Dosyć leniwie i pusto wyglądał dziś poświąteczny rynek i tak zapewne będzie jeszcze przez kilka tygodni, tak gdzieś do lutego. Pogoda też nie sprzyja, jest dosyć mokro, więc nie wszyscy sprzedawcy gotowi są eksponować towar bardziej narażony na wilgoć.
Tym niemniej na rynku zawsze coś można dostać. Dzisiaj np. petardy i fajerwerki, bo to ostatni czas, aby sprzedawcy mogli się ich pozbyć. Wszak zaraz tzw. małanka, czyli obchody Nowego Roku według kalendarza juliańskiego, którym posługuje się Cerkiew prawosławna i jej wyznawcy.
Oprócz fajerwerków można dziś było na rynku dostać wagę kuchenną na baterie za 20 zł. Dosyć dokładna, waży do 10 kilogramów. Jasno świecące żarówki 28-watowe kosztowały od 6 złotych. Wciąż był problem z nabyciem baterii tzw. paluszków. Aby je dostać, trzeba było się trochę nachodzić. Warto jednak, gdyż różnica w cenie między rynkiem a sklepami jest spora. Na rynku opakowanie czterech sztuk baterii alkalicznych kosztuje 4-5 zł, w sklepie za podobne opakowanie, może innej firmy trzeba zapłacić kilkanaście.
Za kilkanaście złotych można dziś było kupić gustowny krucyfiks.
Może cieszyć, oczywiście kupującego nie sprzedawcę także to, że jednak nie wszystko drożeje. Np. jabłka i gruszki od dłuższego czasu nie zmieniają ceny (3 zł kilo jabłek, 4 zł kilo gruszek). Także ceny wędlin utrzymują się na podobnym poziomie, podobnie kawa, ale herbata już niestety trochę droższa, niż 2-3 tygodnie temu.
(ms)
Bielski rynek 12 stycznia: