupy, duchowny podkreślał, że w paczce do Brazylijczyków musi znaleźć się słynna wedlowska czekolada „Jedyna", ponieważ jej tabliczka zawsze znosiła wysokie temperatury.
Emerytura w Drohiczynie
Powrót do Polski na zasłużoną emeryturę nastąpił w 2008 roku. Ks. Jan (od kilku lat prałat) zamieszkał na stałe w Drohiczynie, w budynku Wyższego Seminarium Duchownego. Tam też zorganizowano obchody jubileuszu 50-lecia kapłaństwa. Na co dzień niezwykle otwarty i serdeczny ks. Jan wprowadzał wiele pozytywnej energii do życia wspólnoty seminaryjnej, był też bardzo lubiany przez mieszkańców miasteczka. Dzięki obecności kleryków mógł czuć się zdecydowanie młodziej niż wskazywała na to jego metryka, z kolei sam służył kandydatom do kapłaństwa wieloma radami, z których najczęściej powtarzał proste, a zarazem głębokie wezwanie brzmiące „trzeba być zawsze człowiekiem".
Towarzyszem ks. Jana - nazywanego w Polsce ojcem Janem - podczas pobytu w Ojczyźnie był rektor nadbużańskiej uczelni ks. Tadeusz Syczewski, który był najważniejszą osobą sprawującą opiekę nad emerytowanym misjonarzem z Brazylii. Ks. Jan zmarł w wieku 84 lat, 31 marca 2016 roku w szpitalu w Siemiatyczach. Pogrzeb kapłana odbył się w Drohiczynie i Topczewie. Ordynariusz drohiczyński bp Tadeusz Pikus w słowach pożegnania mówił, że „ojciec Jan był najlepszym seminarzystą, dając wzór modlitwy i dziękczynienia za każde doświadczone dobro”. Z kolei bp Antoni Dydycz dodał: - Możemy przypuszczać, że nasz brat dotarł już na niebieskie przedsionki, ale jak zawsze delikatny, dyskretny i zapatrzony w rzesze świętych. (…) Może przypadłeś do dłoni Jezusowej, a my mamy tylko jedną prośbę, pokłoń się od nas naszemu Zbawcy, pozdrów dzisiejsza Patronkę Naszą Królowa i swoim zwyczajem, tak jak czyniłeś to zawsze, pomachaj ręka św. Janowi Pawłowi II.
Upamiętnienie
Grób ks. prałata Jana Bogusza znajduje się na cmentarzu parafialnym w Topczewie. Stale składane są tam kwiaty i znicze, a wiele osób przychodzi tam, by odmówić modlitwę za zmarłego. Zaraz po śmierci kapłana, w Brazylii odprawiano msze święte w intencji duszy padre Joao, na których zgromadziły się tłumnie wierni, chcący okazać swoją wdzięczność kapłanowi. Co ciekawe, Brazylijczycy jeszcze za jego życia wybudowali w Sao Jose de Boa Vista Centrum Formacyjne im. Jana Bogusza. Na wieść o tym, misjonarz nie ukrywał wzruszenia.
Kamil Pietraszko