Ta tragedia wywróciła całe życie rodziny.
- 4 listopada niebo spadło im na głowy. Dzień, który rozpoczął się jak każdy inny, skończył się jak najgorszy koszmar. Jeden telefon zmienił wszystko. „Radek miał wypadek, spadł z rusztowania, karetka w drodze. Przyjeżdżaj”. Siostra nie zdążyła, sama była w pracy - opowiada siostra pani Julii, żony Radosława. - Dotarłam z nią do szpitala. SOR. Tam On … Włosy posklejane krwią, strużki na twarzy. I moja myśl: „na szczęście to tylko potłuczenia, lekarze założą szwy i będzie dobrze”, ale nie … Wystarczyło jedno spojrzenie na minę doktora i zrozumiałam, że szwy nie wystarczą. Kolejna karetka, nosze, i worek z Jego ubraniami w Jej rękach. Ciągnięty po ziemi, z bezsilności, bo już wiedziała, że ich dotychczasowe życie w tym momencie się skończyło. I Jego słowa, których nie chciała usłyszeć w najgorszym śnie: „Julita, nie czuję nic … Nie czuję nóg …”.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Mężczyzna spadł z dachu w centrum Bielska
Mimo starań lekarzy stan mężczyzny nie uległ znaczącej poprawie.
- Radek trafił do szpitala w Białymstoku. Diagnoza: złamanie kręgosłupa i niedowład kończyn dolnych. Jest po dwóch operacjach. Długich. Skomplikowanych. Ciężkich. A my chcemy wierzyć w cud. Cud się jednak nie wydarzy, lekarze sprowadzili nas na ziemię - opisuje. - Dlatego prosimy Was o pomoc.
Ogromny ciężar tej sytuacji spadł na panią Julię, żonę Radosława. Praca, troje jeszcze wymagających opieki dzieci i mąż po tragicznym wypadku, którego codziennie odwiedza w szpitali. To ogromne obciążenie dla młodej kobiety. Także finansowe, bo rehabilitacja dająca nadzieję na poprawę stanu zdrowia pana Radosława kosztuje.
- Potrzebujemy środków na rehabilitację - apeluje w jej imieniu siostra. - Wiem, że czasy są ciężkie i trudne, ale każdy, nawet najmniejszy gest, złotówka, dwie czy dziesięć – to dla nas ogromnie dużo. Wierzymy, że dzięki Waszej dobrej woli i dobrym sercom, możemy Mu pomóc. Postawić na nogi. Dla Niej, dla Niego, dla ich córek. Ale przede wszystkim dla Niego. To człowiek, który nigdy nie pozostawał w bezruchu. Zawsze coś robił, zawsze szukał zajęcia, nienawidził bezczynności. On też będzie musiał nauczyć się żyć na nowo. Jeśli będzie widział światełko w tunelu, to da radę. Jest twardym facetem. My sami, niestety, tego światełka Mu tam nie zapalimy. Nie stać nas. Tak po prostu …
(zdjęcie: zrzutka.pl)
Jak podkreśla, do momentu tragedii tworzyli zdrową, szczęśliwą i zgraną rodzinę. Radzili sobie ze wszystkimi przeciwnościami losu. Teraz Julita została jedynym pracującym członkiem rodziny. Na Nią spadł ciężar utrzymania wynajmowanego mieszkania, zaspakajania potrzeb Radka i dziewczynek.
Siostra założyła już zbiórkę na stronie zrzutka.pl.
Organizacje społeczne, ale także społeczność przedszkola, do którego uczęszczają młodsze córki, rozważają zorganizowanie akcji pomocowych. O szczegółach będziemy informować na bieżąco.
(opr. azda)