Rozmawiamy z okazji uroczystości Wszystkich Świętych, tak? Można powiedzieć, że w moim przypadku święto zmarłych trwa przez cały rok – tak rozpoczęła się nasza rozmowa z Wojciechem Oleksiewiczem, właścicielem zakładu pogrzebowego Memento Mori w Brańsku. 41-letni przedsiębiorca postanowił opowiedzieć naszym Czytelnikom o swojej pracy.
Jakie były pana początki w zawodzie?
- Można powiedzieć, że z branżą pogrzebową jestem związany od najmłodszych lat, ponieważ zajmowanie się świadczeniem usług tego typu to w rodzinie Oleksiewiczów tradycja przekazywana z pokolenia na pokolenie. Wszystko rozpoczęło się od mojego dziadka Zygmunta, który pracował w zawodzie stolarza, a jak wiadomo jest to profesja bliska tematyce funeralnej - z racji na wykonywanie trumien. Z czasem do dziadka dołączył mój tata, również noszący imię Zygmunt, a obecnie w trzecim pokoleniu działalnością zarządzam ja. Firmę w obecnym kształcie prowadzimy z żoną Beatą od 2002 roku, zatrudniając obecnie sześciu pracowników. Przez pewien czas kontynuowałem zwyczaj produkcji trumien, ale z biegiem lat i obserwacji znajomych firm zagranicznych z branży doszedłem do wniosku, że zakład pogrzebowy powinien zajmować się przede wszystkim kwestiami dotyczącymi transportu zwłok i samego pochówku osoby zmarłej. Każdy kolejny rok to zdobywanie cennych doświadczeń, podnoszenie kwalifikacji zawodowych oraz inwestowanie w infrastrukturę firmy. Uważam, że jeżeli bierze się na swoje barki ciężar świadczenia takich usług, to należy robić to z klasą, czyli w pełni profesjonalnie i odpowiedzialnie. Dlatego też m.in. odbyłem kilkumiesięczne szkolenie, a następnie zdałem egzamin na certyfikowanego tanatopraktora (balsamistę).
Gdy rodzina zmarłego potrzebuje mojej pomocy…
- Jako jedyni na naszym terenie prowadzimy balsamację lub czasową konserwację zmarłych. Chcemy, by ostatnie pożegnanie z nieżyjącym bliskim było dla rodziny troszkę łatwiejsze w przeżyciu i zapewne tak jest, słysząc opinie rodzin, które korzystały z naszych usług. Moja polityka firmy jest bardzo prosta - dla mnie najważniejszy jest zawsze szacunek do zmarłego i tego też uczę pracowników. W pierwszym kontakcie z rodziną zawsze staram się wejść w jej położenie i zrozumieć, co przeżywają i jak chcieliby być obsłużeni - jak doradzić, by nikogo nie urazić i nie wypowiedzieć czegoś niestosownego. Ktoś sobie może teraz pomyśli - „Co ten człowiek mówi - jak on zrozumie osobę, która żegna kogoś bliskiego?". Proszę mi wierzyć, że można odczuwać empatię względem żałobników. Owszem, zapewne nie każdy to potrafi, ale naprawdę jest to możliwe. Może wyda się to trudne do wyobrażenia, ale niektóre rodziny wchodzą do firmy zapłakane i bardzo zatroskane, ale potem wychodzą z poczuciem, ze był ktoś, kto ich zrozumiał, wysłuchał i na spokojnie doradził. Pracownik zakładu pogrzebowego załatwił przecież sprawy związane z urzędem, szpitalem, umówił datę pochówku z księdzem, przyjął zamówienie kwiatów, zorganizował konsolację po pogrzebie - słowem wszystko, co najważniejsze dla pogrążonej w smutku rodzinie. W dzisiejszych czasach żałobnicy po wyjściu z biura nic nie muszą nigdzie ustalać, ponieważ mają od tego zakład pogrzebowy, a to jest nieoceniona pomoc w tak trudnych momentach.
Jakie były trudne momenty w pana pracy?
- Najtrudniejsze jest chyba zapanowanie nad emocjami i nerwami, gdyż są momenty, kiedy człowiek nie wytrzymuje i wtedy popłynie mu po policzku łza. Zwłaszcza pochówki małych dzieci są najcięższe do przeżycia dla rodziny zmarłego dziecka, ale i dla pracowników zakładu, którzy mają za zadanie wykonać jak najlepiej swoją misję, będąc zarazem niejako w cieniu, ale przecież też są rodzicami i wiedzą, że nie ma dla człowieka większej tragedii niż strata dziecka. Uważam jednak, że każdy pogrzeb jest trudny, bo każdy jest inną historią. Tutaj nie ma rutyny, gdy w następnym zamówieniu jest inna rodzina, inny charakter osoby zlecającej, inne wymagania co do szczegółów ceremonii pogrzebowej. Myślę, że zawód sam w sobie jest bardzo wymagający i wyjątkowy. Jesteśmy takimi „doktorami po śmierci" – zawsze w pogotowiu na prośbę bliskich zmarłego.
Ostatnia wola zmarłego...
- Bardzo rzadko zdarzają się zamówienia z testamentu zmarłego, oprócz pochówków z zagranicy, gdzie był napisany fragment testamentu odnośnie szczegółów ceremonii pogrzebowej oraz pogrzebu osoby duchownej, która ma w obowiązku ustalenie pewnych zasad swojego pogrzebu. W 98 procentach przypadków, rodzina zmarłego decyduje o kształcie całej uroczystości. O przedmiotach, które nie raz były - na wcześniejsze życzenie zmarłego - wkładane przez rodziny do trumny wolę nie mówić - niech zostanie to tajemnicą, która została wzięta do grobu.
Co wybierają ludzie - kremację czy tradycyjny pochówek?
- Wykonujemy kremacje, choć niezbyt często, gdyż nasze społeczeństwo w większości opowiada się za pochówkiem tradycyjnym. Mamy w swojej historii kilka przeprowadzonych kremacji (wykonywanych przez krematoria w Białymstoku lub w Wyszkowie) zmarłych z terenu gminy i miasta Brańsk, wykonanych bez najmniejszych problemów ze stron wspólnot religijnych. Żyjemy w bardzo dobrych relacjach z duchownymi Kościoła katolickiego jak i Cerkwi prawosławnej. Nie mamy oczywiście żadnych ograniczeń wyznaniowych na wykonanie pogrzebu, choć rzecz jasna obsługujemy w bardzo małym procencie pogrzeby wiernych innych wyznań, ale tylko dlatego, że na naszych terenach dominują chrześcijanie dwóch obrządków.
Co dzieje się, gdy bliski umrze za granicą?
- Bardzo istotny dla rozwoju i podniesienia prestiżu firmy był fakt rozpoczęcia świadczenia międzynarodowego transportu osób zmarłych – głównie z państw zachodniej Europy: Belgii i Francji. Obecnie możemy stwierdzić, że na tym polu również zdecydowanie przodujemy na terenie powiatu bielskiego jak i białostockiego, ponieważ jesteśmy jedynym zakładem, który świadczy tego rodzaju usługi. Inne firmy są zmuszone bazować na współpracy z firmami zewnętrznymi, w tym z nami. Dlaczego nie jest łatwo zajmować się takimi przewozami? W grę wchodzi: posiadanie potrzebnej wiedzy z zakresu prawa międzynarodowego dotyczącego transportu zwłok i szczątków ludzkich, znajomość prawa kraju, z którego ma nastąpić translokacja oraz oczywiście ważna koncesja funeralna. Brak takiego dokumentu w niektórych państwach automatycznie blokuje możliwość odbioru oraz przewozu zwłok za granicę. Na dzień dzisiejszy posiadamy liczne przedstawicielstwa w wielu krajach, a najwięcej mamy ich w Belgii. W samej tylko stolicy – Brukseli - jest aż siedem naszych biur obsługi klienta. Uważam więc, że do każdej sytuacji jesteśmy przygotowani na najwyższym poziomie i z największą starannością wykonujemy powierzone nam zadania. Zresztą w zeszłym roku obsługiwaliśmy ceremonię pogrzebową oraz powrót do Polski legendarnego kapłana – śp. ks. Stanisława Dziury z Brukseli. W belgijskiej części pogrzebu brało udział około 2500 wiernych.
Proszę opowiedzieć o specyfice pracy oraz problemach branży pogrzebowej.
- Nasze usługi są świadczone całodobowo i siedem dni w tygodniu. Od pierwszego kontaktu jesteśmy do dyspozycji rodziny na każdy telefon. Informujemy, co zrobić, jeżeli zgon nastąpił w domu i do kogo należy najpierw zadzwonić. Wtedy po stwierdzeniu zgonu, zmarły jest zabierany do naszej chłodni. gdzie jest poddawany wspomnianym zabiegom: balsamacji lub czasowej konserwacji (w zależności od rodzaju śmierci oraz zmian, które są jej następstwem). Bardzo razi mnie dosyć często spotykana niechlujność innych zakładów pogrzebowych, bo niestety i takich nie brakuje na rynku. Zdarzały się przypadki, że ich pracownicy potrafili wydać rodzinie zwłoki w stanie nie nadającym się do godnego pożegnania, twierdząc, że nic nie można było zrobić. Wiem z wieloletniego doświadczenia, że nie można wierzyć w takie tłumaczenia, za wyjątkiem - co zrozumiałe - zaawansowanego stadium rozkładu. Jak wiadomo, wtedy wkraczają już całkiem inne procedury związane z pochówkiem zwłok właśnie w takim stanie.
Nie ukrywam, że takie sytuację są pokłosiem nieuregulowanego stanu prawnego w ustawie o cmentarzu i chowaniu zmarłych. Jest to tak stara ustawa (z 31 stycznia 1959 roku - przyp. red.), że aż wstyd przyznać, iż kolejne polskie rządy zapominają o wprowadzaniu znaczących zmian na tym polu. Wszystko na tym świecie przecież idzie z duchem czasu - są nowe możliwości, rozwinięte technologie, a mimo to na co dzień spotykamy się z – nazywając rzeczy po imieniu – profanacją ciał zmarłych przez niektóre firmy pogrzebowe, które najczęściej nie mają doświadczenia, ani żadnych przeszkoleń, czy też kursów z zakresu obchodzenia się ze zwłokami, bagatelizując wszystkie przepisy sanitarne, które w pewnym stopniu rysują przecież jakieś podstawy przy postępowaniu z ciałem osoby zmarłej. Mnie i moich solidnych kolegów po fachu, po prostu smuci fakt, że są na rynku zakłady, które traktują tę branżę tylko jako świetną formę zarobku. Profesjonalne zakłady pogrzebowe, żeby spełniać normy unijne, niejednokrotnie muszą zaciągać wysokie kredyty potrzebne do prawidłowego, kompleksowego funkcjonowania. Muszą one posiadać zaplecze pracownicze, zaplecze autokarawanów, a nie zwykłe busy, które nie mają homologacji, zaplecza chłodniczego, które naprawdę sporo kosztuje. Przy dzisiejszym stanie prawnym, przykładowy pan Kowalski ma zakład pogrzebowy, w którym nie zatrudnia pracowników, nie posiada zaplecza chłodniczego, a obsługuje X pogrzebów miesięcznie! Nasuwa się pytanie: czy sam nosi trumny? A może rodzina sama zajmuje się pogrzebem? Niestety, to są właśnie te zakłady, które patrzą na zarobek, a nie skupiają się na jakości wykonanej usługi, na uczuciach rodziny zmarłego - najważniejsze w całej tej sytuacji. Dlaczego dla niektórych liczy się tylko kasa?! U mnie pieniądz nie jest najważniejszy - nie raz pada pytanie: „A czy pan się nie boi, że niektóre rodziny nie będą w stanie panu zapłacić?" W odpowiedzi zadaje pytanie: „A czy bardzo dana rodzina się wzbogaci, gdy nie zapłaci?" Uważam, że zaufanie jest najważniejsze, ponieważ wtedy rodziny czują się bezpieczne w niezwykle trudnych dla siebie chwilach.
Mam nadzieje, że dzięki interwencji i mobilizacji Polskiej Izby Branży Pogrzebowej oraz zrozumienia przez polski rząd skali problemu, jaki występuje, usługi funeralne w Polsce będą miały status zawodu zaufania publicznego oraz zostanie wprowadzony w życie nakaz posiadania oficjalnej koncesji na prowadzenie tego rodzaju działalności.
Dziękuję za rozmowę.
Kamil Pietraszko
Zdjęcia - archiwum prywatne: