Dokładnie 23 lata temu na terenie gminy Brańsk miało miejsce tragiczne zdarzenie. W wypadku samolotu PZL TS-11 „Iskra" nr 302 zginęło dwóch pilotów służących w 61. Lotniczym Pułku Szkolno-Bojowym w Białej Podlaskiej. Przypominamy szczegóły tego feralnego lotu i tych, którzy zginęli śmiercią lotnika.
Pilot instruktor Jacek Pawlik - sylwetka
Jacek Pawlik urodził się 3 września 1970 roku w mieście Ozimek w województwie opolskim. Niedługo później jego rodzina zamieszkała w miasteczku Pilica (obecnie woj. śląskie). Przyszły wojskowy już od lat dzieciństwa pasjonował się lotnictwem i modelarstwem. Zaraz po ukończeniu szkoły podstawowej rozpoczął naukę w technikum hutniczym w Zawierciu, gdzie zdał maturę i uzyskał tytuł technika w specjalności obróbka skrawaniem, kończąc ten etap edukacji z wyróżnieniem.
Marzenie z dzieciństwa o zostaniu pilotem postanowił spełnić wybierając się na studia do Wyższej Oficerskiej Szkoły Lotniczej (obecnie Wyższa Szkoła Oficerska Wojsk Powietrznych) im. Jana Krasickiego w Dęblinie. W czerwcu 1994 r. otrzymał stopień podporucznika inżyniera pilota. Następnie został skierowany do służby jako instruktor, a potem starszy instruktor w Białej Podlaskiej - siedzibie 61. Lotniczego Pułku Szkolno-Bojowego. Tam powierzono mu szkolenie kolejnych roczników podchorążych. Jacek Pawlik posiadał tytuł wojskowego pilota myśliwskiego II klasy, a jego nalot wynosił 600 godzin.
W swojej pracy i służbie dla Ojczyzny wyznawał zasadę Marka Aureliusza: "Jeśli coś jest dla ciebie bardzo trudne, nie sądź, że to jest niemożliwe".
Feralny lot - 10 czerwca 1997 roku
10 czerwca 1997 roku w godzinach porannych podporucznik Jacek Pawlik wraz ze swoim uczniem plutonowym podchorążym 22-letnim Pawłem Harasimem z bialskiego lotniska wojskowego wyruszyli na rozpoznanie wzrokowo-fotograficzne. Zgodnie z treścią zadania, lecąc na wysokości 200 metrów mieli udać się nad most drogowy w Brańsku. Niestety w czasie trwania ćwiczenia piloci trafili na bardzo niekorzystną podstawę szybko gęstniejących chmur, przez co musieli znacząco obniżyć pułap lotu, by obserwować ziemię. W prognozie pogody z tamtego dnia sporządzanej dla lotników nie przewidywano wystąpienia takiej sytuacji meteorologicznej.
Przy wysokości 150 metrów, lotnicy zdecydowali się na powrót do jednostki w Białej Podlaskiej. Niestety manewr skrętu, jaki miał miejsce doprowadził do kolejnych kłopotów, ponieważ samolot wpadł w gęstą chmurę. Poniżej - pomiędzy bliskimi na mapie Brańskowi miejscowościami Glinnik i Markowo - znajduje się las, w którego kierunku zaczęła spadać "Iskra". Wojskowi próbowali jeszcze podjąć próbę katapultowania się, ale przy wysokości 50 metrów niestety nie zakończyła się ona powodzeniem, maszyna uderzyła w wierzchołki drzew, a piloci zginęli na miejscu ok. godz. 10:30, po ponad 20 minutach od startu z lotniska. Przybyli na miejsce przedstawiciele wojska i policji przed dłuższy czas mieli problem z odnalezieniem miejsca tragedii i zlokalizowaniem wraku "Iskry", co udało się wreszcie dzięki pomocy świadków z Glinnika, Pasieki i Markowa. "Iskry". Efektem dochodzenia prowadzonego przez biegłych ekspertów badających sprawę było podtrzymanie wstępnej opinii, że do tragedii doprowadziły wyjątkowo niekorzystne warunki atmosferyczne.
Jacek Pawlik został pochowany na cmentarzu w Białej Podlaskiej przy ul. Janowskiej i rozkazem ministra obrony narodowej otrzymał pośmiertny awans na stopień porucznika, zaś Paweł Harasim na stopień podporucznika.
Ich macierzysta jednostka przetrwała niecałe 3 lata, zostając rozformowaną z dniem 31 grudnia 2000 roku, dokładnie po 43 latach funkcjonowania. Na bazie pułku utworzono w tym samym miejscu 3. Ośrodek Szkolenia Lotniczego, który zakończył swoją działalność już w 2003 roku.
W latach 90. mówiło się o czarnej serii polskich "Iskier", ponieważ tragiczny wypadek w gminie Brańsk był jednym z wielu tego typu zdarzeń, w których piloci ponieśli śmierć.
Na miejscu wypadku został umieszczony pomnik, w skład którego wchodzą dwa krzyże upamiętniające zmarłych lotników oraz tabliczka z tekstem opisującym to tragiczne wydarzenie. Mieszkańcy okolicznych miejscowości, a wśród ich naoczni świadkowie, pamiętają o tym co wydarzyło się w czerwcu 1997 roku - przy pomniku stale widoczne są kwiaty i znicze.
Wypadek lotniczy w Brańsku sprzed pół wieku
O ile większość mieszkańców Brańska i okolic kojarzy tragiczne wydarzenie sprzed 23 lat, o tyle trudności z przypomnieniem może sprawiać pytanie o wcześniejszy wypadek lotniczy, który wydarzył się prawie 50 lat temu w centrum miasteczka. Bazując na szczątkowych wspomnieniach jednego ze świadków wypadku (wówczas dziecka) wiemy, że pod koniec lat 60. lub na początku lat 70. przez Brańsk niefortunnie przelatywał pilot z Puńska (członek suwalskiego aeroklubu) za sterami dwupłatowego samolotu Po-2, nazywanego w Polsce potocznie "pociakiem" lub z rosyjskiego "kukuruźnikiem". Maszyna ta po wojnie służyła w Polsce przede wszystkim do dwóch celów - szkolenia młodych pilotów lub opryskiwania pól. Pierwszy z nich można odrzucić z racji na brak pasażera na pokładzie, natomiast drugi trudno potwierdzić. W końcowym momencie wypadku nastąpiło naruszenie szczytu komina na jednym z budynków mieszkalnych, a następnie samolot uderzył skrzydłem o drzewo znajdujące się na łące, w której pobliżu kilkadziesiąt lat później wybudowano powiatowy dom pomocy społecznej. Lotnik szybko otrzymał pierwszą pomoc od mieszkających w pobliżu ludzi, sprawnie został też wezwany ambulans - wiadomo, że po rekonwalescencji powrócił do latania. Nad brańskim niebem zarówno wtedy jak i w latach 90. często można było obserwować zarówno "pociaki" jak i "Iskry", a częstym widokiem były też samoloty pasażerskie. Dzisiaj nawet tych jest na tamtym obszarze powietrznym zdecydowanie mniej.
Galeria zdjęć dzięki uprzejmości pana Aleksandra Kota (jura-pilica.com). Fotografie pochodzą z archiwum rodzinnego państwa Andrzeja i Janiny Pawlików - rodziców śp. por. Jacka Pawlika.
Kamil Pietraszko