Tomasz Lewczuk, kierowca wyścigowy z Bielska Podlaskiego startujący na Hondzie Civic po niezbyt udanej sobocie, w niedzielę start miał znakomity. Zajął 1. miejsce w klasie 10 c i 3. miejsce w generalnej kategorii narodowej. Finalnie 47. Bieszczadzki Wyścig Górski ukończył na drugim miejscu w klasie 10 c i czwartym w klasyfikacji generalnej wśród polskich kierowców.
Ogółem w w 47. Bieszczadzkim Wyścigu Górskim zwyciężył debiutujący w tej imprezie Francuz - Sebastien Petit. Francuz jechał bolidem NOVA NP. 01-2. Srebrny pamiątkowy wieniec odebrał Słowak Igor Drotar (SVK Skoda Fabia), na trzecim miejscu zameldował się Waldemar Kluza (POL, Skoda Fabia)
Organizowany przez Automobilklub Małopolski Krosno wyścig był 1. Rundą FIA IHC – Mędzynarodowego Pucharu FIA w Wyścigach Górskich, 1 Rundą FIA CEZ – Mistrzostw Europy Strefy Centralnej FIA, 1 i 2 Rundą Górskich Samochodowych Mistrzostw Polski, 1 Rundą GSMP Hist. oraz 5 i 6 Rundą Mistrzostw Słowacji.
Po sobotnich deszczach, kiedy przeprowadzano podjazdy wyścigowe czempionatów narodowych i treningi klasyfikacji międzynarodowych, niedziela przywitała 82 zawodników piękną słoneczną pogodą, która utrzymała się aż do końca zawodów. W kategorii 1 ( samochody produkcyjne) w FIA CEZ doskonale poradził sobie debiutujący w zawodach tej rangi Piotr Parys (POL, Ford Fiesta); wśród aut zgłoszonych w kategorii 2 (bolidy) najszybciej pojechał swoją Osellą PA 30 Petr Vitek (CZE).
Kierowcy zgodnie chwalili organizatorów, którym mimo pandemii COVID 19 i wspomnianych kłopotów podczas wyścigu, udało się sprawnie przeprowadzić tak dużą imprezę, w której startowali zawodnicy z Austrii, Bułgarii, Czech, Francji, Polski i Słowacji. Następny wyścig z cyklu GSMP za dwa tygodnie, w okolicach Gorlic, odbędzie 8. Wyścig Magura Małastowska.
- Jestem szczęśliwy, ponieważ udało się ukończyć Bieszczadzki Wyścig Górski bez większych problemów. Był to mój debiut w Górskich Samochodowych Mistrzostwach Polski. Podczas zawodów mieliśmy cały przekrój pogodowy...od słońca rano i temperaturę w okolicach 20 stopni, przez chmury (10 stopni), po deszcz. Oprócz tego na drodze, w zasadzie na większości zakrętów był porozlewany olej z samochodów, które uległy uszkodzeniu lub miały wypadek. Pierwszy podjazd treningowy pokazał, że forma jest bardzo dobra. Na pierwszym podjeździe wyścigowym postanowiłem zaatakować. Mało brakowało, a skończyło by się to źle - przestrzeliłem kilka zakrętów i mało brakowało żebym skończył zawody na bandzie. Za to na mecie świetny wynik i kolejny rekord trasy. Ostatni przejazd, wiedząc że mam sporą przewagę pojechałem optymalnym tempem, żeby przypadkiem nic nie „skaszanić ”na koniec. Po średnio udanej sobocie, niedziela należała do mnie - napisał Tomasz Lewczuk na swoim oficjalnym profilu na Facebooku.
opr. (ms)