W miniony czwartek (7 kwietnia) odbyły się dwie kolejne sesje rady miasta Brańsk zwołane w trybie nadzwyczajnym zaledwie po 10 dniach od ostatniego posiedzenia. Sesje nadzwyczajne odbyły się jedna po drugiej. Szczególnie emocjonujące było drugie spotkanie, na którym ponownie omawiano kwestię „Studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego miasta Brańsk".
Przypomnijmy, 28 marca w czasie XXIII posiedzenia tej kadencji, radni, władze, przedsiębiorcy oraz właściciele gruntów na obrzeżach Brańska debatowali nad przyszłością nieruchomości. Władze chcą m.in. stworzenia specjalnego obszaru przemysłowego.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Budzi to kontrowersje u osób, które mają na tym terenie swoje działki i część z nich planowała w przyszłości na nich budowę własnego domu lub ich sprzedaż pod zabudowę mieszkaniową. Według nich, stworzenie strefy przemysłowej w stronę wsi Patoki znacząco utrudni życie przyszłym mieszkańcom tamtej okolicy czy też zaniży wartość gruntów w razie ich sprzedaży.
Poprzednie głosowanie poszło po myśli władz i przedsiębiorców. Przeciwko przyjęciu uchwały zagłosowali wówczas dwaj radni: Walenty Kołoszko oraz Edward Dąbrowski. Od głosu wstrzymali się natomiast: Wojciech Czapski, Wojciech Wasilewski oraz Renata Zawadzka. Osiem osób zagłosowało za, dlatego uchwała ostatecznie została przyjęta.
Czwartkowa sesja została zwołana na wniosek czworga mieszkańców, których do których prośby przychyliło się 6 z 13 obecnie aktywnych radnych (skład rady jest obecnie uboższy o 2 przebywających zwolnieniu lekarskim). Pod wnioskiem podpisali się: Wojciech Wasilewski, Edward Dąbrowski, Walenty Kołoszko, Krzysztof Święcki, Wojciech Czapski oraz Łukasz Pietrzykowski.
Zgodnie z przepisami, jeśli tego typu wniosek nie zawiera wad prawnych, należy w ciągu 7 dni zwołać posiedzenie rady miasta. Tak też uczyniono.
Podczas sesji w sali pojawiło się jeszcze więcej mieszkańców niż ostatnio. A i na ostatniej sesji przybyło ich prawdopodobnie najwięcej od początku kadencji. Przed otwarciem posiedzenia dało się odczuć wielkie napięcie, towarzyszące jego uczestnikom. Emocje przybrały na sile w trakcie trwania debaty – zarówno tej oficjalnej, jak i nieoficjalnej, czyli w przerwach i po zakończeniu zebrania, ale o tym za chwilę.
W imieniu wnioskujących o zwołanie sesji głos zabrał radny Wojciech Wasilewski. Wyjaśniał, że mieszkańcy czuli się niezadowoleni z kampanii informacyjnej na temat studium oraz wyników głosowania z 28 marca. Wspominał też, że w ostatnim czasie jego koledzy otrzymali wiele próśb o interwencję.
Po nim wypowiedział się radny Jerzy Dąbrowski, zaznaczając, że cofnięcie decyzji o przyjęciu studium uwarunkowań będzie niosło poważne konsekwencje dla budżetu miasta i niepotrzebnie niektórzy chcą odwlec w czasie jego realizację. Dodał także, że słyszy od ludzi o rzekomym przeznaczeniu terenów strefy przemysłowej na biogazownię, spalarnię śmieci, a nawet krematorium. Radny zapytał również burmistrza o szansę na instalację na tamtym terenie paneli fotowoltaicznych.
Burmistrz Koczewski odpowiedział, że nie słyszał o takich pomysłach, natomiast prawo własności pozwala właścicielom gruntów na samodzielne podjęcie decyzji w tej kwestii. Oczywiście jeśli ich grunty wejdą w skład strefy przemysłowej.
Wtórował mu przewodniczący Edward Bolesta, który zaznaczył, że nie żyjemy w PRL-u, gdzie bezprawnie odbierano ludziom ich ojcowiznę.
Następnym elementem dyskusji była wypowiedź planisty studium. Zanim udało połączyć się z nim online, po raz pierwszy przemówili mieszkańcy.
- Po co tworzyć tak wielką strefę? Pod panele nie jest potrzebna strefa przemysłowa - powiedział Marian Niemyjski.
Jego córka Aneta zaproponowała, by strefę utworzyć nie przy drodze do wsi Patoki, ale na tzw. obrzeżach popularnego Makiełka, czyli za cmentarzem katolickim, w stronę wysypiska śmieci, gdzie istnieje już m.in. duży zakład produkujący znicze, a miasto Brańsk posiada tam więcej własnych działek, aniżeli od strony Patok.
- Cały czas to samo powtarzamy – każda gmina musi taką strefę wyznaczyć. Nasza strefa nie jest nadzwyczajnie duża. Proszę się tutaj nie doszukiwać tajemnic, braku prawdy – odpowiedział burmistrz.
Planista przyznał, że nie nadąża za tokiem rozumowania części radnych, którzy już 2 lata temu debatowali nad studium i nie wzbudziło to kontrowersji, ostatnio zagłosowali w większości za przyjęciem uchwały, a teraz uważają studium za złe. Wspominał, że w międzyczasie nie widział ich zainteresowania, ale starał się tłumaczyć to sobie faktem, że tym problemem zajmowali się wówczas przede wszystkim burmistrz i jego urzędnicy. Planista podkreślał, że studium „nie jest koncertem życzeń”, a miasto (w tym mieszkańcy) ma na nim jak najowocniej skorzystać, zarazem nie ponosząc przesadnie wielkich kosztów. Jego zdaniem studium spełnia te wymogi.
Mieszkańców planista nie przekonał. Mówili wręcz o „nawijaniu makaronu na uszy” czy też „oszukiwaniu ludzi” - to drugie w kwestii paneli fotowoltaicznych.
Radny Wojciech Wasilewski pytał radcę prawnego i planistę o ewentualne opłaty za odrolnienie działek. Burmistrza poprosił o podanie liczby wniosków o przekształcenie nieruchomości złożonych do urzędu od 28 marca br. Eugeniusz Koczewski stwierdził, że wpłynęło ich do tej pory 6, z kolei mieszkańcy twierdzili, że jest lub będzie ich nawet 8. Liczby te mają potwierdzać, iż coraz więcej chce na przedmiotowych terenach budować domy.
Wasilewski zwrócił także uwagę planiście, że nie na miejscu jest zwracanie uwagi radnym, którzy wyrażają swoje wątpliwości względem studium:
- Jest pan specjalistą od planowania, a postanowił pan wyjść ze swojej roli - podkreślał radny.
Radny Walenty Kołoszko żalił się na niektóre działania urzędu. Wypominał, że magistrat dał petentom czas na składanie wniosków/odwołań od 20 grudnia do 7 stycznia, czyli w okresie świąteczno-noworocznym.
- Później się mówi: proszę, wyłożone – proszę, wszystko prawnie zrobione. A ludzi się na bok odpycha – zakończył radny Kołoszko.
Mieszkanka Zofia Sakowicz pytała z kolei planisty o stawy znajdujące się na terenie strefy przemysłowej. Chwilę po udzieleniu jej odpowiedzi, przewodniczący Bolesta postanowił zarządzić głosowanie, ale to tylko bardziej rozbudziło mniej aktywnych do tej pory mieszkańców.
Żywot dalszej dyskusji uratował wniosek formalny radnego Wojciecha Wasilewskiego o kontynuację debaty przed głosowaniem. Presja tłumu przyniosła skutek – 11 radnych było za, a 3 przeciw w tym sam przewodniczący oraz jego zastępczyni. Zanim wznowiono debatę, zarządzono wcześniej przerwę, która oznaczała kolejne zakulisowe rozmowy i jeszcze bardziej podniosła ciśnienie jej uczestnikom przed głosowaniem.
Tym razem brańskich przedsiębiorców reprezentował jedynie Piotr Radziszewski. Właściciel tartaku przy drodze do Patok powtórzył swoje argumenty z marcowej sesji rady miasta. Mówił m.in. o oszczędnościach.
W odpowiedzi Zofia Sakowicz zaproponowała Radziszewskiemu kolejną nową lokalizację – tereny położone po drugiej stronie rzeki Nurzec. Przedsiębiorca sceptycznie podszedł do tego pomysłu – m.in. z powodu słabego, torfowego gruntu w tych okolicach.
Głosowanie ostatecznie nic nie zmieniło. Nie przyjęto propozycji wykonania zmian w studium. Sesja wyraźnie pokazała jednak, że część radnych w ciągu 10 dni zmieniła swoje zdanie w tej kwestii. Ta część ciągle jednak jest mniejszością w radzie.
Za przystąpieniem do korekty studium było 5 radnych (Wojciech Czapski, Edward Dąbrowski, Walenty Kołoszko, Grzegorz Wasielewski i Wojciech Wasilewski), 6 było przeciwko (Magdalena Angielczyk, Edward Bolesta, Paweł Buśko, Jerzy Dąbrowski, Jan Kryński, Krzysztof Święcki), a 2 wstrzymało się od głosu (Łukasz Pietrzykowski, Renata Zawadzka). Wniosek został więc odrzucony i zachowano status quo z 28 marca.
Trudno jednak spodziewać się, że dyskusja umilknie. Tak głośno, jak podczas sesji, w budynku urzędu nie było od dawna. Burzliwe dyskusje trwały jeszcze po zakończeniu sesji.
Wśród zainteresowanych sprawą mieszkańców dominowało poczucie żalu, niektórzy zwracali się wręcz personalnie do radnych, mówiąc o zawiedzionych nadziejach i złamanych obietnicach. Ci, którzy stanęli po stronie właścicieli gruntów, otrzymali z kolei od nich podziękowania oraz zostali poproszeni o podtrzymanie aktywności w tej kwestii.
Jak mówił po zakończonej sesji radny Wojciech Wasilewski, trudno jednak spodziewać się w najbliższym czasie kolejnego podejścia do tego problemu. W tym przypadku powiedzenie do trzech razy sztuka może się nie sprawdzić. Jak przyznał, mimo że nie zgadza się z tą uchwałą, to ma świadomość, że dwukrotnie uchwalono akt prawny o tej samej treści, a prawo i demokratyczne decyzje organów samorządowych należy uszanować.
Kamil Pietraszko
Zdjęcia z sesji (Bielsk.eu)