Godzina płaczu i kwadrans tańca — takiej huśtawki emocji dawno nie zapewnili swoim kibicom piłkarze Tura. Niedzielny mecz z Grabówką zaczęli koszmarnie, ale kończyli z podniesionym czołem, bo odrobili straty z nawiązką i wygrali 4-3 (1-3).
REKLAMA
Najpierw małe wprowadzenie: wiele wskazuje na to, że było to ostatnie czwartoligowe starcie Tura z zespołem spod Białegostoku, bowiem od przyszłego sezonu ma on zmienić szyld i grać już jako Supraślanka Supraśl. Grabówka to największa wieś w województwie podlaskim, ale leży w gminie Supraśl, więc ma promować swoją „stolicę".
A ponieważ zmiana ta już wcześniej została zaplanowana, to zimą do KS-u trafił zaciąg piłkarzy A-klasowej Supraślanki, plus jeszcze kilka znanych nazwisk z regionu. W efekcie powstał konglomerat znaczących postaci, z których teraz trzeba zrobić mocną drużynę i uratować się przed spadkiem z IV ligi.
Gwiazdozbiór Grabówka
Wydaje się, że cel ten goście powinni osiągnąć w cuglach, ale ich wcześniejsze wiosenne występy nie powalały na kolana. KS przegrał trzy mecze ligowe i jeden pucharowy (2-3 z Ruchem Wysokie Mazowieckie, z którym w ćwierćfinale tych rozgrywek zagra w najbliższą środę Tur — mecz w Bielsku zaplanowano na godzinę 17:00). Ostatnio jednak KS dwa mecze wygrał: 4-1 w Siemiatyczach z Cresovią i 2-0 w Szepietowie ze Spartą.
By ocenić potencjał też drużyny, spójrzmy kto w niedzielę przyjechał do Bielska: bramkarz rodem z Białorusi Uładzisłau Ciszkin (rocznik 2003, wychowanek Niomana Grodno), mający na swoim koncie debiut w ekstraklasie w barwach Jagiellonii i wiele lat grania w III lidze środkowy obrońca Emil Łupiński (1996), były drugoligowiec m.in. z Kotwicy Kołobrzeg, Olimpii Elbląg czy Szczakowianki Jaworzno stoper Kamil Stankiewicz (1988) i szerokie grono byłych trzecioligowców: Michał Domański (1998, Jagiellonia II, Olimpia Zambrów, Stal Rzeszów, Wisłoka Dębica i Ruch Wysokie Mazowieckie), Maciej Kurcewicz (1992, Wissa Szczuczyn), młodzieżowiec Krystian Maciejuk (2002, Jagiellonia II i Wissa), Michał Pyrka (1998, Podlasie Biała Podlaska) oraz Kamil Sakowicz (2001, Jagiellonia II i Wissa). A zabrakło jeszcze także byłego ekstraklasowca Karola Buzuna (1996), futsalowego eksltraklasowego trenera Adriana Citki (1985) i dobrze nam znanego z występów m.in. w trzecioligowym Turze Dawida Ostaszewskiego (1995).
Błędny bramkarz
Czy taki zestaw nazwiska może spaść z IV ligi? Przynajmniej nie powinien, co też pokazał w pierwszej połowie meczu z Turem. Goście zdominowali grę, ale przede wszystkim doskonale wykorzystali duże błędy naszego 17-letniego bramkarza Mateusza Danielczyka. Ełczanin wypożyczony z Jagiellonii pierwszego gola wrzucił sobie sam już w 3. minucie meczu. Domański dokręcił dochodzącą piłkę z rzutu rożnego, a Mateusz tak niefortunnie próbował ją łapać, że wpadł razem z futbolówką do własnej bramki.
REKLAMA
Po kwadransie wydawało się, że Tur złapie oddech. Tym razem to nasi zawodnicy wykonywali rożny, głową piłkę zgrał Jacek Dzienis, a Mateusz Jambrzycki, też głową, trafił idealnie w okienko. Był remis i Tur mógł zaatakować. Ale gole strzelali goście. I, niestety, nadal pomagał im w tym Danielczyk.
W 26. minucie młody bramkarz nie opanował mokrej piłki po uderzeniu z dystansu Adama Józwowicza. Do „wyplutej" piłki dopadł Maciejuk i z kilku metrów wepchnął ją do siatki. Cztery minuty później Danielczyk wyszedł daleko z bramki, by interweniować przed własnym polem karnym, ale wybił piłkę zbyt krótko. Ta trafiła pod nogi Domańskiego, który nie zastanawiał się i z ponad 30 metrów uderzył do opuszczonej bramki.
- Gry w piłkę nie było za dużo, bo nie pozwalała na to aura. To był typowy mecz walki, a w pierwszej połowie sami strzelaliśmy sobie bramki — oceniał trener Tura Paweł Bierżyn.
Walec Tura
- Mecz na wyjeździe ułożył nam się bardzo dobrze — przyznawał z kolei szkoleniowiec KS-u Wojciech Zalewski. — W szatni mówiliśmy sobie, że to dopiero połowa drogi. A po przerwie przejechał się po nas walec Tura.
Po pierwszej połowie Tur przegrywał 1-3 i trener musiał wstrząsnąć zespołem. Nie funkcjonował w nim środek pola, przewagi nie robili skrzydłowi, napastnicy nie dochodzili do piłek.
Nasz szkoleniowiec zagrał va banque i zrobił na raz aż trzy zmiany. Na lewej flance Michała Walczuka zmienił młody Marcin Bazylewski, za jego plecami ustawił się Rafał Kulikowski, a Andrzej Kosiński został przesunięty z lewej obrony do środka pola, gdzie utworzył parę z Patrykiem Niemczynowiczem. Z kolei zwolnione przez Patryka miejsce w ataku — obok Karola Kosińskiego — zajął Daniel Daniłowski.
I Tur ruszył do przodu, chociaż prowadzący goście mądrze wytrącali go z rytmu kradnąc czas i przedłużając każdą przerwę w grze. Pozytywny impuls dała też czwarta zmiana, czyli wejście grającego prezesa bielskiego klubu Karola Cara. Karol uspokoił grę z tyłu, a przede wszystkim pozwolił na to, by jego koledzy z defensywy odważniej podłączyli się do ataków.
I właśnie to dało Turowi gola kontaktowego. W 73. minucie prawą flanką podciągnął młodzieżowy boczny obrońca Szymon Baran (zastępujący pauzującego za kartki Krystiana Kulikowskiego), na wysokości linii pola karnego wrzucił na drugą stronę, a tam piłkę skleił Bazylewski, obrócił się z futbolówką i strzałem po ziemi posłał ją do siatki.
REKLAMA
A po minucie był już remis. Tym razem to lewy obrońca R. Kulikowski dośrodkował w pole karne, a do piłki złożył się Dzienis. Najpierw przyjął ją sobie głową, potem huknął z przewrotki w poprzeczkę. Spadającą piłkę głową zgrał Jambrzycki, a K. Kosiński, także głową, wpakował ją w tłoku do bramki.
Mocny „mental"
I Tur był już nie do zatrzymania. W 79. minucie A. Kosiński wykonywał rzut wolny. Wrzucił w pole karne, tam w zamieszaniu Dzienis zgrał piłkę K. Kosińskiemu, a powracający do drużyny po przerwie spowodowanej chorobą snajper z kilkunastu metrów strzałem po ziemi pokonał Ciszkina. 4-3 i komplet punktów zostaje w Bielsku!
- To był bardzo dobre widowisko dla kibiców, ale zabrakło nam wyrachowania, by dociągnąć korzystny wynik do końca meczu — mówił po spotkaniu trener Zalewski.
- A dla nas był to powrót z zaświatów. Najbardziej cieszy mnie, że po pierwszej połowie potrafiliśmy się podnieść mentalnie — podkreślał trener Bierżyn.
W innych meczach 23. kolejki IV ligi wygrywali faworyci. Prowadzący z tabeli ŁKS Łomża wygrał 2-1 w Czarnej Białostockiej, drugi Ruch Wysokie Mazowieckie pokonał 3-1 Orła w Kolnie, a czwarte Wigry Suwałki rozbiły na własnym boisku solidną Wissę Szczuczyn 4-0.
Tymczasem bielskiego Tura czekają teraz trzy tygodnie ciężkiego maratonu piłkarskiego i grania co 3-4 dni. Najpierw Puchar Polski u siebie z Ruchem (środa 19 kwietnia o godzinie 17:00), a potem liga: w Szepietowie ze Spartą (niedziela 23 kwietnia o godzinie 13:00), zaległy mecz w Szczuczynie z Wissą (środa 26 kwietnia o godzinie 18:00), starcie w Kolnie z Orłem (weekend 29-30 kwietnia), w Bielsku z Czarnymi Czarna Białostocka (środa 3 maja) i w Wasilkowie z KS-em (weekend 6-7 maja).
Życzymy dużo sił i zdrowia, bo będzie ono naszym zawodnikom niezbędne.
Bielsk Podlaski, 15.4.2023 — IV liga
Tur Bielsk Podlaski — KS Grabówka 4-3 (1-3)
Bramki: 0-1 - 3' Danielczyk (s., po rz. r. Domańskiego), 1-1 - 16' Jambrzycki (gł., as. Dzienis gł.), 1-2 - 26' Maciejuk (as. Józwowicz), 1-3 - 30' Domański (b.a.), 2-3 - 73' M. Bazylewski (as. Baran), 3-3 - 74' K. Kosiński (gł., as. Jambrzycki gł.), 4-3 - 79' K. Kosiński (as. Dzienis).
Żółte kartki: Dzienis, M. Bazylewski (Tur); Sakowicz, Łupiński (KS).
Sędziowali: Jakub Kaseja (Łomża) oraz Łukasz Sikora (Kolno) i Mateusz Dzwonkowski (Łomża).
Tur: Danielczyk — Baran, Dzienis, Onacik (70' Car), A. Kosiński — Jambrzycki, Łochnicki (46' Daniłowski), A. Lewczuk (46' R. Kulikowski), Walczuk (46' M. Bazylewski) — Niemczynowicz, K. Kosiński.
KS: U. Ciszkin — Pyrka, Stankiewicz (46' Sakowicz), Łupiński, Maciejuk — Kurcewicz, M. Małaszewski — Kapla (52' Radaszkiewicz), Józwowicz, S. Kuczyński (85' Packiewicz) — Domański.
(jan)