O problemie Adama Golonko pisaliśmy już kilka tygodni temu. O wyjaśnienie kwestii związanych m.in. z rowem na jego działce w Malinnikach poprosiliśmy Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad. Odpowiedzi szybciej jednak doczekał sam pan Adam. Jego wątpliwości jednak nie rozwiała.
A całe zamieszanie powstało przy okazji przebudowy Drogi Krajowej nr 66, która przechodzi przez Malinniki w gminie Orla.
Pole pana Adama znajduje się na początku Malinnik, po lewej stronie jadąc od Bielska, tuż przed zjazdem w głąb wsi. I właśnie na jego pole skierowana została cała woda spływająca z drogi. Odbiera ją rów wykopany w poprzek działki pana Adama o szerokości około 4 m, a głębokości około 2 m.
- Nikt nie pytał mnie o zgodę na wykopanie tego rowu - skarży się pan Adam. - Nie zostałem też wywłaszczony z terenu, na którym go wykopano.
Część, dokładnie róg tej działki zajęto w ramach przebudowy drogi i budowy urządzeń melioracyjnych, ale to odbyło się formalnie. Powołując się na specustawę, kawałek nieruchomości został wywłaszczony, a pan Adam otrzymał rekompensatę. Wspomnianego rowu to jednak nie dotyczyło.
O sprawie pisaliśmy już w artykule: „O naszych potrzebach zapomniano” - droga krajowa 66 już gotowa, ale jest sporo uwag mieszkańców [FOTO, WIDEO]
Wysłaliśmy też pytanie do rzecznika prasowego białostockiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad w tej sprawie. Nie doczekaliśmy jednak odpowiedzi.
Pan Adam też oczywiście tak sprawy nie zostawił i pisał odwołania do różnych instytucji m.in. do GDDKiA i wojewody. Otrzymał już odpowiedzi i udostępnił nam swoją korespondencję.
Jak cała sytuacje tłumaczą drogowcy i podlaski przedstawiciel rządu? (pisma z odpowiedziami umieszczamy na dole, a tu ich streszczenie)
Wojewoda, a właściwie z jego uprawnienia dyrektor Wydziału Architektury i Budownictwa w Podlaskim Urzędzie Wojewódzkim, stwierdziła, iż zajęcie nieruchomości było tylko czasowe i nie wiązało się z wprowadzeniem istotnych stałych zmian na należącej do pana Adama nieruchomości. A przez to jej właścicielowi nie przysługuje prawo do rekompensaty.
- Chodzi o to, ze GDDKiA, wykonawca prac, projektanci i również wojewoda, przyjęli, iż na mojej działce rów był - wyjaśnia właściciel nieruchomości. - Faktycznie kiedyś na prośbę gminy, ale także dla własnej wygody zgodziłem się na wykopanie niewielkiego rowu, by był on ujściem dla wody. Formalnie była to jednak moja uprzejmość, na żadnych mapach rowu tego nie umieszczano. Miałem prawo go w każdej chwili zakopać. Poza tym przed remontem drogi był on dużo płytszy i węższy. W niektórych miejscach bez problemu mogłem go przejechać ciągnikiem. A teraz odciął mi dostęp do części nieruchomości.
W piśmie z PUW stwierdzono, iż ów został jedynie pogłębiony o 30 cm oraz zostały wyprofilowane jego skarpy. Zgodę na to wydał Dyrektor Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej. Wyjaśniono też, że już przed tymi czynnościami część działki za rowem nie miała dojazdu.
Na koniec pisma z urzędu autorka poucza, iż zgodnie z prawem na inwestorze ciąży obowiązek przywrócenia nieruchomości do stanu sprzed jej czasowego zajęcia. A w przypadku, gdy jest to niemożliwe, właściciel nieruchomości może wnioskować o wypłatę rekompensaty. Powodem takie żądania może być także samo czasowe zajęcie działki, jeśli spowodowało jakieś koszty lub uciążliwe ograniczenia w korzystaniu z nieruchomości przez właściciela. Zasadność takich roszczeń i ich kwotę określa się na podstawie oceny rzeczoznawcy w drodze decyzji administracyjnej. Dyrektor Wydziału Architektury i Budownictwa PUW na koniec pisma podkreśla jednak, iż zarzut jakoby decyzja wojewody w tej sprawie była niezgodna z prawem, jest chybiony, bo w postępowaniu odwoławczym potwierdziło ją także Ministerstwo Rozwoju Pracy i Technologii.
Jednym słowem wojewoda stwierdził, iż właściciel działki nie ma powodów do jakichkolwiek pretensji.
W podobnym tonie jest także odpowiedź z GDDKiA.
W piśmie zastępca dyrektora oddziału GDDKiA kilkakrotnie podkreślił, iż wszelkie prace były legalne i wykonane zgonie z decyzją ZRID, w oparciu o decyzję wodno-prawną. Zezwolenia na realizacji inwestycji drogowej (w skrócie ZRID) jest podstawą do rozpoczęcia tego typu inwestycji. Zaznaczył także, iż decyzji tych GDDKiA nie wydaje, więc i nie ona jest władna odnosić się do odwołań z nimi związanych.
W dalszej części jednak do poruszanych przez pana Adama kwestii się odnosi.
- GDDKiA zapewnia, że realizując inwestycję zachowano dotychczasową lokalizację i przede wszystkim funkcję rowu R-H, jedynie konserwując jego odcinek na jego początkowej dł. ok. 50 m, pogłębiając dno o ok. 30 cm oraz profilując skarpy - wszystko zgodnie z projektem budowlanym - czytamy w piśmie.
Do pisma załączono nawet zdjęcia rowu podpisane jako przed i po inwestycji. Gdy jednak byliśmy na miejscu, ten obecny wygląda dużo bardziej okazale niż ukazała niż na zdjęciu GDDKiA.
Zdaniem pana Adama błąd popełniono już na poziomie projektu przebudowy drogi, bo uwzględniał on wykorzystanie rowu, którego formalnie nie ma.
- Nie ma go na żadnych mapach geodezyjnych - mówi nam.
GDDKiA uważa jednak inaczej. I powołuje się na dane otrzymane ze starostwa powiatowego i gminy Orla. Twierdzi, iż na mapach geodezyjnych przekazanych przez starostwo przedmiotowy rów był wyrysowany, GDDKiA nie weryfikuje tego typu informacji, bo i nie ma takiego obowiązku. W piśmie powołano się także na informację z Urzędu Gminy Orla. " Wydana przez Wójta Gminy Orla decyzja nr GK. 6331.1.2019 z dnia 04.12.2019 r, gdzie stwierdza, że "(...) wody odprowadzane były przez działkę ewidencyjną nr 247 i przepust pod drogą gminną oraz działkę ewidencyjną 238, a następnie przez rowy otwarte do pobliskiej rzeki Białej (...)""
Tu jednak pojawia się pewna nieścisłość, bo w cytowanej decyzji wójta nie ma słowa o rowie na działce pana Adama. A sam wójt - geodeta z wykształcenia - w rozmowie z nami przyznał, iż rzeczywiście rów ten nie był ewidencjonowany. Jak stwierdził, pan Adam na słowo zgodził się, by taki rów przekopano, ale jego powstanie nie zostało usankcjonowane prawnie.
- To było jeszcze zanim zostałem wójtem - mówi Leon Pawluczuk. - Wszystko było dogadane na przysłowiową gębę i przez lata funkcjonowało. Wówczas jednak rów był mniejszy. A teraz tak naprawdę nie wiadomo, czyj ten rów jest i kto powinien o niego dbać, czy właściciel nieruchomości, czy Wody Polskie, czy też zarządca drogi, skoro odbiera on wodę z krajówki.
Wójt dodał, że także uważa, iż właścicielowi działki należy się rekompensata. Podkreślił też, że przebudowa drogi zaburzyła naturalne kierunki spływu wody w Malinnikach i okolicy, co też jest naruszeniem pewnych zasad. Szerszą wypowiedź i nagranie rozmowy znaleźć można w artykule, do którego link umieściliśmy powyżej.
Sam pan Adam załamuje tylko ręce. Jak przyznaje, przyszło mu ponieść sporą cenę za uprzejmość sprzed lat.
- Nie chcę zostawić tak tej sprawy - twierdzi i rozważa skierowanie jej do sądu.
(bisu)
Odpowiedzi, które otrzymał pan Adam